facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2013 - grudzień
Nauczyciel: Zmęczony, ale nie wypalony

Grażyna Starzak

strona: 18



W listopadowym numerze „Don Bosco” zamieściliśmy wywiad z ks. prof. Januszem Mastalskim z Uniwersytetu Papieskiego im. Jana Pawła II w Krakowie na temat kondycji polskiej oświaty i polskiego nauczyciela. Temat wywołał szeroką dyskusję w środowisku pedagogów. Postanowiliśmy kontynuować go, zadając kolejne pytania ekspertom.
„Wypalony, sfrustrowany, zagrożony zawałem”. Taki portret przeciętnego polskiego nauczyciela można znaleźć w jednym z opiniotwórczych tygodników katolickich. Czy jest prawdziwy? Dr Jerzy Lackowski, dyrektor Studium Pedagogicznego UJ uważa, że jeśli ktoś lubi swoją pracę, angażuje się w to, co robi, nie powinien się czuć wypalony. Może być zmęczony. Cytuje zmarłą w 2009 r. Annę Radziwiłł, wieloletnią nauczycielkę, cenionego pedagoga, dwukrotnie pełniącą funkcję wiceministra edukacji, która powiedziała, że „nauczanie i wychowanie jest pasjonujące, bo można przekazywać to, co jest ważne, tym, którzy są dla nas ważni”. – W tych słowach mieści się istota pracy nauczyciela. Jeśli ktoś rzeczywiście tak to rozumie, to wszystko, co robi, może być pasjonujące – mówi dr Lackowski. – Pod warunkiem, że jest do tego odpowiednio przygotowany, rozbudzony intelektualnie. Wtedy potrafi rozbudzić swoich uczniów – dodaje.
W opinii dr. Lackowskiego opinię nauczycielom psują „pracownicy szkoły”. Tak były wieloletni kurator oświaty nazywa tych, którzy „przychodzą do klasy, realizują program i wychodzą”. – Tacy nauczyciele mogą się czuć znużeni i wypaleni – podsumowuje mój rozmówca. Przypomina też, że nauczyciele to ogromna grupa ludzi – ponad 600 tysięcy! Grupa, którą rządzący interesują się tylko przy okazji wyborów. Uważa, że pomimo wielu zmian, jakich dokonywano po 1989 r., w polskiej oświacie nikt nie zajął się problemem nauczycieli, nikt nie usiadł z nimi do stołu, żeby poważnie porozmawiać. – Sądzę, że gdyby do tej rozmowy doszło, grupa świetnie pracujących ludzi z pasją, mogłaby zobaczyć w tym zawodzie swoją szansę – mówi Jerzy Lackowski.
Ma na myśli przede wszystkim system zatrudnienia i wynagradzania nauczycieli.
– Obecny, statyczny system nie premiuje najlepszych nauczycieli. Słabiuteńko zaznaczone są w nim kwestie motywacyjne. Nieuniknione jest więc zbudowanie systemu, w którym wysokość wynagrodzenia zależałaby od efektów pracy nauczyciela. Te efekty można dziś zmierzyć, ocenić bardzo obiektywnie. Gdybyśmy mieli taki system, to mistrzowie zarabialiby naprawdę bardzo dobre pieniądze, a ludzie, którzy się do tego zawodu nie nadają, opuszczaliby szkoły.
Nie tylko dr Lackowski uważa, że mamy wielu wspaniałych nauczycieli, ale nasz system edukacji zbyt słabo promuje tych najlepszych. – Zdobywanie awansu zawodowego stało się jakimś karykaturalnym zbieraniem dokumentów do teczek, zamiast troską o wyższy poziom nauczania i wychowania. Bardziej liczą się „papiery” niż człowiek i jego prawdziwe umiejętności. Nauczyciele mówią, że ilość rozporządzeń władz oświatowych jest tak ogromna, że się w tym gubią. To jest jakiś ciągły eksperyment na żywym organizmie szkoły, który jej zupełnie nie służy. Nie widzę ani determinacji, ani systemowych rozwiązań, które sprawią, żeby w szkole pozostali najlepsi nauczyciele – to słowa bp. Edwarda Dajczaka, od kilku kadencji delegata episkopatu Polski ds. krajowego duszpasterstwa nauczycieli.
