facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2009 - marzec
GDZIEŚ BLISKO. Szczęście w rozmiarze XS?

Małgorzata Tadrzak-Mazurek

strona: 10



Ojciec Magdy pił, bił matkę i dzieci. Renata zawsze lubiła piękne stroje, chciała być modelką, jej rodziców wciąż nie było w domu, choć bardzo ją kochali, ale miłość wyrażali zwykle prezentami, z czasem coraz droższymi ciuchami. Za to w domu Rafała był „zimny chów” najważniejsze było, żeby – jak ojciec i dziadek – został lekarzem, a jemu robiło się słabo na samą myśl o krwi... U Lucyny można by rzec sielanka, tylko rodzice się rozwiedli, ale to nic, po prostu miała dwa domy... Nie wiedzieć czemu cała czwórka spotkała się na terapii z diagnozą: zaburzenie odżywiania.

Wołanie o pomoc
Magda któregoś dnia po prostu przestała jeść. Sama nie wie dlaczego, może w ramach buntu. Bezradności. A może to był krzyk rozpaczy? Może nie chciała żyć? Stać się niewidzialna? Ma dopiero 16 lat, a już za sobą pobyty w szpitalach (także psychiatrycznych). To cud, że w jej domu ktoś jednak zauważył problem. Jej anoreksja, która o mało nie pozbawiła jej życia, stała się swego rodzaju ofiarą, która może nie uratowała rodziny (rodzice żyją w separacji, bo ojciec nadal pije), ale sprawiła, że mama poszła na terapię i zajęła się dziećmi. Magda leczy się, nadrabia zaległości w szkole, uczy się żyć bez codziennego ważenia, a co najważniejsze próbuje być zwykłą nastolatką.
Renata w którymś momencie poczuła się naprawdę samotna. Sięgnęła po czekoladę, potem drugą, potem chipsy... Pomogło. Było tak błogo i przyjemne. Nastrój się od razu poprawił. A że często czuła się źle, to po jakimś czasie ciuchy od rodziców zrobiły się zdecydowanie za ciasne… A jak nieestetycznie wyglądała. Wpadła więc na pomysł, że to co zje może przecież zwymiotować... I tak było latami, zjadała ogromne ilości jedzenia, z czasem nie tylko słodyczy, a zaraz potem wymiotowała. Dosłownie wszędzie. W bramach, na skwerach, w parkach, nawet na ulicy. Ale za to figura modelki nie zmieniała się. Na terapię trafiła, kiedy się zakochała i nie mogła znaleźć czasu dla chłopaka, bo jej życie składało się wyłącznie z objadania się, wymiotowania i… ukrywania tego.
Rafał od zawsze wiedział, że coś jest z nim nie tak. Od zawsze obsesyjnie myślał o jedzeniu. Co zje za chwilę czy mu wystarczy, czy jak wychodzi, to powinien wziąć ze sobą kanapki... Przechodził różne etapy, był weganinem, stosował dietę optymalną, makrobiotyczną, oczyszczał organizm głodówkami, stosował dietę tysiąca kalorii, kalifornijską, kapuścianą i o jakiej tylko usłyszał. Chudł i tył na przemian. Jedzenie zastąpiło mu podejmowanie decyzji, relacje, niwelowało ból, regulowało nastroje. Było całym życiem, więc o reszcie nie trzeba było już myśleć. I być może nigdy nie wpadłby na pomysł, że je kompulsywnie, gdyby nie dołożył do tego katorżniczych ćwiczeń na siłowni. Tam kompletnie opadł z sił, choć pięknie wyrzeźbił ciało. Był zupełnie wycieńczony. Teraz uczy się ćwiczyć po 10 minut kilka razy w tygodniu i jadać wyłącznie po to, by móc zdrowo żyć.
Lucyna od niedawna pozwala sobie na zjedzenie od czasu do czasu batonika, choć jak sama twierdzi, z trudem przychodzi jej przekonać siebie, że może sobie na niego pozwolić. Z jakichś powodów, choć wydawać się to może niewiarygodne, w którymś momencie uwierzyła, że nie zasługuje na to, by jeść. Przestała więc. Jak to możliwe, że potrafiła to ukryć przed rodziną? Podobno sposobów jest niewiarygodnie dużo. Podobno można z kimś mieszkać latami i nie zauważyć, że ma problemy z jedzeniem. Mama jednak zauważyła, późno bo późno, ale Lucyna trafiła na terapię i uczy się, że jedzenie nie jest czymś złym, a ona nie musi w jakiś szczególny sposób na nie zasługiwać.

