facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2013 - grudzień
Mieliśmy jeden cel – dobrze wychować nasze dzieci

Grażyna Starzak

strona: 12




DonBosco: Jesteście 28 lat po ślubie i wciąż mówicie do siebie „kochanie”, trzymacie się za ręce, jecie lody z jednego pucharka. Takie zgodne stadła to rzadkość w artystycznym świecie…

Maja: – Znamy wiele par aktorów, które mają długi małżeński staż, ale o nich nie piszą kolorowe gazety. Na pierwszych stronach tabloidów można natomiast przeczytać o tych, którym się nie udało, którzy nie przetrwali. Niemniej, przyznaję, że to „dobry wynik” – jeśli tak można powiedzieć – wytrzymać ze sobą 28 lat, uprawiając ten sam zawód. Zawód powodujący, że człowiek jest niemal non stop na wysokich obrotach, że nie ma czasu, aby się wyciszyć, uspokoić emocjonalnie. Małżeństwo to jest w ogóle bardzo trudne zadanie dla wszystkich. Dla artystów megatrudne – mówiąc młodzieżowym slangiem.

Piotr: – Zastanawiam się w tej chwili, co cechuje długoletnie małżeństwo i dochodzę do wniosku, że upartość. My z Mają uparliśmy się, żeby być z sobą. Nie na darmo płynie we mnie góralska krew. Górali cechuje upór. Maja co prawda pochodzi z Poznania, ale po tylu latach mieszkania w Krakowie i bywania w moich rodzinnych okolicach – w Waksmundzie – można powiedzieć o niej, że jest półkrwi. Upartość, wierność tradycji, wiara – to cechy góralskiego małżeństwa. Poza tym ważne są wspólne zainteresowania
i to, żeby jak najczęściej być razem. My, dzięki Bogu, chodzimy do jednego kościoła, razem spędzamy wolny czas – chodząc na basen, jeżdżąc na nartach. Mieliśmy, mamy jeden główny cel – dobrze wychować nasze dzieci.

DonBosco: Udało się?

Maja: – Chyba tak. Nasze, dorosłe już, dzieci są dobrymi ludźmi. Mamy z Piotrem nadzieję, że dzięki temu, co wynieśli z domu. Staraliśmy się tak ich wychowywać, żeby mieli jakieś wzorce. Byliśmy zgodni co do tego, że pouczanie, karcenie nie jest najlepszą metodą wychowawczą. Nasze dzieci oczywiście popełniają błędy, jak my wszyscy, ale myślę, że wiedzą, gdzie leży prawda. To już jest bardzo dużo, bo jak się wie, gdzie leży prawda, to zawsze można na ten kierunek się nawrócić i dążyć w tym kierunku, chociaż czasami bywa trudno. Gorzej, jak nie wiadomo, do czego lgnąć. W którą stronę iść. Taka niby wolność, jaką się teraz daje młodym ludziom – rób, co chcesz, bierz, co chcesz – tak naprawdę bywa niewolą, bywa pułapką.

Piotr: – Nie byliśmy surowymi czy nadto wymagającymi rodzicami. Niczego nie narzucaliśmy naszym dzieciom. Ze względu na charakter naszej pracy musieli się szybko usamodzielnić, nauczyć sprzątać, ugotować obiad, zająć młodszym rodzeństwem.

Maja: – Czasem, wracając myślami do przeszłości, gdy dzieci były małe, żałuję, że może trochę za mało czasu im poświęcaliśmy. Przykre – dla nas, ale i dla nich – były wieczory. Ja wtedy dużo grałam. A spektakle – jak wiadomo – zaczynają się w porze „Dobranocki”. Smutno mi było, że gdy moje dzieci zasypiały, nie było przy nich mamy, tylko opiekunka.
Gdyby się dało nadrobić utracony czas….

