facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2012 - czerwiec
WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Moja pasja

Aleksandra Zawieja

strona: 8



Moja przygoda z muzyką zaczęła się dziesięć lat temu, kiedy poszłam do szkoły muzycznej pierwszego stopnia. Dziś, patrząc z perspektywy, nie wyobrażam sobie życia bez muzyki i grania na wiolonczeli. Z czasem muzyka stała się moją pasją. Na ogół ten instrument budzi podziw i kiedy ktoś dowiaduje się na czym gram, zwykle przypomina sobie znaną piosenkę Skaldów...

Dzięki grze na wiolonczeli mam możliwość uczestniczenia w wielu wydarzeniach. Spotkanie młodzieży na Lednicy, koncerty rodzinne w szkołach czy Noc Bożego Miłosierdzia u dominikanów w Poznaniu – to tylko niektóre z nich. Nie byłoby tego, gdyby kiedyś rodzice nie zaprowadzili mnie na egzaminy wstępne do szkoły muzycznej. Ale to był początek, bo dopiero później zaczęło się na dobre: codzienne ćwiczenie, które nie zawsze jest łatwe i przyjemne, koncerty w szkole i coroczne egzaminy, które sprawdzały moje umiejętności.

W szkole muzycznej, obok indywidualnych lekcji z nauczycielem instrumentu, czyli „sam na sam”, biorę także udział w lekcjach chóru, rytmiki czy orkiestry. Uczestniczę też udział w koncertach orkiestry, występach chóru czy rytmiczek. Są to często imprezy poza szkołą. Trudno byłoby wyliczyć wszystkie wydarzenia kulturalne, w których brałam udział w ciągu tych lat pobytu w szkole muzycznej.

Oprócz lekcji praktycznych w szkole są także lekcje teoretyczne, Innymi słowy wiele dodatkowych przedmiotów, na których uczymy się o kompozytorach, historii muzyki czy budowie poszczególnych utworów. Wcześniej, słuchając koncertów nie myślałam o kompozytorze, jak wiele czasu musiał poświęcić, żebym teraz mogła wysłuchać tak pięknego utworu, ani o muzykach go wykonujących. Teraz, kiedy sama bywam po drugie stronie, to znaczy, kiedy sama gram koncerty, wiem ile trudu i wysiłku trzeba włożyć, aby wysłuchanie kompozycji było przyjemnością dla słuchacza, ale także dla mnie.

Ale szkoła muzyczna nauczyła mnie o wiele więcej. I ciągle uczy. Przede wszystkim dobrej organizacji, bo lekcji przybywa, a czasu nie i muszę rozdzielić go pomiędzy naukę a codzienne ćwiczenie na instrumencie. A to wcale nie jest łatwe. Szczególnie trudne było jednak na samym początku mojej przygody ze szkołą muzyczną, kiedy była piękna pogoda i koleżanki i koledzy ze zwykłej podstawówki bawili się na dworze. Wtedy to rodzice musieli pilnować mojej systematyczności, której też nauczyłam się dzięki szkole muzycznej.

Teraz jest trochę łatwiej, bo to ja zdecydowałam o moim dalszym kształceniu muzycznym. Co nie znaczy, że nie bywa czasem ciężko wziąć się za codzienne ćwiczenie... Wiem jednak, że wysiłek, jaki włożę zawsze przekłada się na efekt końcowy na koncercie czy egzaminie. Wtedy nie ma dodatkowej tremy i strachu przed pomyłką.

Co do tremy, to pomaga mi z nią walczyć mama i reszta rodziny, która wspiera mnie od początku. Są, kiedy rozpoczynam rozczytywać nuty, słyszą jak powoli i z wysiłkiem tworzę coś na kształt melodii, a potem staram się oddać odpowiedni klimat utworu... Myślę że gdyby nie wsparcie bliskich nie kontynuowałabym nauki w szkole muzycznej drugiego stopnia.

Z pewnością moja szkoła ma też swoje minusy, np. to, że uczy się tu młodzież z całego miasta, a nawet okolic, więc nie mieszkamy blisko siebie. Nie jest możliwe wyjść razem na podwórko po lekcjach. Z tego powodu spotykamy się poza szkołą tylko czasami. Trzeba więc maksymalnie wykorzystywać czas w szkole. Dla mnie jednak zalet jest o wiele więcej i teraz, kiedy zastanawiam się nad wyborem studiów, wiem jedno, że moja przygoda z muzyką będzie trwać nadal.