facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2010 - lipiec/sierpień
WYCHOWANIE - SYSTEM ZAPOBIEGAWCZY. KOEDUKACJA pomoc czy przeszkoda

ks. Leszek Zioła SDB

strona: 4



Spór na temat koedukacji trwa nieprzerwanie od wielu lat. Dyskusje dotyczące zalet i wad wspólnego kształcenia dzieci i młodzieży obojga płci toczą się zarówno na oficjalnych, choć ograniczonych (co do zakresu poruszanej tematyki) płaszczyznach ministerialnych, jak i podczas wielu prywatnych rozmów.

Przeciwnicy zjawiska koedukacji prześcigają się w argumentach dyskredytujących wspólne nauczanie dziewcząt i chłopców. Po pierwsze, twierdzą, że wprowadzenie koedukacji do szkół to wymysł nowoczesnej cywilizacji, a nie idea potwierdzona naukowymi badaniami. Gdyby nie emancypacyjne zrywy kobiet, nauka dzieci w dwóch osobnych grupach byłaby bezsporną normą społeczno-polityczną. Po drugie, edukacja niezróżnicowana utwierdza stereotypy dotyczące uzdolnień dzieci (dla przykładu: chłopcy to umysły ścisłe, techniczne; dziewczęta – humanistki).
Amerykańscy psycholodzy zwracają uwagę, że warunki panujące w koedukacyjnej szkole nie dają dziewczynkom i chłopcom równych szans i nie dostosowują się do ich naturalnych potrzeb. Podobno koedukacja blokuje możliwości rozwoju edukacyjnego najmłodszych, co przejawia się w ten sposób, że chłopcy – chcąc uniknąć ośmieszenia – nie lubią zajęć z muzyki, a dziewczęta – ze strachu przed porażką – uparcie nie znoszą lekcji matematyki. Na tej podstawie zakłada się, że w klasach czysto męskich lub czysto żeńskich szablonowe myślenie na temat zainteresowań i preferencji przedmiotowych już z założenia nie ma racji bytu. Możliwość dowartościowania predyspozycji indywidualnych to główny argument przeciw koedukacji.

Koedukacja a wychowanie
Niezależnie od ilości i jakości zaprezentowanych poglądów próba przerwania polemiki na temat negatywnych skutków lub sugerowanych pułapek koedukacji w szkołach wydaje się niemożliwa. Problem nabiera jednak nowego znaczenia w momencie skonfrontowania koedukacji z tematyką czysto wychowawczą. Celowo rozkładam pojęcie koedukacji na czynniki pierwsze – to znaczy na kształcenie i wychowanie, jako na dwa zagadnienia wymagające osobnego komentarza. Czego innego bowiem dotyczy problem zróżnicowania płci w placówkach oświatowych (tu przede wszystkim chodzi o tempo, sposób i schematyzm przyswajanej wiedzy), a czego innego dotyczy ta sama kwestia w kontekście placówek opiekuńczo-wychowawczych (tu pytanie o znaczenie koedukacji jest uwarunkowane rodzajem instytucji i metodami, na których opierają one swoje działania).
Nie ulega wątpliwości, że koedukacja w wychowaniu jest zagadnieniem trudnym, kontrowersyjnym, ale i ważnym z punktu widzenia jej wpływu na całościowo pojęty rozwój dziecka. Warto zacząć od tego, że koedukacja jest naturalnym środowiskiem młodego człowieka właściwie od momentu jego przyjścia na świat. Mamy z nią do czynienia w rodzinie. W wielu naszych domach potomstwo wychowuje się w otoczeniu i przy wsparciu przedstawicieli obojga płci: mamy i taty. To poprzez obserwowanie postępowania dorosłych, zarówno dziewczęta, jak i chłopcy uczą się zdrowych relacji w stosunku do płci przeciwnej. Rodzina jest wartościową, pierwotną grupą społeczną również w tym aspekcie.

