facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2009 - lipiec/sierpień
GDZIE SIĘ PODZIAŁY PRAWA RODZICOW. Czy unikniemy szwedzkiego raju?

Grzegorz Górny

strona: 16



W krajach zachodnich państwo coraz częściej ingeruje dziś w funkcjonowanie rodzin. Coraz powszechniej zaczyna też wkraczać w kompetencje, jakie do tej pory przysługiwały rodzicom względem dzieci. Państwem, którego postępowanie można uznać za modelowe w tej kwestii, jest Szwecja, często stawiana w Polsce za wzór.

LLiberalny publicysta szwedzki Karl Rudbeck twierdzi, że źródłem dzisiejszej sytuacji rodzin w tym kraju jest wieloletnia dominacja w życiu publicznym ideologii lewicowej. Każde państwo socjalistyczne dąży bowiem z założenia do podporządkowania sobie możliwie jak największych obszarów życia społecznego, w związku z tym niszczy wszelkie niezależne od siebie ośrodki władzy i autorytetu. Takim obiektem destrukcji stała się w Szwecji właśnie rodzina.
Redaktor miesięcznika „Nyliberalen” Henrik Bejke mówi, że „rodzina stała się celem ataku socjalistów, gdyż ze swej natury preferuje pewien rodzaj wychowania, który może odgrywać alternatywę wobec instytucji opiekuńczych państwa. Rodzina tworzy siatkę ochronną dla człowieka, który w momencie, gdy pojawiają się problemy, np. brak pieniędzy czy kłopoty zdrowotne, może się zwrócić o pomoc do krewnych. Państwo dąży do zerwania więzi rodzinnych po to, by ludzie zwracali się z pomocą bezpośrednio do niego. W ten sposób uzależnia ich od siebie.”
Szwedzka lewica, w odróżnieniu od komunistów w innych krajach, budowę socjalizmu postanowiła rozpocząć nie od nacjonalizacji gospodarki, lecz od zmian w sferze społecznej i obyczajowej. Używając terminologii marksistowskiej, skoncentrowała się więc na nadbudowie, a nie na bazie (co zgodne było z postulatami włoskiego działacza komunistycznego Antonio Gramcsiego). Gospodarka pozostała w dużej części w rękach prywatnych, co umożliwiło osiągnięcie dobrych wyników ekonomicznych. Socjaliści skupili się natomiast na inżynierii społecznej. Celem było wychowanie nowego człowieka i stworzenie nowego społeczeństwa. Żeby to osiągnąć, trzeba było najpierw zniszczyć stare struktury. Nic więc dziwnego, że prawodawstwo uchwalane w Szwecji sprzyjało rozbiciu więzi rodzinnych na różnych poziomach: między współmałżonkami, między rodzicami a dziećmi i między wnukami a dziadkami.

