facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2009 - lipiec/sierpień
ZDROWA MEDYCYNA. Motywacja do życia jako dar Boży

Henryk i Andrzej Siniawscy

strona: 32



Człowiek, który troszczy się wyłącznie albo głównie o to, by mieć i używać, niezdolny już do opanowania własnych instynktów i namiętności oraz do podporządkowania ich sobie przez posłuszeństwo prawdzie, nie może być wolny: posłuszeństwo prawdzie o Bogu i człowieku jest pierwszym warunkiem wolności…” (Jan Paweł II, Centesimus Annus).

Adam i Ewa po grzechu umarli duchowo. Co to oznacza? Czy był to tylko jakiś stan „wirtualny”, niemający wpływu na zdolność człowieka do życia? Stan upadku duchowego, nawet z powodu względnie niewielkiego grzechu daje się głęboko odczuć. Zła ocena w indeksie z powodu zaniedbania przygniata duchowo, a co dopiero usunięcie ze studiów z powodów zawinionych, czy wreszcie zdrada najlepszego przyjaciela (np. żony czy męża), która odbija się natychmiast, często ciężkim i długotrwałym załamaniem psychicznym. Nierzadko stan ten przechodzi w przewlekłą (nawet dozgonną) depresję z ograniczeniem motywacji życiowej.

Takie ciężkie załamanie psychiczne towarzyszyło pewnie upadkowi duchowemu, który niewątpliwie musieli odczuć pierwsi rodzice. W cięższej postaci załamania człowiek nie ma żadnej mimiki twarzy, jego rysy są wygładzone, oczy jakby martwe, chociaż widzące. Nie może wykonać żadnych energicznych czynności, bo brak mu napędu do życia. Żadnego nawet najskromniejszego twórczego działania, ani modlitwy. Stan ten charakteryzuje się brakiem motywacji. Znaczenie i fakt istnienia motywacji jako siły przewodniej znamy poprzez chorobę, w której występuje jej brak (hypobulia). Motywacja bowiem, czy inaczej napęd do życia, jest darem Bożym i bez niej człowiek przestałby istnieć, choć „figurowałby’ jako osoba. Zestarzałby się i umarł bez potomstwa. Adam i Ewa wiedzieli, co tracą, my zaś wiemy „tylko” dzięki wierze. Rozumiejąc, jak dramatycznie Adam i Ewa musieli odczuć to, co nastąpiło, zupełnie inaczej odebramy „dyktat” Stwórcy z Księgi Rodzaju: „Do niewiasty powiedział: «Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci, ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą» (...) do męża; „w trudzie będziesz zdobywał od niej (ziemi) pożywienie dla siebie po wszystkie dni twego życia”. „W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie”. (Rdz 3,16 nn)Ten nakaz Boży, jest „wpisaniem” w jestestwo człowieka motywacji do godziwego życia. Ten „wpis” nie jest jednorazowym działaniem, jak rozumie to nauka, ale procesem nieustannego otrzymywania tego daru, chociaż z możliwością zatracenia go (wielu małżonków cierpi na oziębłość, która jest konsekwencją zatracenia tego daru).

„Będziesz rodziła” i „będziesz zdobywał” są zapisanym zwycięstwem motywacji, która jest darem od Stwórcy, nad stanem pogrążenia się w zawinionej śmiertelnej depresji. Pierwsi ludzie poddali się panowaniu Szatana; Adam, co oznacza też „Pan”, przestał być panem, a wraz z nim „całe stworzenie zostało poddane marności”. Bóg przywraca jednak także godność pierwszym rodzicom (szyje On sam ze skór ubranie). Widzimy tu Jego prawdziwą dobroć, miłosierną miłość. Stwórca zaopatrzył nas w dar upodabniający go do Niego samego, napęd do życia pozbawiony cech egocentrycznych, aby przekształcać świat zgodnie z Jego wolą, gdzie prawo do posiadania potomstwa staje się też i nakazem. Człowiek przychodzi na świat ze skłonnością do grzechu (udokumentowano, że już od trzeciego miesiąca życia dziecko przejawia zazdrość), ale i z darami potrzebnymi do godziwego życia. Trzeba myśleć, że jest to pierwsza „pożyczka”, którą spłaca Syn w ekonomii zbawienia.

Także psychiatria podkreśla motywację (napęd) jako cechę decydującą o wartości człowieka. Człowiek dzięki napędowi staje się altruistą (Boży napęd), ale też może się stać egoistą, niezdolnym do utrzymania rodziny, jeżeli odrzuci tę motywację, a przyjmie inną (swoją własną nie Bożą).

