facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2007 - maj
W ANEGDOCIE

riflen

strona: 20



Ks. Marek i ks. Andrzej pracowali w jednej parafii. Byli młodymi kapłanami pełnymi pomysłów i zaangażowania w pracę duszpasterską. Nie opuszczało ich, właściwe wiekowi, swoiste poczucie humoru. Objawiało się między innym przez ciągłe nadawanie humorystycznego wydźwięku sytuacjom z gruntu poważnym. Często wywoływało to skutek zgoła niepożądany – salwy śmiechu w sytuacjach nader poważnych.

Coś takiego wydarzyło się podczas którejś z niedzielnych homilii. Było upalne lato i wysoka temperatura dawała się wszystkim we znaki. Ks. Andrzej przyszedł do zakrystii z butelką coca-coli i zostawił ją na stoliku, poczym ubrawszy odpowiednie szaty, udał się na ambonę, aby wygłosić niedzielne kazanie. W tym czasie do zakrystii wszedł ks. Marek... Ks. Andrzej właśnie powiedział: „Drodzy bracia i siostry!”, kiedy podszedł do niego kościelny i delikatnie podsunął mu karteczkę. I odszedł. Ks. Andrzej zdziwiony pomyślał, że to pewnie jakaś pilna wiadomość do przekazania wiernym. Wypowiadając dalsze słowa homilii, jednym okiem rzucił na przyniesioną kartkę i przeczytał na niej: „Andrzeju, piję właśnie twoją colę. Zostawić ci trochę?”

W kaznodziejskiej karierze ks. Andrzeja to kazanie było na pewno wyjątkowe. Kontynuowanie wymagało od niego ogromnego hartu ducha i opanowywania ataków śmiechu.

Wierni wybaczyli, kładąc wszystko na karby, nie zawsze wyczuwającej powagę chwili, młodości.