Rozłam: mąż – żona
W Szwecji notuje się rocznie 38 tys. małżeństw i 31 tys. rozwodów. 60 proc. dzieci rodzi się w związkach pozamałżeńskich, 20 proc. jest zaś wychowywanych przez samotnych rodziców. Pojawiają się nowe alternatywne formy „rodzin”, np. sambo – czyli „mieszkający razem” lub serbo – „mieszkający oddzielnie”. W 1995 r. parlament szwedzki zalegalizował też związki par homoseksualnych. Według Sörena Anderssona ze Związku Równouprawnienia Seksualnego (RFSL), ok. 40 tys. osób może pochwalić się tym, że przynajmniej jedno z jego rodziców było homoseksualistą.
Elina Aberg ze szwedzkiej młodzieżówki Zielonych mówi, że tradycyjna rodzina należy w Szwecji do przeszłości, natomiast przyszłością jest poligamia. Taki postulat zgłosiło oficjalnie kierownictwo jej ugrupowania. Pojawiają się nawet pomysły, by zdelegalizować rodzinę w ogóle jako instytucję ze swej natury opresywną i dyskryminacyjną. Szwedzcy naukowcy już teraz piszą całe rozprawy o tzw. „plastikowych rodzinach”, czyli hybrydach powstałych po kilku małżeństwach i kilku rozwodach. Dziecko w takiej rodzinie ma np. cztery mamy, sześciu ojców i liczne rodzeństwo, którego często nie jest się w stanie doliczyć. Państwowe uczelnie finansują badania, które mają ukazać pozytywne strony tego typu rozwiązań.
Profesor Margareta Bäck-Wiklund z Uniwersytetu w Göteborgu opowiada, że dzieci wędrujące po kolejnych rozwodach od jednej rodziny do drugiej nabywają w ten sposób doświadczenia życiowego i kapitału społecznego, który może im się przydać w dorosłym życiu. Najczęściej przywoływanym argumentem świadczącym o wyższości „plastikowych” rodzin nad normalnymi ma być fakt, że dzieci na święta dostają znacznie więcej prezentów. Dawid Bechtel, śpiewak operowy ze Sztokholmu, wspomina, że już w pierwszej klasie podstawówki dowiedział się, jak wspaniałą rzeczą jest rozwód i jak to dobrze, gdy dziecko może mieć czworo rodziców.
W szwedzkiej debacie publicznej niemal w ogóle nie mówi się o prowadzeniu polityki prorodzinnej. Obowiązujące przepisy, zwłaszcza system podatkowy, faworyzują natomiast inne rodzaje związków kosztem tradycyjnej rodziny. Większość rozwodów ma miejsce po urodzeniu pierwszego dziecka, co wynika m.in. z tego, że matka samotnie wychowująca dziecko może liczyć na wysokie zasiłki ze strony państwa, natomiast pełna rodzina już nie. Częstym zjawiskiem są wobec tego fikcyjne rozwody, na które małżonkowie godzą się tylko ze względów finansowych. Ponieważ jednak urzędy skarbowe ścigają tego rodzaju nadużycia, rozwiedzeni, lecz żyjący ze sobą małżonkowie muszą prowadzić podwójną grę – przed państwem, sąsiadami, a niekiedy nawet własną rodziną.
Efekt polityki jest taki, że wychodzenie za mąż stało się nieopłacalne finansowo. Mąż przestał być najważniejszym oparciem żony – rolę tę przejęło państwo.

Rozłam: rodzice – dzieci
Państwo przejęło też całkowitą niemal kontrolę nad wychowaniem dzieci. Ponieważ wysokie podatki uniemożliwiają utrzymanie rodziny z jednej pensji, obydwoje rodzice muszą pracować, a dziecko przez cały dzień przebywa w szkole publicznej lub innych państwowych instytucjach opieki. System podatkowy zniszczył zresztą inne możliwości wychowania dzieci przez państwo – większość prywatnych przedszkoli i szkół zbankrutowała, a na wynajęcie niańki lub opiekunki do dzieci mogą sobie pozwolić tylko najbogatsi.
Przez lata w mediach propagowany był też pogląd, że właściwe wychowanie dzieci mogą zapewnić tylko specjalnie wykształceni eksperci. Podważona została zupełnie wychowawcza rola rodziny. Jednocześnie na skutek triumfów „wolnej pedagogiki” doszło do tego, że 12-letnie dziecko może już samo decydować o swoich losach wbrew woli rodziców.
Od 1979 roku w Szwecji obowiązuje całkowity zakaz wymierzania kar cielesnych dzieciom. Grozi za to od roku do dziesięciu lat więzienia. Kara grozi za takie przestępstwa, jak m.in. klaps w tyłek, pociągnięcie za ucho czy podniesienie głosu. Już w przedszkolu dzieci są informowane o swoich prawach: mają obowiązek zgłosić na policję każdy tego typu przypadek.
Głośna była niedawno w Szwecji sprawa nastoletniej Agnety, która postanowiła zemścić się na ojczymie za to, że oddał kocięta do uśpienia. Oskarżyła go o pobicie i seksualne molestowanie, co skończyło się skazaniem go na dwa lata więzienia i 83 tys. koron odszkodowania. Matce, która nie uwierzyła w opowieść córki, odebrano prawa rodzicielskie, zaś Agneta trafiła do rodziny zastępczej. Kiedy po trzech miesiącach załamana dziewczyna zdecydowała się przyznać do fałszerstwa, prokurator nie dał jej wiary i mężczyzna musiał odsiedzieć wyrok.
Inna głośna sprawa dotyczyła kolejnej nastolatki, która oskarżyła swego ojca i kolegę, że wykorzystywali ją seksualnie. Dziewczyna podawała fikcyjne nazwy i adresy lokali, w których miało dojść do owych zdarzeń, a policja i prokuratura nawet nie zadały sobie trudu, aby sprawdzić prawdziwość tych informacji. W efekcie mężczyźni odsiedzieli w więzieniu po trzy lata, zanim fikcja wyszła na jaw.
Niemal zawsze w przypadku konfliktu między rodzicem a dzieckiem wymiar sprawiedliwości przyjmuje punkt widzenia osoby nieletniej. W szwedzkim prawie nie istnieje zresztą pojęcie władzy rodzicielskiej. Istnieje za to obowiązek opieki i odpowiedzialności za dziecko, który nałożony jest zarówno na rodziców, jak i na państwo. To ostatnie, poprzez swoje instytucje, może kontrolować życie rodzinne, a nawet ingerować w nie. Centralną tego typu placówką jest Główny Zarząd Zdrowia i Opieki Społecznej, zwany w Szwecji popularnie „socjalem”. Rocznie odbiera on rodzicom od 10 do 12 tysięcy dzieci.
Głośnym echem odbił się też opisywany przez szwedzką prasę przypadek rodziny z Götene. Pewien krewny postanowił się zemścić za jakąś przykrość i doniósł do „socjalu”, że dziesięć lat wcześniej ojciec bił w tej rodzinie dwójkę dzieci. Pracownicy „socjalu” w tajemnicy przed rodzicami zatrzymali dzieci w szkole, przewieźli do ośrodka opiekuńczego, a następnie rozdzielili je i umieścili w dwóch różnych rodzinach zastępczych. Chociaż policyjne śledztwo wykazało, że ojciec jest niewinny, to jednak „socjal” nie chciał oddać dzieci rodzicom. Dwa i pół roku trwała bitwa z urzędami rozmaitych instancji zanim rodzinie znów udało się połączyć.
„Rodziną zastępczą”, do której może trafić dziecko odebrane swoim rodzicom, może okazać się np. samotny alkoholik. W ten sposób „socjal” osiąga jeszcze jeden swój cel, gdyż likwiduje bezrobocie – taki samotny pseudo-rodzic otrzymuje bowiem od państwa wynagrodzenie.

