facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2009 - październik
TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ

mama Ania

strona: 13



Mniam, gorące ziemniaki, surówka, smażona rybka. Cztery parujące talerze czekają na kuchennym stole. Jeszcze szklanki z sokiem i mogę familię wołać na obiad. Talerze nie tylko parujące, ale w dodatku każdy w innym kolorze. Zawsze wyciągam je z szafy z sentymentem, bo to ślubny prezent od przyjaciół. No dobra, koniec tego rozczulania, za chwilę tu wpadną i w ciągu pięciu minut widok niczym z gazety kulinarnej zamieni się w pobojowisko. Nie muszę w zasadzie wołać, bo zapach roznosi się po całym domu. Do kuchni wbiega Olgierd. Dosiada się do najpełniejszego talerza.
– Synek, ale to nie twój talerz, ty nie zjesz aż tyle. Dla ciebie jest tutaj miejsce – pokazuję mu krzesło obok lodówki.
O.: Na czerwonym talerzu nie będę jadł!
– Jak to nie? A co to za różnica? Czerwony jest ładny, jak truskawki!
O.: Ja chodzę do niebieskiej sali i mój jest talerz niebieski!
No tak, jak mogłam zapomnieć. Ten pan ma wszystko na niebiesko, bo chodzi w przedszkolu do niebieskiej sali. Ten drugi z kolei będzie jadł na żółtym talerzu – z identycznych powodów. Całe szczęście, że ich ojciec w ogóle nie zwraca uwagi na kolory. Cóż, kłopoty są po to, żeby je rozwiązywać. Urządzam żonglerkę zawartością talerzy. W ten oto sposób kuchnia wygląda jak po walce, a jeszcze nie zaczęliśmy jeść.
Następnego dnia (pierwszego po wakacjach) panuję nad sytuacją, dobieram właściwe kolory do zawartości i do krzeseł. Szybko się uczę. A tu niespodzianka. Seweryn oznajma mi, że jest już starszy i... będzie chodził do sali czerwonej. Uff, oddycham z ulgą, całe szczęście mam jeden czerwony talerz. Zielony dla Olka też jest. Pokłony w stronę dyrekcji przedszkola, że nie przyszło jej do głowy malować sal w różowe kwiatki na turkusowym tle. No cóż, teraz codziennie, odbierając chłopców drżę czy czasem nie zmienili lokalizacji... Bo przecież trzeba iść z czasem… zwłaszcza swoich dzieci.