Brak wzorców
Niestety, w niezliczonych przypadkach brakuje w rodzinach prawidłowych wzorców do naśladowania. Placówki opiekuńczo-wychowawcze przepełnione są dziećmi, które – na przykład na skutek alkoholizmu, niewydolności ekonomicznej, niezaradności życiowej dorosłych – nie mogą wzrastać we własnych rodzinach. Zapotrzebowanie na nowe domy, otwarte dla dzieci i młodzieży, jest ogromne. Także salezjanie od lat realizują swój charyzmat w tym zakresie, prowadząc szereg placówek wychowawczych, socjoterapeutycznych i resocjalizacyjnych. Wydawać by się mogło, że zgodnie z ideą księdza Bosko, przedsięwzięcia te powinny być skierowane tylko dla chłopców (ośrodki, internaty prowadzone przez zakonników) lub tylko dla dziewcząt (ośrodki, internaty prowadzone przez siostry zakonne). Tymczasem praktyka pokazuje, że kwestia koedukacji w wychowaniu zależy od rodzaju prowadzonej przez zgromadzenie salezjańskie placówki.
W przypadku młodzieżowych ośrodków opiekuńczo-wychowawczych lub młodzieżowych ośrodków socjoterapii koedukacja nie jest dobra i nie zgadzamy się na nią. I nie ma w tym nic dziwnego, bowiem umieszczenie w jednym domu dziewcząt i chłopców z „rozdrapaną przeszłością”, zaburzonym zachowaniem, wulkanem sprzecznych emocji, niedookreśloną tożsamością, z nieharmonijnym systemem wartości i rozchwianą seksualnością grozi serią niepotrzebnych zdarzeń i nieporozumień. Więcej, domy młodzieży przeznaczone tylko dla chłopców (prowadzone przez salezjanów np. w Trzcińcu, Różanymstoku, Rzepczynie) są nadzieją na to, że możliwe jest „popracowanie” przez kilka lat nad młodym człowiekiem – nad jego poczuciem własnej wartości, samodzielnością i szacunkiem dla płci przeciwnej – tak, aby po opuszczeniu ośrodka, wkraczając w dorosłe życie, był uczciwym obywatelem i odpowiedzialnym, przygotowanym do swojej roli partnerem życiowym. Tam, gdzie od podstaw należy pracować nad ukształtowaniem prawidłowego systemu norm społecznych, zasad życiowych i światopoglądu, koedukacja jest absolutną przeszkodą wychowawczą burzącą podstawowe metody salezjańskiego systemu wychowawczego.

Jak w rodzinie
Innego rodzaju placówką (diametralnie odbiegającą od form i środków stosowanych w dużych ośrodkach czy internatach) są salezjańskie domy dziecka. Tu, w jednym domu, który atmosferą i regułami funkcjonowania ma przypominać rodzinę, wspólnie mieszkają chłopcy i dziewczęta (czasami rodzeństwa). Na przykładzie Domu Dziecka działającego przy Szkołach Salezjańskich w Szczecinie widać, jak wielką pomocą wychowawczą może być koedukacja. W mieszanej grupie dziesięcioosobowej wspólne przebywanie, praca, zamieszkiwanie, działanie chłopców i dziewcząt jest przydatnym i wartościowym doświadczeniem, procentującym w przyszłości.
W niewielkim gronie dobrych, choć doświadczonych życiowo dzieci, nie ma mowy o żadnych dewiacjach. Przeciwnie, w codziennych niewymuszonych sytuacjach starsi chłopcy uczą się szacunku dla kobiet (przepuszczanie w drzwiach, komplementowanie, pierwszeństwo), nabywają naturalnej umiejętności nawiązywania relacji z płcią przeciwną oraz mają możliwość obserwowania, jak może zachowywać się kobieta w zależności od nastroju czy samopoczucia. Co więcej, poprzez wspólne mieszkanie z dziewczętami (w różnym wieku) rodzi się pomiędzy dziećmi szczególna więź, która powoduje, że chłopcy bronią dziewcząt i nigdy nie pozwolą, żeby stało się im coś złego. Koedukacja (jak w rodzinie) przyczynia się także do prawidłowego rozwoju dziewczynek. Wiedzą one, że są akceptowane niezależnie od tego, jak wyglądają i jak się zachowują. Uczą się, że z chłopcami trzeba rozmawiać o konkretach – prosto (często pytają ich o radę). Więcej, doskonale wchodzą w role społeczne (na przykład niebywałą frajdę sprawia dziewczętom przygotowywanie dla chłopców jajecznicy, za co są chwalone przez cały posiłek). I najważniejsze: dziewczęta mają pewność, że na chłopców zawsze mogą liczyć.
Kwestia koedukacji w sytuacji umieszczenia w jednym domu rodzeństwa w ogóle nie podlega dyskusji. Starszy brat lub siostra to dla maluchów skarb. To oni najczęściej zastępują im rodziców. Nie wyręczając wychowawców, w specyficzny dla siebie sposób doglądają młodszego rodzeństwa, dbając o całą gamę szczegółów – od higieny począwszy, a na odwadze w samodzielnym załatwianiu swoich spraw skończywszy.

●●●
Placówki wychowawcze – często jedyny ratunek dla dzieci – będą istnieć tak długo, jak długo najmłodsi będą potrzebowali pomocy. Jednak dzieła salezjańskie będą funkcjonować dopóty, dopóki będą prowadzone dobrze! Salezjanie i świeccy na co dzień natrafiają na szereg problemów i wątpliwości. Jednym z nich jest kwestia koedukacji w wychowaniu, powstaje bowiem pytanie: kiedy i jak ją wprowadzać? Okazuje się, że w salezjańskim charyzmacie pracy z dziećmi i młodzieżą koedukacja jest dopuszczalną i skuteczną nauką nawiązywania relacji i wchodzenia w role społeczne tylko w określonego rodzaju placówkach – tych, które przypominają rodzinę. Prawdopodobnie to stwierdzenie znajdzie swoich przeciwników. Nic w tym dziwnego, bowiem koedukacja jest tematem na tyle elastycznym i kontrowersyjnym, że konflikt w tym temacie przypuszczalnie nigdy nie zostanie zażegnany.