Oaza jako remedium?
Trochę szkoda, że ci młodzi ludzie musieli aż tak się pogubić, że nie było przy nich nikogo, kto wcześniej zawróciłby ich z drogi donikąd. Kto pomógłby im stawić czoła przerastającym ich problemom. O wiele trudniej jest im teraz wspinać się do góry, niż gdyby zostali w porę zatrzymani na drodze w dół. Ela miała o wiele więcej szczęścia, choć i jej historia nie jest najweselsza – alkohol w rodzinie, przemoc, nocne ucieczki... Tyle tylko, że ona miała dokąd uciec, kogo zapytać o radę, nie uzależniła się od niczego, nie wpadła w anoreksję czy bulimię (choć miała na przemian etapy głodzenia się z nadmiernym objadaniem), bo po prostu w porę otrzymała pomoc. Ot, któregoś lata po prostu wyjechała na rekolekcje oazowe.
Rzecz jasna jej problemy nie zniknęły dzięki temu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ba nawet tak do końca nie nauczyła się radzić sobie z nimi. Po prostu zupełnie inaczej spojrzała na siebie, otaczający świat. Zobaczyła własną wartość. Swoją godność jako człowieka. „Formacja oazowa bardzo podkreśla godność człowieka – mówi Mirosława Karolewska, salezjańska animatorka oazowa, uczestniczka i organizatorka wielu rekolekcji oazowych – przypomina młodym ludziom, że są stworzeni na obraz i podobieństwo Boże, że są piękni, wyjątkowi, dobrzy. Formuje do dostrzegania swojej wartości, dbania o siebie, umiejętności stawiania czoła problemom, szacunku dla samego siebie i dla innych”.
Ale dlaczego właśnie Ruch Światło-Życie, potocznie zwany oazą, miałby być odpowiedzią na bolączki dzisiejszej młodzieży? Czy te historie naprawdę mogłyby się potoczyć inaczej, gdyby ci młodzi ludzie trafili do oazy? Tego się pewnie nie dowiemy, jasne jest natomiast, że te historie to wołanie o pomoc. Wołanie o uwagę i akceptację, z kołaczącą w tle myślą, że może jak już będę idealna, idealny, szczupła, muskularny, to mnie zauważą... Zasłużę na miłość. I właściwie nie wiadomo dlaczego coraz częściej nieradzenie sobie z rzeczywistością objawia się w agresji skierowanej przeciwko własnemu ciału. Alkoholizm, narkomania – znane, ale że można się uzależnić od jedzenia czy niejedzenia? Dziwactwo naszych czasów? Być może, ale na pewno fakt, który trzeba przyjąć do wiadomości, bo dotyka coraz większej liczby młodych i w skrajnych przypadkach prowadzi do śmierci. Oczywiście można snuć przypuszczenia, że to przez modę, media, lansowanie chudych „wzorców piękności”, kult ciała, młodości... Tylko, że tego nie potrafimy zmienić. Cóż więc możemy?
„Nie mamy wpływu na to czy ktoś zostanie narkomanem czy anorektyczką – mówi ks. Tomasz Motyka, salezjanin, moderator Ruchu Światło-Życie – ale oaza ma wizję formowania młodego człowieka do życia w tym świecie, takim jaki on jest. Proponuje 10 kroków, drogowskazów, ku dojrzałości chrześcijańskiej, których realizacji podejmuje się młody człowiek po pierwszych rekolekcjach. Owocem tego jest „nowy człowiek”. To doskonały program rozwoju osobistego, chroniący przed wieloma współczesnymi zagrożeniami”.