Rozłam: dziadkowie – wnuki
Autorytet u dzieci tracą nie tylko rodzice, lecz również nauczyciele. Aż do ósmej klasy uczniom nie wolno stawiać stopni, nie wolno ich zostawiać na drugi rok w tej samej klasie, ani usunąć ze szkoły. Dzieci już od przedszkola mówią do nauczycieli „ty” i nie muszą odpowiadać na ich powitanie. Maria Naesström, która pracuje w sztokholmskiej szkole jako nauczycielka angielskiego opowiada, że w wielu klasach nie sposób pracować z powodu chaosu, hałasu i agresji na lekcjach. W Szwecji często dochodzi do pobić nauczycieli przez uczniów i zamykania szkół na wiele tygodni, by przywrócić porządek.
Jak mówi Naesström, państwo, które w latach 60. XX wieku zastąpiło rodzinę, teraz nie jest w stanie poradzić sobie ze swoimi obowiązkami. Z powodu narastającego kryzysu państwa dobrobytu i związanych z tym problemów finansowych – nie ma już tyle pieniędzy na świetlice, punkty opieki i ogniska dla dzieci. Zamyka się szkoły i przedszkola. W efekcie coraz częściej dzieci pozbawione są opieki zarówno rodziny, jak i państwa oraz pozostawione same sobie.
Podobnie dzieje się w Szwecji z osobami w podeszłym wieku. Niegdyś państwo stworzyło rozbudowany system ośrodków dla starców i wzywało do umieszczania dziadków w państwowych domach opieki społecznej. Przekonywano, że będą tam otoczeni właściwą troską, co odciąży młode rodziny z dziećmi. Obecnie co jakiś czas wybuchają afery związane z niewłaściwą opieką w tego typu placówkach, co wynika z problemów finansowych, np. niedawno prasa ujawniła, że w ranie jednego ze starców pojawiły się mrówki, gdyż nikt nie zmieniał mu opatrunku. Polscy księża, pełniący funkcje kapelanów w domach starców, opowiadają, że pensjonariusze w tych ośrodkach najbardziej skarżą się na samotność – najpierw przestali odwiedzać ich dzieci i wnukowie, teraz zaś pracownicy opieki socjalnej.
Szwedzkie społeczeństwo w coraz większym stopniu cierpi zresztą na samotność. Jak mówi Henrik Bejke, jest to wynikiem rozbicia przez państwo więzi uczuciowych i emocjonalnych w rodzinach. Dane statystyczne mówią, że aż 70 proc. wszystkich gospodarstw domowych w Sztokholmie to gospodarstwa jednoosobowe.
Być może z tym należy wiązać fakt, że najczęstszą przyczyną śmierci osób między 14 a 44 rokiem życia jest samobójstwo – rocznie umiera w ten sposób ok. 1300 Szwedów.
Symptomatycznym wyrazem pogłębiającej się samotności w szwedzkim społeczeństwie są zmiany w sztuce pochówku. W Sztokholmie 90 proc. zmarłych jest po śmierci poddawanych kremacji. Ponieważ pogrzeb jest możliwy dopiero po wykreśleniu zmarłego z listy podatników w urzędzie skarbowym, często mijają aż dwa miesiące od momentu zgonu do chwili pochówku. Wówczas jednak okazuje się, że aż 40 proc. urn z prochami zmarłych pozostaje nieodebranych, gdyż nie zgłasza się po nie nikt z rodziny. Dyrektor techniczny sztokholmskiego cmentarza Börje Olson mówi, że coraz częstszą praktyką jest też rozsypywanie prochów bez udziału kogokolwiek, gdyż ostatnią wolą zmarłego było niezapraszanie nikogo na pogrzeb i nieposiadanie grobu – w jego nekropolii odnotowano 60 tysięcy takich przypadków.
Olson przyjmuje te zmiany jako naturalne i nieuchronne. Jest natomiast niezwykle dumny z tego, że energia wytwarzana w krematorium podczas spalania zwłok nie marnuje się. Na jednym stołecznym cmentarzu ogrzewa ona budynki administracyjne, na drugim zaś jest podłączona do systemu ocieplania miasta.

