facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2009 - marzec
MISJE. Dni pełne łask

ks. Eugeniusz Wnęk SDB Lufubu, Zambia

strona: 18



Zostałem zaproszony do napisania kilku słów na temat mojej pracy w Afryce. Nie wiem kiedy znowu będę miał dostęp do Internetu, chyba za kilka miesięcy, więc od razu biorę się do dzieła... Pracuję w Lufubu (w Zambii). Uczę tu religii w Salezjańskiej Szkole Rolniczej. Prowadzę też zajęcia sportowe w szkole i oratorium.

To, że spędzam czas z młodzieżą nie tylko w szkole, ale także podczas rekreacji daje mi okazję do lepszego poznania jej. Spędzamy też sporo czasu razem poza zajęciami, na przykład ostatnio, na ich prośbę, co dwa tygodnie, oglądamy w szkole czy w oratorium filmy religijne. Bardzo mnie to cieszy, że wyszli z taką inicjatywą. Wyraźnie widać, jak te filmy ich budują, jak zaczynają zauważać wartości. Szkoda, że takich dobrych filmów brak w ich domach.

Naszą pracą edukacyjną zainteresował się nawet król Mwata Kazembe i pewnego razu zostaliśmy do niego zaproszeni. Wcześniej daliśmy mu krowę jako dar od salezjanów księdza Bosko. Spotkanie było bardzo owocne. Król powitał nas tradycyjnie, jak swoich poddanych. Gdy wszedł, wszyscy musieliśmy uklęknąć na dwa kolana i trzy razy zaklaskać... Lokalni ludzie siedzą na podłodze podczas rozmowy z władcą, a nam pozwolono usiąść w fotelach. Podczas rozmowy zostaliśmy poczęstowani napojami. Wszystko odbyło się w rodzinnej atmosferze. Rozmawialiśmy o naszej działalności wśród miejscowej młodzieży, zwłaszcza o edukacji.

Niedawno obchodziliśmy święto – Dzień Niepodległości. Zorganizowaliśmy dla młodzieży wspólne świętowanie. Rozpoczęliśmy Mszą św., a później były gry i zabawy w tzw. Centrum Farmerskim, pokaz mody strojów tradycyjnych, a także tradycyjne tańce, skecze. Po południu odbyły się mecze. Dziewczęta grały z matkami w netball (gra podobna do koszykówki, ale bez odbijania piłki o ziemię). Z kolei chłopcy z ojcami rozgrywali mecze piłki nożnej. Mnie zaproszono do drużyny ojców. Przegraliśmy tylko 1:0… Na zakończenie imprezy odmówiliśmy wspólnie tajemnicę Różańca, pobłogosławiłem wszystkich i rozdałem cukierki. Prawie cała wioska brała udział w festynie, gorąco kibicując grającym. To była przednia zabawa, wspaniale przygotowana przez młodzież i prowadzona przez animatorów.

Ostatnio w domu pojawia się nam coraz więcej nieproszonych gości. W czasie odmawiania Różańca musieliśmy zabić jadowitego węża, który prawdopodobnie zagubił się na naszym podwórku. Później przed wejściem do mojego pokoju pojawił się skorpion… To wyraźne oznaki zbliżającej pory deszczowej. Trzeba więc być ostrożnym. Można się jednak do tego przyzwyczaić. Trudniej do gwałtownych i niebezpiecznych burz, które pewnie znowu niebawem nadejdą. Ta z listopada na przykład była naprawdę przerażająca. Byłem właśnie w oratorium, gdy nagle piorun uderzył w drzewo, które zaczęło spadać na budynek. Dzięki Opatrzności Bożej – w co bardzo wierzę – drzewo zmieniło kierunek i spadło tuż obok oratorium. Pobiegłem do drugiego budynku, gdzie jest moje biuro. Gdy tam wszedłem, zobaczyłem oderwany i obrócony na drugą stronę dach. Kolejny raz nic mi się nie stało. Dwa razy, w krótkim czasie, Bóg uchronił mnie od niebezpieczeństwa.

Cóż jeszcze? Może jeszcze to, że nasze wyżywienie znacznie się poprawiło, skończyła się przymusowa dieta, choć nadal żyjemy skromnie. Nie mamy też pralki, dlatego wszystko pierzemy ręcznie, a są to niezłe ćwiczenia… Ale utrzymują nas w niezłej kondycji. Nie jest więc źle.

Gorąco Was pozdrawiam i zapewniam o modlitwie.