facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2009 - maj
MISJE. Misjonarz też człowiek

ks. Marek Rybiński SDB Tunezja

strona: 18



Dzień z życia katolickiego misjonarza w islamskim kraju.

6.15 Każdego poranka toczę potworną walkę ze snem: „Nie, dzisiaj nie wstanę. Wstanę. Nie dzisiaj. Odprawię mszę św. wieczorem. Współbracia wybaczą, bo odkąd tutaj jestem, nie zdarzyło się bym zaspał. Nie wstaję, pośpię jeszcze chwilkę. Wstań, zrób pierwszy krok, siądź na łóżku. Jak będziesz pamiętał, by się przeżegnać, to już będzie pięknie”. Ostatecznie wygrywam batalię z moim wewnętrznym głosem i już jestem w drodze do kaplicy.

6.20 Msza św. rozpoczyna każdy dzień, a po niej jutrznia w języku francuskim, którym mówię już od sześciu miesięcy. Choć rozumiem zaledwie połowę, to uważam to za swego rodzaju sukces. Liturgię Godzin odmawiam jednak w pokoju z mojego polskiego brewiarza.

7.15 Czas na śniadanie. Przy stole siedzi mój dyrektor, ksiądz Krzysztof i ja. Przychodzą mi w czasie rozmowy różne refleksje, choćby o możliwości zwątpienia, bo i na mnie może przyjść nieszczęście niewiary. Zostawiam to jednak na modlitwę osobistą.

7.55 Dyrektor otworzył bramy szkoły. Dzieciaki, zebrane niemalże w komplecie, wbiegają na plac i jak zwykle szukają swojej klasy. Tam ustawiają swoje tornistry, by móc oddać się przyjemności biegania do momentu, gdy… Brzmi gwizdek dyrektora, który ucisza nim prawie 700 uczniów. Nastaje zupełna cisza, którą przerywa włączony przeze mnie hymn Tunezji. Flaga z gwiazdką i księżycem na czerwonym tle powiewa na maszcie i dzieciaki wchodzą do klas. Dziedziniec pustoszeje.

8.10 Nadszedł czas na godzinę arabskiego, z którym mam pewne trudności. Meżdża wyjaśnia mi znaczenia różnych słów, które dotąd inaczej interpretowałem. Okazuje się, że słowa wyrażające wdzięczność mają odniesienie do Boga. Moi przyjaciele muzułmanie mają setki słów, które sprawiają wrażenie wrośnięcia się w wiarę, a w tym wszystkim Bóg jest bez żadnej wątpliwości. Ateizm tutaj nie istnieje.

10.00 Pierwsza przerwa, a na dziedzińcu mnóstwo kurzu i nieopanowany tłum. Wśród tego zamieszania chodzę ja i mój gwizdek, który raz po raz daje znać o sobie. Niektórych trzeba ukarać, bo grają w piłkę opakowaniami po jogurtach, mimo że już czas na naukę. Potem kawa, obiad we wspólnocie. Wszystko w pośpiechu, bo za chwilę długa przerwa i nieokiełznane towarzystwo na boisku.

12.15 Rozdaję dzieciakom piłki i siadam pod drzewem, obserwując cały teren szkoły. Widzę chłopaka, który wczoraj zgubił zeszyt z fragmentami Koranu. Jestem ciekaw czy nauczył się już czegoś na pamięć. Religii więc tutaj nie uczę, to chyba oczywiste. Prowadzimy szkołę i dajemy świadectwo, choć z tym drugim nie idzie gładko.

15.00 Koniec lekcji. Budynek pustoszeje, a ja mogę iść do kolejnych obowiązków. No i jeszcze chwilka na sjestę.

18.00 Czas na msze św. w innych wspólnotach, gdzie modlę się po francusku. Ciągle mam uczucie, że przekręcam wyrazy, choć siostry zapewniają, że jest dobrze. Kiedy przychodzi czas na homilię, bardzo cierpię, że nie potrafię jeszcze podzielić się refleksją nad Ewangelią. Do poważnych rozważań mój język francuski jeszcze się nie nadaje. W czasie dziękczynienia trafiam na śpiew muzułmanów, który dochodzi zza okna. Nawołują swoich do modlitwy, co staram się przeczekać. Kiedy wszystko milknie – znak krzyża i wracam do domu. Kiedy jadę przez miasto, przy meczecie stoi mnóstwo samochodów. Mężczyźni modlą się dużo i regularnie do Allacha.

21.00 Włączam komputer, a tam rozmowy na wszystkich komunikatorach, maile, praca. Jestem trochę zmęczony, wieczorem planuję pisać dzienniki. No i jutro egzamin z arabskiego.

23.30 Kompleta. Nie chce mi się myć. Może zrobić to rano… bo wśród ludzi trzeba jakoś wyglądać… Pokusa nie do odparcia… Mam przecież tylko sześć godzin snu.