facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2012 - grudzień
SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Prosta konsekwencja wychowania

ks. Marek T. Chmielewski SDB

strona: 10



Nie ulega wątpliwości, że ksiądz Bosko niezwykle cenił męczeństwo i przykład męczenników.

Pośród salezjańskich świętych, błogosławionych, kandydatów do chwały ołtarzy, osób zmarłych w opinii świętości najwięcej jest… męczenników. Są liczniejsi niż wszyscy salezjańscy wyznawcy razem wzięci. Ich listę otwierają pierwsi męczennicy salezjańscy z Chin – bp. Alojzy Versiglia i ks. Kalikst Caravario. Po nich następują salezjańscy męczennicy czasów wojny domowej w Hiszpanii, ofiary terroru hitlerowskiego – między innymi bł. ks. Józef Kowalski i błogosławieni wychowankowie oratorium salezjańskiego w Poznaniu – oraz reżimu komunistycznego w ZSRR, Czechach, Słowacji i na Węgrzech. U jej końca odnajdziemy Julio Roccę i Seana Devereuxa, wychowanków i wolontariuszy salezjańskich zamordowanych na misjach w ostatnich dziesięcioleciach ubiegłego wieku oraz ks. Marka Rybińskiego, męczennika z Tunezji, dosłownie z ostatnich chwil. Możemy tylko domyślać się, że wraz z upływem czasu i kolejnymi powiewami wolności, jakie ogarną nowe obszary świata, dotrą do nas informacje o męczennikach salezjańskich np. z Wietnamu, Kambodży, Rwandy czy Sudanu. Pierwsi z tej długiej listy znali osobiście księdza Bosko. Bp. Versiglia został przyjęty na Valdocco (1885 r.) przez samego założyciela salezjanów. Inni byli wychowankami pierwszych salezjanów. Ks. Caravario w 1917 r. rozpoczął naukę w gimnazjum na Valdocco.

Czy sam ksiądz Bosko, a potem salezjanie, stosowali w oratoriach i innych dziełach wychowawczych jakiś specjalny rodzaj szkolenia lub formacji zmierzającej do przygotowywania ludzi na śmierć męczeńską? Nic z tych rzeczy! W intencjach i w działaniach praktycznych księdza Bosko próżno szukać jakichkolwiek przejawów nadzwyczajnego przygotowywania lub indoktrynowania wychowanków w tym względzie. Nie ulega wątpliwości, że ksiądz Bosko niezwykle cenił męczeństwo i przykład męczenników. Dawał temu wyraz choćby poprzez publikowanie żywotów świętych męczenników (np. świętych Piotra, Pawła, Wawrzyńca, Pankracego, Polikarpa oraz papieży Lucjusza, Stefana, Kaliksta, Linusa). Nie są one jednak formą namawiania do męczeństwa, a wpisują się raczej w nurt działalności apologetycznej księdza Bosko, któremu zależało na pokazywaniu czytelnikom blasku bijącego ze świetlanych momentów historii Kościoła. Niewielkie broszury księdza Bosko o męczennikach nie były podręcznikami dla przyszłych katolickich „kamikadze ducha”. Miały ich umoralnić, umocnić w wierze, wychowywać, zachęcić do tego, aby wychowankowie byli wytrwali w dobrym wypełnianiu prostych, powtarzających się codziennie obowiązków wynikających z ich stanu.

A jednak pedagogia księdza Bosko zaszczepiona pokoleniom salezjanów wydała rzesze męczenników. Jak to było możliwe? W Oratorium na Valdocco nie było wychowania do męczeństwa. Było zwyczajne salezjańskie wychowanie. To ono tak wpłynęło na tych, którzy je odebrali, że w odpowiednim momencie życia sprostali najtrudniejszej próbie. Wszystko zaczyna się od najgłębszego przekonania księdza Bosko, który od pierwszych chwil życia wiedział, że „człowiek żyje po to, aby oddać chwałę Bogu”, aby Mu służyć. Ta prawda w życiu księdza Bosko była jak wskazówka kompasu. Wiedział, że Boga nie można zdradzić, utracić, bo to byłoby największym nieszczęściem. Wyparciem się siebie, swej tożsamości. Sam tak żył i robił wszystko, aby w sercach, w sumieniach jego chłopców królowało poczucie bojaźni Bożej. Nie strachu przed Bogiem, ale obawy o to, aby Boga nie stracić. Wszystko inne było pochodną tej prawdy. Trzeba bronić papieża, bo gdzie papież tam Kościół. Trzeba bronić Kościoła, bo poza nim – jak wtedy wierzono – nie ma zbawienia. Porządek jest tam, gdzie jest religia. Prawdziwą religią – jak wtedy mówiono – jest katolicyzm. Trzeba go propagować i bronić. Modlitwa, sakramenty, kształcenie wychowanków, klimat rodzinny, duch radości, świętowania, podtrzymywanie tradycji, poczucie wspólnoty, personalizm w relacjach, szacunek dla chłopców są w służbie tej jednej prawdy: nie stracić Boga!

Zwyczajne salezjańskie wychowanie: religia, która pokazuje ideały, rozum, który podaje zasady i uczy dróg, po których trzeba kroczyć do ideałów i miłość wychowawcza, która zniewala, pokonuje opory, dodaje odwagi, sprawia, że młodzi zakochają się w Bogu, że kochają Kościół, że nawet w obliczu śmierci tej miłości się nie wyrzekną. Jeśli tak jest, to nie możemy się dziwić. To, co z serca, w duchu i stylu księdza Bosko damy młodzieży, wydawać będzie kolejnych męczenników.