facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2007 - lipiec/sierpień
SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Ewangelicznie poprawny

ks. Marek Chmielewski SDB

strona: 10



Jest bardzo prawdopodobne, że gdyby niektórzy ze współczesnych dziennikarzy mogli obserwować działania księdza Bosko, to skończyłby on na łamach ich gazet jako poprawny politycznie. Bo jak inaczej nazwano by dziś księdza obecnego w mediach, popularnego, który co prawda zakłada zakon, ale czyni to przy namowach i współpracy libertyńskiego ministra liberalnego rządu, który tylko w Piemoncie zlikwidował kilkaset domów zakonnych? Przecież dla prasy nie uchodziłby za natchnione narządzie Ducha Świętego! Jak zakwalifikować działania kapłana, który jest sławny przez swój sposób wychowania oparty na wierze, a jednocześnie za podszeptem tego samego ministra, pomijając konsekwentnie imię Boga, pisze broszury o tym, jak ten system stosować w więzieniu, w którym nie wolno nawet wspomnieć o religii? Przecież żaden dziennikarz nie nazwałby go dzisiaj katolickim wychowawcą! Co sądzić o duchownym, który nie będąc dyplomatą kościelnym, prowadzi rozmowy z antyklerykalnym rządem włoskim i jest tam na tyle dobrze widziany i traktowany poważnie, że udaje mu się w imieniu Stolicy Apostolskiej uzyskać przyzwolenie na obsadzenie 1/3 wakujących wtedy biskupstw? Dziennikarze nie nazwaliby go dzisiaj kapłanem pełnym ducha, wierzącym i pokornym! Gazety i dzienniki telewizyjne piałyby dzisiaj z zachwytu nad poprawnością polityczną tego mądrego, jakże inteligentnego, otwartego i postępowego kapłana.

Nie bójmy się jednak! Ksiądz Bosko nie był i nie będzie wzorem poprawności politycznej. A takie bardzo zredukowane postrzeganie go, wynikające z aktualnego zapotrzebowania, byłoby raczej problemem dziennikarzy, a nie jego samego. Nie wolno bowiem zapominać, że wyraźna u księdza Bosko nuta otwartości na nowoczesność, propozycje nowych czasów, znajduje swą przeciwwagę w silnym przywiązaniu do tego, co dane, tradycyjne, sprawdzone i pewne, czyli do katolickiej koncepcji życia. Te dwa światy wartości nieustannie przeplatają się u księdza Bosko, uzewnętrzniając się w różnorodności jego postaw. Raz wydaje się bardzo nowoczesny, innym razem jest konserwatywny. Wielkość księdza Bosko polega na tym, że nie prowadzi to do jego wewnętrznego rozbicia. Co więcej, te dwa zgoła przeciwne elementy łączą się w nim w harmonijną całość.

Ksiądz Bosko jest tradycyjny, ale nie jest reakcjonistą. Jest postępowy, ale nie można go uznać za liberalnego katolika. W rezultacie jego dobra tak samo chcą dostojnicy Kościoła i liberalni ministrowie. I dlatego do zakładania zakonu zachęcał go nie tylko minister Ratazzi, ale także Pius IX. Jego system prewencyjny był znany nie tylko dlatego, że mógł trafić do więzienia, ale uczynił swoje najpierw w Oratorium, szkole i w internacie. Wykorzystanie księdza Bosko w dyplomacji nie wiązało się jedynie z popularnością medialną, ale z przeświadczeniem o jego głębokiej miłości do Kościoła.

Ksiądz Bosko w żaden sposób nie jest poprawny politycznie. On po prostu wymyka się takim klasyfikacjom. Bardzo dobrze prawdę tę ilustrują jego wypowiedzi z okresu Wiosny Ludów. W wyniku rewolucji doszło do przetasowań politycznych i uchwalono w Piemoncie nową Konstytucję o zabarwieniu wyraźnie antyklerykalnym. Ksiądz Bosko wraz ze swymi wychowankami został zaproszony do udziału w uroczystościach związanych z ogłoszeniem ustawy. „Cóż mam czynić? – pytał sam siebie. – Odrzucić zaproszenie – to znaczy zadeklarować się jako wróg państwa włoskiego; przyjąć zaproszenie – znaczyłoby, że akceptuję ideologię, która stanęła u podstaw nowego dokumentu”. Ksiądz Bosko nie pozwala jednak, aby długo targały nim sprzeczne przeświadczenia. On musi coś robić, chce pracować dla dobra społeczeństwa, rozumiejąc, że nawet tak niedoskonałe prawo, tworzone naprędce, ma w sobie iskierki dobra i można szukać sposobu na budowanie ładu społecznego opartego na trwałych zasadach religijnych i moralnych. Przekonany o tym, pisze do ministra d’Azeglio: „Moja postawa polega na tym, że chcę trzymać się z daleka od wszelkiej polityki. Nigdy za, nigdy przeciw. Pragnę czynić trochę dobra dla opuszczonej młodzieży, oddać wszystkie siły po temu, aby stali się oni dobrymi chrześcijanami z punktu widzenia religii i uczciwymi obywatelami ze względu na społeczność cywilną. Zaproście mnie do czego tylko chcecie. Przyjmę zaproszenie pod warunkiem, że będą to sprawy, w których ksiądz będzie mógł czynić miłosierdzie. Temu poświecę życie i to wszystko, co mam, ale chcę być teraz i zawsze wolny od polityki”.

Ksiądz Bosko jest poprawny, ale poprawny ewangelicznie.