facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2006 - lipiec/sierpień
DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW. Ukryte skarby

Małgorzata Tadrzak - Mazurek

strona: 10





Pojęcie „Dorosłe Dzieci Alkoholików” (DDA) zaczyna być coraz powszechniej znane. Coraz więcej się mówi i pisze o syndromie DDA. Ale skąd ta sprzeczność w nazwie? Jak można być jednocześnie i dorosłym, i dzieckiem? Można. Dorosłe Dzieci Alkoholików fizycznie stają się dorosłymi, podejmują życiowe role dorosłych – są żonami, mężami, rodzicami, pracownikami, ale nadal czują się jak małe, zagubione, wylęknione, niepewne siebie dzieci, potrzebujące akceptacji, zainteresowania, pomocy. Otoczenie wokół nich się zmieniło, ale oni nadal stosują mechanizmy wyniesione z chorych domów, utrudniające im prawidłowe postrzeganie siebie i świata, a także zdrowe relacje. Nie pozwolono im tak naprawdę być dziećmi, ale także nie pozwolono im dojrzeć, dorosnąć.
Według statystyk alkoholizm dotyka lwią część naszego społeczeństwa, niektórzy specjaliści mówią wręcz o prawdziwej epidemii. Według danych nieoficjalnych jest jeszcze gorzej niż wynika ze statystyk. Czasy niewątpliwie sprzyjają rozwojowi uzależnień wszelkiego typu, zatem obok alkoholizmu, coraz dotkliwszy staje się problem uzależnień od hazardu, seksu, Internetu, pracy itp. Podobno jedna osoba uzależniona jest w stanie „zarazić” swoją chorobą nawet do 10 osób. Bo uzależnienie jest zaraźliwe. I nie znaczy to wcale, że przebywając z alkoholikiem, stajemy się alkoholikami, ale każda osoba przebywająca blisko alkoholika staje się koalkoholikiem, czyli osobą współuzależnioną. Rodzina czy wspólnota zaczyna żyć wg rytmu picia uzależnionego. Najpierw wszystko obraca się wokół ukrywania tego faktu, tuszowania, zacierania śladów, brania na siebie zadań i obowiązków alkoholika, usprawiedliwiania go. To taka mobilizacja w obawie przed kompromitacją – żeby tylko nikt się nie dowiedział. Po tej fazie działania koncentrują się na organizowaniu pomocy alkoholikowi, nakłanianiu do leczenia, podjęcia terapii. I znowu wszystko skupia się na pijącym, roztacza się nad nim opiekę i wszechogarniającą kontrolę. Wszystko to powoduje taki stres i takie napięcie, że żadna rodzina ani żadna wspólnota nie jest w stanie sobie z tym poradzić. Pojawiają się awantury, wzajemne oskarżanie. Nikt nie czuje się dobrze ani bezpiecznie.