Piotr: – W życiu, w wychowaniu dzieci również, zawsze są jakieś zyski i jakieś straty. Po stronie „ma” zapisałbym to, że nasze dzieci miały większe możliwości rozwoju niż niektórzy ich rówieśnicy. Myśmy z nimi często rozmawiali, żartowali, organizowaliśmy różne, otwierające ich na świat zabawy. Z drugiej strony byliśmy nieco szalonymi rodzicami. Nagłe wyjazdy, pakowanie, inni ludzie, inne środowisko. Dzieci to uwielbiały, ale my mamy świadomość, że to nasze życie było trochę zbyt chaotyczne.

Maja: – Gdybym miała zrobić rachunek sumienia, analizując lata, gdy dzieci były w domu, przyznała-bym się do tego, że może przedstawialiśmy im trochę za bardzo wyidealizowany świat. Ja byłam wychowana w poczuciu własnej wartości, bo rodzice nieustannie mnie chwalili. Swoje dzieci też bez przerwy chwaliłam. Specjaliści od wychowania twierdzą, że to jest właściwe, że tak trzeba robić. Natomiast trzeba też przygotować dzieci na to, że świat, ludzie bywają różni. Czasami okrutni, że osoby prawe, bezkompromisowe, nie zawsze są doceniane. Dzisiaj wiem, że dzieci trzeba też przygotować na trudy życia. Mam świadomość, że chyba to zaniedbałam.

DonBosco: Pani Maja wspomniała, że rodzice wychowali ją w poczuciu własnej wartości. Podejrzewam, że z rodzinnego domu wynieśliście wiele wzorów, które przekazaliście swoim dzieciom….

Maja: – O tak. Nasi rodzice tworzyli udane związki. Byli ze sobą do końca. Rodzice Piotra i mój ojciec już nie żyją. Moja mama wciąż jest z nami. Pół roku spędza w Krakowie, drugie pół pod Poznaniem. Muszę przyznać, że wiele zawdzięczam swoim rodzicom. Wychowali mnie w oparciu o tradycyjne wartości. Mama, chociaż nie jest już najmłodsza, nigdy nie opuści niedzielnego nabożeństwa i zawsze pierwsza szykuje się na pasterkę. W mojej rodzinie wszyscy są katolikami. Ja miałam w liceum okres buntu, ale na szczęście krótkotrwały.

Piotr: – Ja również wiele zawdzięczam rodzicom.
Oni nauczyli mnie obowiązkowości, tego, że jeśli coś zaczynam, to kończę. Myślę, że po nich mam w genach również pracowitość. Tworzyliśmy z rodzicami i czworgiem rodzeństwa szczęśliwą rodzinę. Bardzo religijną. Wiara – w moim odczuciu – jest ważna w rodzinie. Łatwiej jest przetrwać wierząc niż nie wierząc. Takie mam doświadczenie.

DonBosco: Rodzina Cyrwusów znana jest z tego, że nie bywa „na salonach”, i że chroni swoją prywatność. Bardzo rzadko pokazujecie się z dziećmi. Powiedzcie chociaż, ile mają lat, kim są z zawodu….

Maja: – Wychowaliśmy troje dzieci. Mają kolejno, od najstarszego, synowie Mateusz i Łukasz – 30 i 27 lat, a córka Anna Maria – 24 lata. Starszy syn pracuje przy produkcji filmów animowanych. Córka skończyła szkołę teatralną, a chwilowo jest zajęta życiem rodzinnym, bo 14 miesięcy temu urodziła nam wspaniałego wnuka.

DonBosco: Podejrzewam, że wnuk daje Wam obojgu wiele radości…

Maja: – O tak. Wiele radości, ale i nowej energii, nadziei. Może to zabrzmi zbyt górnolotnie, ale teraz widzimy, na czym polega odradzanie się życia. Tym bardziej że Henryk jest bardzo grzeczny i bardzo wesoły.

DonBosco: Pomagacie córce w opiece nad Henrykiem?

Maja: – Nie ma takiej potrzeby. Wnukiem opiekuje się Ania. Patrzę na nią z podziwem, tak samo jak na zięcia. Nasz zięć Kuba jest fantastycznym ojcem i wspaniałym mężem. Pomimo obowiązków zawodowych – a ma jeszcze na głowie remont domu, pomaga córce w wychowaniu synka. Mnie się wydawało, że byłam troskliwą mamą, że wiele czasu poświęcałam dzieciom, ale gdy obserwuję swoją córkę i zięcia, ale także inne młode mamy i młodych ojców, nie jestem tego taka pewna.