Znamienne jest, że Stwórca wyróżnia kobietę w odpowiedzialności za budowanie ludzkiej rodziny. Pierwsza kobieta po urodzeniu Kaina odpowiada: „Otrzymałam mężczyznę od Pana” (Rdz 4,1). Poczęcie nowego życia nie zaczyna się od aktu zapłodnienia, ale od słowa – odpowiedzi na motywację Stwórcy z Księgi Rodzaju: „Urodzę i nadam mu imię…”, co jest odpowiednikiem „fiat” Najświętszej Marii Panny. Znaczenia tego „Słowa” jako decyzji sprawczej nie umiemy jeszcze udowodnić u człowieka w znaczeniu medycznym. Ogólnie udowodniono negatywny wpływ stresu na rozrodczość, a u małych ssaków (np. niektórych gatunków myszy) akceptacja samicy pozwala na zagnieżdżenie się zarodka, a brak akceptacji działać może nawet poronnie, np. w przypadku kopulacji z atrakcyjniejszym partnerem (nie należy rozumieć opatrznie). W tym temacie musimy bezkompromisowo wykazywać znaczenie matki, ale naturalnie i ojca, jako współpartnerów właśnie w tej „stwórczej dyskusji” ze Stwórcą, zawartej w Księdze Rodzaju, prowadzącej do posiadania i powiększania rodziny ludzkiej. Intencja dyskusji z Panem Bogiem jest ważniejsza od efektu tej dyskusji (dziecka). W tym znaczeniu kobiety, które nie mogą urodzić, ale chcą urodzić mają spełnione najważniejsze zadanie swego życia. Zagłuszenie tego „zapisu Stwórcy” w jestestwie człowieka doprowadza do tragedii człowieka w wymiarze osobistym i społecznym.

Faworyzowanie i forsowanie własnych dążeń, opartych o wymogi cielesne lub duchowe niższej kategorii prowadzi do zagubienia napędów wyższej rangi, określonych przez Stwórcę. Szczególnie zły wpływ ma wpajanie młodej osobie, jako głównego celu, zdobycie wykształcenia czy „poznanie świata”, co może być tragicznym błędem życiowym, a jednocześnie staje się zdecydowanym działaniem proaborcyjnym. Kierowanie się człowieka swoimi chęciami, np. posiadania władzy albo zaspokajania potrzeb seksualnych, albo kierowanie się lękiem (np. przed utratą stanowiska) w wyborze drogi życiowej opisywał Freud (1856-1939). Taki przekrój rodzajów motywacji doprowadza ludzi do wielu chorób zmuszających ich do szukania pomocy u psychiatry. Znamienne jest, że najczęściej występowały one w okresie dominowania ideałów życia ukształtowanych po rewolucji francuskiej w Europie Zachodniej (może najtragiczniejsza porażka człowieczeństwa i zwycięstwo dążeń antychrześcijańskich). Błędem Freuda, tego geniusza psychiatrii, ale i człowieka wypaczonego moralnie, było uogólnienie, że wszyscy ludzie muszą mieć tego typu dążenia.

Początkowo grzech niesie tzw. „znamiona sukcesu” u ludzi poszukujących siebie. Później jednak daje się odczuć w postaci narastającego stresu, który trzeba rozładowywać. Ludzie wsiadają więc na szybkie motocykle, quady…, by „zażyć adrenaliny” i zapomnieć o codzienności. Tymczasem tzw. „sporty ekstremalne” doskonalą system wzmacniania stresu w ośrodkowym układzie nerwowym. Tym bardziej, więc popada się w spiralę napędzającą chorobę. Życie od przypadkowej do przypadkowej przyjemności, według zasady „poczuj smak adrenaliny”, doprowadza do dewastacji wartości uniwersalnych i motywacji (napędu) zapisanych przez Stwórcę w jestestwie człowieka. Brak przeprowadzania rachunku sumienia doprowadza do zaniku umiejętności uświadamiania sobie emocji. Człowiek coraz bardziej dąży do „mieć”. Na tej płaszczyźnie dokonuje się walka z Szatanem o duszę człowieka.

Tak źle uformowana osobowość prędzej czy później przeżywać będzie kryzysy zdrowotne, będą one wynikały z konfliktu pomiędzy tym, co powinna czynić, a tym co czyni. Mogą pojawić się nerwice lękowe, choroby psychosomatyczne, np. zespół nadwrażliwego jelita, depresja, anoreksja i inne. Zawsze zaś będzie to osobowość egoistyczna, budowana na pysze, pozbawiona szansy odnowy duchowej. Człowiek taki nie będzie mógł dobrze się modlić aż do czasu „powtórnego narodzenia”.

O odnowieniu naturalnych dążeń decyduje najpierw mądry rodzic już w bardzo wczesnym okresie życia dziecka, dzięki wspomaganiu odnajdywania Bożych wartości w procesie wychowawczym. Do 2,5 roku najłatwiej jest „pakować bagaże” dziecku do podróży na całe życie, ale i eliminować wrodzone złe skłonności. Później, we wczesnym dziecięctwie, można raczej „wybierać” z tego, co „upakowaliśmy”, a w młodzieńczym okresie człowiek z tego, co „ma” konstruuje siebie. Tak jest w rozumieniu czysto ludzkim, ale Duch Święty może pomóc zmienić się całkowicie człowiekowi i to w każdym wieku, jeżeli ten postara się „pójść za Nim”.

Dopóki jest czas, trzeba odnawiać naturalną motywację daną przez Stwórcę, aby żyć zdrowo i aby modlitwa mogła być wysłuchana. Jan Paweł II wyraźnie mówi, że przyzwyczajenie, a więc „druga natura”, może nie pozwolić człowiekowi udać się do Jezusa, co prowadzi do jego upadku. „Tak często (człowiek) jest niepewny swego życia na ziemi. Szarpie nim niepewność, która przeradza się w rozpacz” (Christifideles Laici).