Dzieci

Najgorzej w tym wszystkim mają się dzieci, bo one do prawidłowego rozwoju potrzebują miłości, bezpieczeństwa, spokoju, opieki, akceptacji, zainteresowania, a cała uwaga w domu z chorobą alkoholową skierowana jest w stronę osoby pijącej. Rodzic pijący zajęty jest nałogiem, rodzic niepijący skupia się na kontrolowaniu pijącego i bierze na siebie wszystkie domowe obowiązki, jest zatem zmęczony, sfrustrowany i bardzo często w depresji.
Normalny rozwój w takich warunkach nie jest możliwy. W takich domach dzieci nie mają zaspokajanych potrzeb, właściwie są niepotrzebne. Doświadczają przemocy psychicznej, a niejednokrotnie także fizycznej. Właściwie nigdy nie są pewne, co może się wydarzyć za chwilę. Żeby więc przetrwać uczą się postaw, reguł, zachowań, ról, które pozwalają im funkcjonować w tym niezdrowym środowisku. To wszystko ma ogromnie negatywne konsekwencje w dorosłym życiu.
Dzieci z domów z chorobą alkoholową wcielają się niekiedy w rolę „bohatera rodzinnego”. Starają się być nienaganne we wszystkim, zawsze wszystko robić najlepiej. Są bardzo grzeczne, posłuszne, ambitne, osiągają sukcesy. Opiekują się rodzicami – tym pijącym i niepijącym – rodzeństwem. Czasem stają się rodzicami dla własnych rodziców. Są nad wyraz dojrzałe, biorą na siebie odpowiedzialność za wszystko, co się dzieje w domu, w tym także za rodziców. Starają się być perfekcyjne, kontrolować wszystko. Są bardzo często stawiane za wzór przez nauczycieli innym dzieciom. Są takim sztandarem dla rodziny, która manifestuje: popatrzcie u nas wszystko w porządku, widzicie, jakie mamy dziecko, gdyby coś było nie tak, przecież nie mielibyśmy tak idealnego dziecka. Inną rolą przybieraną przez dzieci alkoholików jest „kozioł ofiarny”. Takie dzieci wciąż stwarzają kłopoty, pakują się we wszystkie możliwe afery, są niesforne, agresywne, nadpobudliwe. Starają się skupić na sobie uwagę rodziny, odciągając ją tym samym od alkoholika, ale nie tylko rodziny, także społeczności zewnętrznej. To tak jakby rodzina mówiła: to z tym mamy największy problem, a nie z alkoholizmem. Czasami dzieci przyjmują także rolę „dziecka zagubionego”, „dziecka we mgle”. Dzieci te starają się tak funkcjonować, jakby ich w ogóle nie było, jak najmniej zwracać uwagę na siebie i swoje potrzeby. Są zazwyczaj bardzo ciche, samotne i bardzo cierpiące. Uciekają w świat fantazji, bywa, że bardzo dużo czytają. Próbują żyć tak, jakby nie zauważały, że wokół coś się dzieje. Mogą też przyjmować rolę „maskotki rodzinnej”, „klowna”, wtedy bez przerwy dowcipkują, rozśmieszają, starają się być w centrum uwagi. W ten sposób próbują odwrócić uwagę od istoty domowego problemu, od alkoholizmu. Robią wszystko, żeby łagodzić napięcia. Często też to one są wysyłane, żeby udobruchać alkoholika.
Dzieci alkoholików przyjmują różne role w różnym czasie, mogą się także identyfikować z kilkoma na raz. Role te właściwie nie występują w czystej postaci. W dorosłym życiu trudno się ich jednak pozbyć. Coś co pozwalało przetrwać w nieprzyjaznym i niezdrowym środowisku patologicznej rodziny, w dorosłym życiu okazuje się zbędnym bagażem. Utrudnia normalne funkcjonowanie. Problem polega jednak na tym, że ci, którzy wyszli z takich domów, nie wiedzą o tym. Są tak zżyci z tymi rolami, że stanowią one część ich osobowości. Do tego dochodzą zasady wyniesione z rodziny alkoholowej: po pierwsze „nie mów” (nic nie wolno wynosić poza dom), „nie czuj” (gdyby nie zamrożenie uczuć, nie byłoby możliwe przetrwanie w takiej rodzinie), „nie ufaj” (nie można przecież wciąż ufać zapewnieniom, które nigdy nie są spełniane).

