facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2010 - lipiec/sierpień
ONA I ON BOGACTWO RÓŻNIC. Być jak mężczyzna

ks. Andrzej Godyń SDB

strona: 23



Różnica między troską o dobro i prawa kobiet a feminizmem jest jak różnica między krzesłem a krzesłem elektrycznym. To żart tylko z pozoru. Od czasu, kiedy najważniejszym postulatem feminizmu stało się „prawo” kobiet do aborcji, ten ekstremistyczny lewicowy ruch stał się jednym z głównych nurtów antykultury, którą Jan Paweł II, nie bez przyczyny, nazywał „cywilizacją śmierci”.

Próby zbudowania nieba na ziemi nieodzownie kończą się stworzeniem piekła. Na początku jest wiara, że niesprawiedliwość trzeba zwalczać (nie w odniesieniu do konkretnych ludzi i sytuacji, ale systemowo). Że trzeba ruszyć z posad bryłę świata, by wszyscy byli szczęśliwi. To znaczy wszyscy, którzy przeżyją, bo rewolucja wymaga ofiar. Na koniec idealizm i dobre chęci rewolucyjnych pięknoduchów pełnią już tylko rolę piekielnego bruku.


Sieroty po Marksie

Warunki życia i pracy robotników w XIX w., w czasach rozwijającego się dzikiego kapitalizmu, często były straszne. Zauważał to nie tylko Karol Marks. Św. Jan Bosko znaczną część swojej aktywności poświęcił obronie młodych pracowników przed niesprawiedliwością i wyzyskiem. Jednak Marksa nie zadowalało szukanie rozwiązań dających możliwość wspólnego budowania bardziej sprawiedliwego ładu społecznego. Chciał rewolucji. Wierzył, że tylko całkowita zmiana struktur gospodarczych, społecznych i politycznych stworzy takie warunki życia, w których klasa robotnicza nie będzie wyzyskiwana. Utopię, którą sobie wymyślił, nazwał komunizmem. Była to materialistyczna wizja czasów mesjańskich, gdzie „lew i cielę paść się będą społem”. Dziś wiemy, że nie było w historii świata drugiego systemu, który zadałby tak wiele cierpień, zagłodził, zamęczył w łagrach i wymordował tak wiele istot ludzkich. Skali jego zbrodniczej skuteczności nie dorównał nawet hitlerowski faszyzm.

Kiedy komunizm okazał się bankrutem, jego ideologiczni spadkobiercy głównie na zachodzie Europy (na wschodzie złudzenia skończyły się wcześniej) musieli znaleźć sobie nowy zastępczy proletariat. Na jego miejsce wyznaczyli nowe klasy „uciskanych”: mniejszości etniczne, rasowe, seksualne. A także kobiety. Nie zrezygnowali natomiast z iluzji, że ludzie będą szczęśliwi, jeśli tylko stworzy się im do tego odpowiednie warunki. A ściślej, jeśli stworzy je państwo, a nie oni sami.


Błędna antropologia

Tak jak niesprawiedliwość społeczna w XIX w., krzywda Murzynów w Stanach Zjednoczonych, niechęć wobec Żydów, Cyganów czy imigrantów z krajów trzeciego świata nie były wydumane (choć relacje te są zawsze bardziej złożone niż schemat: dobrzy prześladowani, źli oprawcy), podobnie nie są wymyślone historie kobiet, które cierpiały i cierpią z powodu alkoholizmu ojców i mężów, przemocy, zdrady, porzucenia, nieodpowiedzialności, braku pomocy w wychowaniu, nierównego podziału obowiązków domowych, nierównego traktowania w pracy, ubóstwa itd. Tylko że lekarstwo proponowane przez lewicowych ideologów jest gorsze od choroby.

Feminizm to postmarksistowska ideologia głosząca, że płcie: męska i żeńska są ze sobą zantagonizowane, że kobiety są traktowane gorzej niż mężczyźni, a winę za to ponosi „patriarchalna”, tradycyjna kultura, której dotychczasowe struktury społeczne podporządkowywały kobietę mężczyźnie. Zmiana tej niekorzystnej sytuacji nastąpi, jeśli państwo zapewni kobietom te same możliwości, które mają mężczyźni. Aby tak się stało, należy przełamać „stereotypy” zakorzenione w tradycyjnych społeczeństwach, zgodnie z którymi najważniejszą rolą kobiety jest urodzenie i wychowanie dzieci. Trzeba też zapewnić kobietom takie same możliwości pracy zawodowej i obecności w życiu politycznym.