Czy zmiana systemu wynagradzania nauczycieli tak, by promował on najlepszych, będzie dostateczną motywacją do tego, żeby przybyło mistrzów w tym zawodzie?
Ks. prof. Janusz Mastalski, dziekan Wydziału Nauk Społecznych, kierownik Katedry Pedagogiki Ogólnej UPJPII uważa, że obecnie trudne jest nawet samo mówienie o byciu mistrzem w zawodzie nauczyciela. – Z jednej strony obserwuje się bowiem tęsknotę za relacją uczeń – mistrz, a z drugiej strony wiadomo, że współczesna cywilizacja generalnie nie znosi autorytetów. W wielu koncepcjach filozoficznych, nawet pedagogicznych, autorytet jest jakąś formą zniewolenia, dlatego raczej mówi się o idolach, pewnych preferencjach, natomiast unika się słowa „autorytet”, chociaż, jak wynika z rozmaitych badań, młodzież tęskni za autorytetami – mówi ks. prof. Mastalski.
Nie ma jednej recepty na to, jak zyskać uznanie i autorytet w oczach uczniów. Pierwsza uwaga, jaka się w związku z tym nasuwa ks. prof. Mastalskiemu to ta, że aby zostać mistrzem dla ucznia, trzeba mieć odpowiednie predyspozycje, cechy osobowościowe. – Takie, które fascynują, pociągają młodych. Dla przykładu – ktoś, kto mówi o spokoju i rozwadze, a sam jest nerwusem, człowiekiem agresywnym, nie będzie pociągał uczniów. Na ten temat już wiele powiedziano i napisano. Generalnie, ważne jest to, żeby nie klonować swoich ograniczeń, swoich deficytów – przestrzega ks. prof. Mastalski.
Druga zasadnicza sprawa to według mojego rozmówcy znalezienie sposobu na atrakcyjne i twórcze przekazanie konkretnych treści, np. dotyczących wartości.– Nauczyciel, który nudzi albo próbuje przekazać pewne ważne treści w sposób bardzo perswazyjny lub nakazowy, nigdy nie będzie dla uczniów mistrzem – mówi ks. prof. Mastalski.
– Trzecia istotna rzecz to jest to, czy nauczyciel umie odpowiedzieć na potrzeby rozwojowe i społeczno-kulturowe współczesnej młodzieży. Jeśli nie będziemy znać tych potrzeb, nie będziemy wiedzieć, czym aktualnie żyją młodzi ludzie, edukacja będzie dla nich li tylko czasem przetrwania – kontynuuje swój wywód.
Według niego najważniejsza jest jednak kwestia odpowiednich kompetencji nauczyciela, jego możliwości intelektualnych, postawy moralnej, społecznej, umiejętności komunikowania się z otoczeniem. – Wtedy możemy mówić o wchodzeniu w relacje, w których jest szansa, że zostanie się potraktowanym jako mistrz – mówi ks. prof. Mastalski.
Na koniec, że aby zostać dla kogoś mistrzem, trzeba najpierw być uczniem, mieć swoich mistrzów. Spełnienie tego warunku może być trudne. Głównie z powodu niedoinwestowania szkolnictwa wyższego. Muszą dorabiać poza macierzystą uczelnią. Brak pieniędzy powoduje także, że zmniejsza się ilość praktyk.– Może się więc okazać, że młody nauczyciel, idąc do szkoły, jest słabo przygotowany od strony pedagogicznej. Nie sądzę, żeby w przyszłości coś się zmieniło, bo od lat mówi się, że nakłady na szkolnictwo wyższe są za małe w stosunku do potrzeb. I od lat nic się w tej materii nie zmienia – podsumowuje ks. prof. Janusz Mastalski.