facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2012 - listopad
BIOETYKA. Wojna przeciw słabym

ks. Paweł Bortkiewicz TChr

strona: 16




Ogromną falę agresji politycznej wywołał październikowy projekt ustawy sprzeciwiający się „aborcji eugenicznej”, którą de facto dopuszcza obecne ustawodawstwo w Polsce. W komentarzach pojawiały się głosy polityków oburzonych na sejmowych „oszołomów”.

Aborcja eugeniczna to taki akt zabicia dziecka poczętego, który podjęty zostaje ze względu na rozpoznane zdefektowanie płodu. Na przykład w wyniku diagnostyki prenatalnej, rodzice dowiadują się, że ich dziecko będzie obciążone poważną wadą genetyczną. Domagają się wówczas aborcji jako rozwiązania ostatecznego ich problemu. Być może część z nas pamięta kazus państwa Wojnarowskich z Łomży, którzy wprost zażyczyli sobie badania pod tym kątem, aby w razie określonego wyniku, mieć możliwość „legalnej” aborcji. Lekarze odmówili diagnostyki tak zdefiniowanej, dziecko urodziło się niepełnosprawne, rodzice zaskarżyli szpital w ramach procesu o tzw. „źle urodzone dziecko”.

Warto zauważyć, że żyjemy w czasach neoeugeniki, mniej lub bardziej zakamuflowanej. Eugenika klasyczna, czyli sztuka dobrego płodzenia powstała w dobie nasilania się ideowych prądów godzących w rodzinę. Najpierw Th. Hobbes podporządkował człowieka jako istotę zastraszoną, człowieka, który drugiemu jest wilkiem, Lewiatanowi. To znaczy w praktyce państwu. O życiu społecznym, o więzach rodzinnych nie miała decydować miłość jako skłonność naturalna, ale zasada dominacji. Nawet, pisząc o relacjach matki do dziecka, Hobbes pisał o prawie do dominacji. Zatem człowiek nie był już poddany racjonalnej naturze, ale decyzji Lewiatana – decyzji władzy. Nietrudno dostrzec tego konsekwencje w naszej, odległej o kilka wieków, współczesności. Jakiś czas temu żyliśmy sprawą matki małej Róży spod Szamotuł, którą ubezpłodniono w szpitalu. Bo uznano, że nie powinna rodzić. Stało się to w naszych latach, w XXI wieku, w Europie Centralnej, w państwie podobno demokratycznym.

Teorie Hobbesa zburzyły porządek prawa naturalnego, kazały szukać nowego ładu. Takim poszukiwaczem nowego ładu okazał się R. Malthus. W głośnym eseju o teorii ludnościowej z 1798 r. ukazał dysproporcje między przyrostem ludnościowym a wzrostem żywności. Ludność wzrasta w postępie geometrycznym a żywność zaledwie w arytmetycznym. Rok 1798 to początek straszenia bombą demograficzną. Jak temu zapobiec? Malthus, pastor anglikański, miał ciekawy pogląd w tej kwestii. Uznał, że rozwiązaniem jest aprobata wysokiej śmiertelności środowisk ubogich. Aprobować, znaczyło zachować bierność.

Jeremy Bentham, który czytał Malthusa, poszedł o krok dalej. Nie wystarczy uznać naturalnej śmiertelności za pomoc w rozwiązaniu problemu demograficznego – trzeba procesom demograficznym czynnie pomóc! To Bentham zaczął promować antykoncepcję i dzieciobójstwo, w rękopisach wychwalał też związki homoseksualne (dają przyjemność a nie szkodzą w zakresie prokreacji). Refleksje Malthusa i Benthama wsparł Darwin, zapożyczając zresztą od Malthusa pojęcie walki o byt. Skoro walka o byt jest prawem powszechnym w świecie przyrody, to tym bardziej obowiązuje w mikroświecie człowieka. Na dodatek to już nie jest kwestia filozofii czy teologii, jak to było u Malthusa, ale to jest kwestia nauki. Twarda, nie hipoteza, ale teoria ewolucji!

Kuzyn Darwina, T. Galton, wprowadził pojęcie „eugeniki”, czyli sztuki dobrego płodzenia. Eugenika to wojna przeciw słabym – upośledzonym, niepełnosprawnym, dalej idąc wykluczonym społecznie czy cywilizacyjnie. To wojna, która przetoczyła się w okresie II wojny światowej w sposób bezpardonowy, ale zarazem bardzo czytelny, nie zakamuflowany.

Ale toczyła się przecież wcześniej, przed wybuchem zmagań militarnych. Wtedy, kiedy zaczęto prowadzić badania antropologiczne, określać parametry normalności i nienormalności, kiedy zaczęto dowodzić wyższości jednej rasy nad inną. Wstrząsające pozostają do dziś orzeczenia sądownictwa Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, które nakazywały sterylizację kobiet upośledzonych w drugim pokoleniu, tak by nie przedłużać linii „źle urodzonych”.

Po 1945 r. wojna przeciw słabym nie została zaniechana. Przybrała nowe postacie. Zyskała nowych liderów, a wśród nich Margaret Sanger i jej genialnie perwersyjne określenie „kontrola urodzin”. A kontrola urodzin to antykoncepcja, sterylizacja i aborcja, to selekcja embrionów drogą in vitro.

W 2012 roku usłyszeliśmy o „nowatorskich” pomysłach etycznych doktorantów z Oxfordu postulujących „aborcję postnatalną”. To propozycja dla tych, którym udało się przejść sito selekcji w wyniku diagnostyki prenatalnej. To propozycja dla tych, którzy przychodząc na nasz lepszy, wspaniały świat, szpecą go.

Od kilku wieków nie zależy nam na przyszłości świata, nie myślimy w kategoriach dobra i celu. Myślimy w kategoriach przyjemności i konsumpcji dóbr. Zamiast świata racjonalnego pielgrzymowania, mamy świat cwanych konsumentów żyjących w rytmie „słodkiego, miłego życia”. Niepełnosprawni są w tym świecie zdecydowanie niepotrzebni. Są odpadem tego świata. Są słabymi w świecie silnych. Na tyle słabymi, że można ich bezkarnie wyeliminować.