Kultura czy natura

Istotą feministycznego błędu jest zaprzeczenie prawdziwej naturze ludzkiej płciowości. Feminizm przyjął ideologiczne założenie, że różnice w traktowaniu mężczyzn i kobiet nie wynikają z prawa naturalnego, tzn. z różnej natury kobiety i mężczyzny, ale z uwarunkowań społecznych. Zgodnie z postmarksistowską optyką, zmiana tych uwarunkowań zapewni kobietom taki sam standard życia, jakim cieszą się mężczyźni, wyrówna szanse, wprowadzi równe prawa, przez co wyeliminuje niesprawiedliwe traktowanie kobiet, a gwarantem tego stanu rzeczy będzie państwo.

W rzeczywistości tym, co decyduje o – równym w godności, ale różnym w przejawach – statusie społecznym mężczyzn i kobiet, jest odmienność ich natury. Nie sposób tutaj opisać ogromu różnic wyrażających się w odmiennym sposobie mówienia, postrzegania rzeczywistości, rozwiązywania problemów, wchodzenia w relacje, podejścia do pracy, wychowania, odpoczywania. Nie przez przypadek feministki dyskredytują tezy typu „kobiety są z Wenus, mężczyźni z Marsa”, a w przedszkolach zmuszają chłopców do zabawy lalkami. Dla feminizmu są to jedynie kulturowe stereotypy, które trzeba wyeliminować.

Paradoksalnie, największym błędem feminizmu jest zanegowanie kobiecości. To, co dla większości kobiet jest najważniejszym życiowym spełnieniem – macierzyństwo, dla feminizmu jest największą przeszkodą w osiągnięciu tych celów, w których tradycyjnie spełniają się mężczyźni. Przekazywanie życia, które we wszystkich kulturach jest dla kobiety szczęściem (choć okupionym wielkim trudem) i błogosławieństwem, w oczach feministek uniemożliwia albo znacznie utrudnia kobiecie bycie „jak mężczyzna” – zrobienie kariery zawodowej, społecznej, politycznej. Jak nietrudno zauważyć, w tej perspektywie kolejnym po mężczyźnie wrogiem kobiety staje się dziecko. To stąd bierze się najważniejszy postulat feminizmu – „prawo” do aborcji oraz ogólnodostępnej antykoncepcji, refundowanej przez państwo, jak inne leki (tak jakby płodność była chorobą).

Walka o prawa kobiet wzięła się z poczucia rzeczywistych niesprawiedliwości. Emancypantki z końca XIX w. chciały, by kobiety mogły się uczyć, miały prawa wyborcze, mogły – jeśli będą chciały – uczestniczyć na równych prawach w życiu publicznym. Współczesny feminizm za niesprawiedliwe uważa macierzyństwo, a możliwość zabicia przez matkę własnego dziecka za prawo człowieka (nie dostrzegając, że aborcja to najwygodniejsze rozwiązanie nie dla kobiety, ale dla nieodpowiedzialnego ojca). Nie dziwi więc, że feministki nie interesują się sytuacją zwalnianych włókniarek, czy źle wynagradzanych pielęgniarek, ale chętnie wykreują na medialną gwiazdę matkę, której nie udało się zabić własnego dziecka, albo zrobią wszystko, by wymusić na 14-latce przeprowadzenie aborcji. Trudno o bardziej ekstremistyczną ideologię, a jej popularność wśród elit jedynie potwierdza diagnozę Jana Pawła II, że nasza cywilizacja jest w coraz większym stopniu cywilizacją śmierci.


Wychowywać do miłości

Wśród instytucji, które feminizm uważają za szczególnie wrogie, na jednym z pierwszych miejsc jest Kościół katolicki. Nie tylko dlatego, że jego hierarchię stanowią mężczyźni, ani nawet dlatego, że kobiety chętniej się z nim utożsamiają. Głównym powodem jest to, że dla Kościoła receptą na niesprawiedliwość nie jest walka, ale miłość. Feminizm rodzi się z poczucia skrzywdzenia, jednak feministyczne rozwiązanie problemu jest sprzeczne z naturą kobiety – każe jej być jak mężczyzna: samowystarczalną, niezależną, bez zobowiązań. Feminizm – wobec męskiego egoizmu, wzywa do egoizmu także kobiety.

Kościół głosi, że z modlitwą i pomocą Bożą miłość można naprawiać, odbudowywać, odkrywać jej coraz głębsze znaczenia, ofiarowywać. Na pewno istnieją sytuacje, w których ze względu na dobro dziecka lub swoje, kobieta musi domagać się separacji od męża. Ale w większości przypadków wystarczy odpowiednia pomoc dana małżonkom, by przetrwali wpisane w związek kryzysy – w imię Boga, wzajemnej miłości i dla dobra dzieci. Kościół, jako oblubienica Chrystusa, wie o czymś, z czym feminizm, który jest ideologią osób głęboko zranionych w miłości, nie potrafi się pogodzić. Kobieta, jeśli jest kochana – chce ofiarować siebie tym, których kocha i którzy są na tyle dojrzali, by dar ten przyjąć i odwzajemnić.