facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2009 - październik
WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Wolny wybór

Małgorzata Terlikowska

strona: 7



Rodzicielstwo kojarzy się przede wszystkim z obowiązkami. Jako mama muszę nakarmić, przewinąć (czasem zrobi to mąż, ale nie ma co ukrywać, że nie jest to jego pasja), utulić, pocieszyć. I choć jest to niewątpliwie frajda, to gdy to samo trzeba zrobić u trójki dzieci po pięćdziesiąt razy dziennie, to frajda gdzieś się ulatnia i pozostaje tylko kantowskie poczucie obowiązku, którego nie można porzucić. I właśnie wtedy rodzi się we mnie świadomość, że jako mama jestem wolna, że mogę to robić, ale nie muszę, że robię to nie tylko dlatego, że powinnam, ale również z wolnego wyboru, z odpowiedzialności za wybór, który dawno temu z mężem podjęliśmy.

I takiej wolności, która nie jest samowolą (chcę, więc robię i niech się dzieje co chce), ale głęboką świadomością, że możemy wybierać, ale że każdy wybór niesie ze sobą konsekwencje, z którymi przyjdzie nam żyć, chciałabym (chcielibyśmy) nauczyć nasze dzieci. A nie jest to zadanie łatwe. I to nawet nie dlatego, że dzieci niechętnie naszym lekcjom się poddają, ale dlatego, że uczenie wolności jest trudne dla samych rodziców. Pozwolić dziecku, żeby nie zjadło śniadania, obiadu i kolacji i poczuło czym jest głód – to zadanie ponad moje siły (a i mąż zazwyczaj poddaje się za wcześnie). Poczucie obowiązku, miłości rodzicielskiej (tak wiem, że fałszywie rozumianej) jest zbyt silne i często łamiemy się. I potem mamy do siebie pretensje, bo znowu nasze dziecko nie poznało ceny wolności.

Bez tej lekcji, wciąż na nowo podejmowanej, dziecko nie nauczy się, że może wybierać, ale że każdy jego wybór ma swoje konsekwencje, które trzeba podejmować, że wolność także ma swoją cenę. Bez pozwolenia dziecku, by podejmowało własne złe decyzje, ono nie dowie się, jak wybierać. I nic nie pomogą tu nasze pogadanki, słowa czy przykład.

Wychowanie do wolności wymaga jednak również jasnych reguł. Wolnością nie jest bowiem uznanie (jak to często się obecnie uważa), że wszystko, co wybieramy jest dobre. Dziecko ma prawo wiedzieć, jak oceniamy jego działania i otrzymać sygnał, co jest dobre, a co złe. Nie po to, by nieustannie moralizować, ale by pokazać, że nasze działania mają granice. Słowem Zosia może skakać po łóżku, ale już niekoniecznie po Mikołaju. Jedno jest kwestią jej wyboru (który może skończyć się upadkiem), drugie już niedopuszczalną samowolą, której trzeba stanowczo przeciwdziałać.