facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2008 - kwiecień
TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ

mama Ania

strona: 21



Historia najnowsza mojej rodziny notuje przypadki lunatykowania. Statystyki mówią, że wszystkie notowane zdarzenia dotyczą nieletnich. Nieletni wędrują na zmianę. Dziwnym trafem – rozmijają się w czasie. I całe szczęście, bo w przeciwnym razie mogłoby dojść do poważnych kolizji. Zanim przez sen usłyszę tupot małych stópek, ich właściciel już stoi nade mną. Mój małżonek, zapewne celowo, wybrał strategiczną część łóżka – tę od strony ściany.
S.: Mama zapal światło, ja chcę trochę pobudować z klocków – albo to sen, albo rozmawiam z głosem Seweryna…
– Synu, zlituj się, jest środek nocy…
S.: No dobra, to chcę z tobą poleżeć.
Leży. Całe szczęście nie chrapie, nie konwersuje. Po 10 minutach zmienia zdanie. Wraca do siebie. W naszym łóżku za mało pluszaków. Mija kwadransik. Słyszę stópki Olgierda.
O.: Mama, a wieś cio? Ja chcę mleko.
No nie poleżę sobie. Opuszczam pielesze, nalewam, dosypuję, wstrząsam, nie mieszam (Bond też pijał wstrząśnięte, nie zamieszane). Odprowadzam do łóżka – tego właściwego, nie naszego. Podaję mlecznemu potworowi butlę. Buziak w czółko.
O.: A pśituliś mnie?
Przytulam.
O.: Mama, kołysankę. Aa, śpij, chochanie.
Och nie, zemściła się moja pomysłowość, najgorzej to zaśpiewać raz, zamęczą człowieka. Kładę się obok, śpiewam. Śpi. Wstaję, przykrywam kołderką, wracam do siebie i słyszę:
S: Ja poproszę z pomidorkiem, mamusiu.
– Jakie pomidorki, Seweryn, pierwsza w nocy, w dodatku zima, pomidory paskudne. Śpij!
S.: Mamusiu, maaaaamaaaaaa!!!
Zrywam się i pędzę, bo obudzi Olka.
S.: Poleżysz ze mną?
Ech, no dobra, kładę się. Przysypiam nawet. Trzecie łóżko w ciągu jednej nocy, nie jest dobrze, nie jest. Wszystkie moje piękne plany, żeby nie spać w dziecięcych łóżeczkach, żeby nie wpuszczać do swojego, legły w gruzach w jedną noc. A rano…
– Raaany, w ogóle nie spałem dzisiaj, cały jestem połamany – odzywa się mój szanowny małżonek.
– Tomuś – postanawiam go uświadomić – wiesz, że do Seweryna wstawałam dwa razy i raz do Olka!
– Nic nie słyszałem. Bajki, kochana, to się wieczorem opowiada. Dzieciom. Ja już wyrosłem.
No dobra, jutro ja śpię od ściany, zobaczymy!