Bagaż na życie

Dorosłe Dzieci Alkoholików wchodzą więc w dorosłe życie z bagażem, który im poważnie w tej dorosłości przeszkadza. Po pierwsze bez poczucia własnej wartości. Bardzo często nie radzą sobie ze swoimi emocjami, czują się samotne i wyizolowane, często się wstydzą, bywają niepewne i zakłopotane. Muszą więc wciąż potwierdzać swoją wartość, w oczach swoich i innych. Są wciąż niepewne. Zazwyczaj wybierają zatem prestiżowe zawody lub takie, w których mogą się poświęcać dla innych. Ich ulubione zawody – to lekarz, prawnik, nauczyciel. Wiele zostaje księżmi, siostrami zakonnymi. Nigdy jednak nie czują się z siebie zadowolone, bez względu na to, co osiągną. Wciąż zabiegają o akceptację. Właściwie do tego sprowadza się ich dorosłe życie. Tak dbają o zaspokajanie potrzeb innych, że niekiedy gubią po drodze własną tożsamość. Każda krytyka jest w takich warunkach dramatem, odrzuceniem, a odrzucenia boją się najbardziej, zrobią więc niemalże wszystko, żeby go uniknąć. Boją się w związku z tym konfliktów i unikają ich, rezygnując z siebie. Żyją więc w ciągłym napięciu i lęku. Strach jest podstawą właściwie większości ich decyzji. Także tych najważniejszych. W życiu ustawiają się w pozycji ofiary, osoby przyzwyczajonej do doznawania krzywd, pozwalają innym decydować o sobie, nie potrafią się bronić, są zależne od innych. Pozwalają przekraczać swoje granice, bo nawet nie wiedzą, że mogą je mieć. Na domiar wszystkiego towarzyszy im nieustanne poczucie winy. W rezultacie nie mogą także tworzyć zdrowych związków, powielają chore wzorce wyniesione z domu. Wpadają w to, od czego najbardziej uciekali. Najczęściej mylą miłość z litością, mają skłonność do kochania tych, których mogliby ratować z zagrożenia. Nie przyglądają się swoim uczuciom, bo jest to dla nich zbyt przerażające. Nie zatrzymują się nad sobą, nie myślą, tylko wciąż uciekają, m.in. w zajmowanie się innymi, byle nie sobą.
To wszystko powoduje, że albo same zaczynają pić czy popadać w inne nałogi (a obciążenie genetyczne powoduje, że uzależniają się czterokrotnie szybciej od innych), albo poważnie chorować, m.in. na depresję, ale także somatycznie. A ponieważ nie rozumieją, co się z nimi dzieje, pielgrzymują od lekarza do lekarza. Niekiedy trafiają do egzorcystów, niekiedy myślą, że popadają w chorobę psychiczną.

Nadzieja

Jest jednak nadzieja. I coraz więcej osób ma tego świadomość. Jest możliwość skorzystania z terapii, a także z grup samopomocowych. Jest możliwość pozbycia się tego bagażu i doświadczenia godnego, spokojnego życia. Trzeba jednak zdiagnozować problem. I tu tkwi pułapka, bo funkcjonujący stereotyp alkoholika – to alkoholik w ostatnim stadium choroby, ten który leży na ulicy i pije denaturat, a rodzina chodzi obdarta i wyjada resztki ze śmietnika. Tymczasem alkoholizm jest obecny w wielu tzw. dobrych domach, dobrze sytuowanych rodzinach, gdzie z pozoru życie wygląda sielankowo, o których nawet nie pomyślelibyśmy, że coś może być nie tak. Ba, którym często zazdrościmy, bo tak idealnie na zewnątrz się kreują. To w takich rodzinach ojciec może sączyć sobie co wieczór winko czy piwko, to tam dzieci mogą się czuć zaniedbane emocjonalnie, to tam matka nieradząca sobie z samotnością robi sobie z dzieci partnerów (literatura to zjawisko nazywa dosadnie ,,kazirodztwem emocjonalnym’’), bo ojciec zrobił sobie partnerkę z wódki. To w takich domach relacje są zaburzone – dzieci nie tylko nie otrzymują, ale jeszcze dają rodzicom. I z takich domów wychodzą pokaleczeni dorośli, z ogromnym, chorym poczuciem lojalności wobec swoich bliskich, które nawet w dorosłym życiu nie pozwala im przeciąć pępowiny. Nie pozwala im żyć swoim życiem.
Jest jednak inna strona tego medalu – być może w myśl ewangelicznych słów: Gdzie zaobfitował grzech, tam jeszcze bardziej rozlała się łaska – DDA są ludźmi niezmiernie wrażliwymi, uczynnymi, pomocnymi, inteligentnymi, lojalnymi, potrafią być doskonałymi, niezawodnymi przyjaciółmi. Miewają niesamowitą wyobraźnię, są nieprzeciętni. Trzeba tylko pomóc im wydobyć to bogactwo z ogromu lęków, nerwic, depresji i innych chorób. Ale jest to możliwe!

Literatura:
1. Janet G. Woititz, Dorosłe Dzieci Alkoholików
2. Melody Beattie, Koniec współuzależnienia
3. R. Hemfelt, P. Meier, F. Minirth, Miłość to wybór
4. Janet G. Woititz, Lęk przed bliskością
5. T. L. Cermak, J. Rutzky, Czas uzdrowić swoje życie