Formacja nowego człowieka
Założycielem Ruchu Światło-Życie był ks. Franciszek Blachnicki. Ks. Kazimierz Lewandowski, salezjanin, zetknął się z nim jeszcze jako kleryk, później spędził u niego na formacji cały rok. „Jest duże podobieństwo tego, co głosił ks. Blachnicki z ideałami wychowawczymi księdza Bosko – mówi ks. Lewandowski. – A właściwie, jak często podkreślał sam ks. Blachnicki, w pracy z młodzieżą wzorował się na księdzu Bosko. Obaj wychowywali w radosnej atmosferze, w otwartości na świat zewnętrzny, nie zamykając się w swoim kręgu, proponując jednak wartości ewangeliczne.”
Tyle tylko, że dla młodego człowieka, dla którego grupa rówieśnicza jest najważniejsza, przyjęcie, a później głoszenie innych wartości i wzorców niż ogólnie lansowane może być niezmierne trudne. „Dlatego potrzeba jest odpowiednia formacja – tłumaczy ks. Kazimierz. – Poza tym nie proponujemy ascezy. To nie tak, że młody człowiek nie może być na przykład modnie ubrany, nie wolno mu podążać za modą. Moda po prostu nie może go zniekształcać. Chodzi o odpowiedni wybór mody, która ma podkreślić wnętrze, a nie wyeksponować, to co zewnętrzne. Cokolwiek niszczy wnętrze człowieka, deprawuje, nie jest modne, np. moda eksponująca wyłącznie seksualność, to nie jest moda. Stosowanie diet, żeby być bardzo szczupłym, to nie jest moda. Moda na ładną sylwetkę, która powoduje, że chłopak ćwiczy ponad siły i zażywa niedozwolone środki, żeby nabierać masy, to nie jest moda. Natomiast naturalne jest, i nie negujemy tego, że młoda dziewczyna, młody chłopak chcą się podobać. Zaprzeczanie temu, nie pozwalanie na to byłoby złem. Proponujemy zwyczajne, dobre metody dbania o sylwetkę – sport, prawidłowe odżywianie się. Proponujemy dobrą modę”.
Ks. Blachnicki był człowiekiem soboru, więc jego oaza nie może proponować młodym ucieczki od świata, a wręcz przeciwnie uczy wejścia w świat, ale ze swoimi wartościami. Nie na zasadzie narzucania swego, ale na zasadzie świadectwa, że można być młodym, żyć Ewangelią, a jednak być radosnym, pogodnym, umieć rozwiązywać problemy a nie uciekać od nich, szukać pomocy, jeśli są za trudne do rozwiązania samemu i przede wszystkim rozwijać się harmonijnie. Nawet w tym świecie powierzchownych mediów, złych mód i wszechobecnej, ogłupiającej reklamy.
„Jeśli mówimy młodym, że mają być inni niż świat od nich wymaga, to ta „inność” ma wypływać tylko z Ewangelii i odwagi świadczenia – wyjaśnia ks. Kazimierz. – A w byciu odważnym mają pomagać sakramenty”.

●●●
Oaza, być może, nie jest panaceum na wszystkie bolączki młodych, ale zaproponowałaby Magdzie Renacie, Rafałowi, Lucynie i proponuje wszystkim młodym uformowanie „nowego człowieka” w nich samych. Nowy Człowiek – to Jezus, do którego prowadzi Maryja. Żeby jednak ukształtować nowego człowieka, trzeba wybrać odpowiednie wartości, styl bycia, zachowań – nową kulturę, nową modę. „Przyjmując wartości ewangeliczne – mówi ks. Lewandowski – nie wpada się w anoreksję, bulimię, w przesadne ćwiczenia, bo nie ciało jest wtedy najważniejsze, nie problemy, które się napotyka, najważniejsza staje się relacja z Jezusem. Wtedy znajduje się równowagę, rozwija się siebie sposób naturalny i zrównoważony”.
Ela podczas swojej formacji dowiedziała się, że w pewnym momencie trzeba powiedzieć „stop”. Głodzenie się i objadanie nie rozwiążą jej problemów. To nie jest sposób na miłość i akceptację. Dowiedziała się też, że nie ma ciała idealnego i że trzeba przyjąć to, co jest. Jeśli teraz nie będzie umiała powiedzieć „stop” później w innych życiowych sprawach też nie będzie tego potrafiła. Dowiedziała się także, gdzie może uzyskać pomoc dla członków rodzin alkoholików.
Jeśli wnętrze młodego człowieka jest prawidłowo uformowane, to mimo przeróżnych problemów na jakie napotka nie wpadnie w uzależnienie, zaburzenie odżywiania, nie ulegnie złej modzie… Nie tak straszne będą mu współczesne zagrożenia. A oaza kształtuje wnętrza młodych ludzi, często tych najbardziej zagubionych i posyła ich w świat, by świadczyli wśród tych nadal zagubionych i cierpiących. I robi to w takim klimacie, jak kiedyś ksiądz Bosko – radości, akceptacji, zaufania i po prostu miłości.