Triumf socjaldemokracji
Wpływy socjaldemokratów w Szwecji są ogromne, gdyż od 1921 roku niemal całkowicie zdominowali oni życie publiczne w tym kraju. Skutkiem tego jest rażąca dysproporcja praw jednostki wobec państwa, co najlepiej widać w obowiązującym prawodawstwie. Wszelkie wykroczenia przeciwko państwu, takie jak np. unikanie podatków czy kontrabanda, traktowane są z całą surowością i nie mogą liczyć na pobłażanie. W latach 80. XX wieku policja aresztowała publicznie i doprowadziła do urzędu skarbowego znanego reżysera Ingmara Bergmana za rzekome machinacje finansowe. Omnipotencja państwa i jego ingerowanie w życie ludzi spowodowały, że wiele wybitnych indywidualności zdecydowało się na stałe wyjechać ze Szwecji, by wspomnieć tylko o całej generacji znanych tenisistów z Björnem Borgiem na czele.
O ile wykroczenia przeciw państwu traktowane są surowo, o tyle już przestępstwa wobec jednostek mogą liczyć na większą pobłażliwość ze strony sądów. Przykładem niech będzie casus dziewczynki zgwałconej przez trzech imigrantów. Jak opisywała gazeta „Expressen”: „przez tydzień 14-letnia dziewczynka przechodziła z rąk jednego mężczyzny do drugiego, jak puchar przechodni. Wszyscy trzej odbywali z nią stosunki sprawiedliwie, po kolei”. Obcokrajowcy zostali skazani za pedofilię na rok więzienia i 55 tysięcy koron odszkodowania. Sąd apelacyjny zmniejszył im jednak karę do czterech miesięcy więzienia i 15 tysięcy koron. Jako okoliczność łagodzącą potraktowano fakt, że mężczyźni nie znali szwedzkiego, nie mogli więc zrozumieć, że dziewczyna protestowała przeciwko gwałceniu jej.
Jak mówi wspomniany już liberalny publicysta Henrik Bejke: „W Szwecji istnieje bezdyskusyjne przekonanie, że jednostka nie znaczy nic. Siłę może posiadać tylko kolektyw, którego częścią jest jednostka. (…) Należy być posłusznym wobec grupy. Jest bardzo niemile widziane, jeśli jednostka próbuje coś ukrywać przed kolektywem. Posiadanie swych prywatnych sekretów i tajemnic może być traktowane jako próba ukrywania czegoś.”

●●●
Niemal pół wieku temu Gunnar Myrdal opublikował pracę, w której przeciwstawił sobie dwie kultury: europejską i szwedzką. W jego oczach ta druga przedstawiała o wiele większą wartość niż ta pierwsza, która oparta była na nienawistnej mu zasadzie 4K – katolicyzm, konserwatyzm, kapitalizm, kolonializm. Wszystkie te zjawiska, zdaniem Myrdala, były źródłem nieszczęść Europy, których na szczęście uniknęła Szwecja. Nam pozostaje mieć nadzieję, że unikniemy szwedzkiej drogi.