Piotr: – Paradoksalnie, z jednej strony obserwuje się wyższą świadomość rodzicielską, większą troskę o dzieci, a z drugiej strony jest ich coraz mniej. Czy to nie zastanawiające? Przecież generalnie żyje nam się coraz lepiej.

DonBosco: Pochodzicie z różnych stron Polski, ale jesteście związani z Krakowem. Tutaj macie swój dom. Czy Wasze dzieci też osiedliły się pod Wawelem?

Piotr: – Kiedyś chłopcy uważali, że nigdy nie opuszczą Krakowa. Powtarzali, tak jak ja kiedyś: „moja dzielnica, moja ulica, mój klub”. Mam na myśli klub piłkarski Cracovia. Tak się jednak złożyło, że obecnie obaj mieszkają w Warszawie. Starszy pracuje, a młodszy studiuje. W Krakowie mieszka nasza córka. Ponieważ zięć też jest z Krakowa i właśnie remontują dom, myślę, że tu zostaną i nasz Henio też będzie mówił „moja ulica, moja dzielnica”. Co do nas z Mają, to pomimo tego, że oboje kochamy Kraków, teraz, zwłaszcza dotyczy to mojej osoby, częściej i dłużej bywam w Warszawie. Tam pracuję w ukochanym Teatrze Polskim. Macierzystym teatrem Maj-ki jest krakowski Teatr Ludowy. Tak więc, obecnie rodzina jest trochę w rozsypce…

Maja: – Piotr bardzo dużo gra w teatrze. On kocha teatralne deski. Dlatego zrezygnował z roli Rysia w serialu „Klan”. Jego grę doceniła publiczność i ludzie związani z teatrem nominując go do tegorocznej Nagrody Feliksa Warszawskiego. Na liście nominowanych znalazł się obok takich postaci, jak Mikołaj Grabowski czy Piotr Fronczewski. Oboje, biorąc pod uwagę fakt, że jesteśmy aktorami średniego pokolenia, znajdujemy się obecnie bardziej na etapie szukania odpowiednich dla siebie ról, osób niż miejsc. Dlatego, jeśli trafi nam się jakaś ciekawa oferta gdziekolwiek w Polsce, nie wykluczam, że ją przyjmiemy. O ile oczywiście nie będzie to kolidowało z naszą etatową pracą.

Piotr: – W związku z tymi naszymi zobowiązania-mi po raz pierwszy nasza rodzina nie będzie razem spędzać świąt. Do tej pory nie wyobrażaliśmy sobie tego. Na Boże Narodzenie zawsze byliśmy razem, albo w Krakowie, albo w Waksmundzie, w moim rodzinnym domu. Na Wielkanoc jechaliśmy w rodzinne strony Majki. W Skokach pod Poznaniem mamy letni domek. No cóż, pewnie w czasie tegorocznych świąt Bożego Narodzenia będziemy sporo czasu spędzać, rozmawiając ze sobą wirtualnie, na Skypie.

DonBosco: Jak do tej pory spędzaliście Boże Narodzenie? Czy w waszej rodzinie był tradycyjny podział ról – Majka w kuchni, a Piotr z dziećmi ubierał choinkę?

Maja z uśmiechem: – Było odwrotnie. Piotr, który fantastycznie gotuje, był w kuchni, przygotowując dwanaście wigilijnych potraw, a ja zajmowałam się logistyką. Przygotowywałam dom do świąt, kupowałam i pakowałam prezenty. Choinkę tradycyjnie ubierały dzieci.

DonBosco: Wracając do kuchni. Panie Piotrze, co Pan gotuje, żeby pogodzić przy wigilijnym stole górali, krakusów i poznaniaków?

Piotr: – Starałem się łączyć kuchnie tych trzech regionów. Zawsze było kilka rodzajów zup – kwaśnica, grochówka, zupa rybna, barszcz z fasolą, z uszkami. Karpia piecze mama Majki. Robi to najlepiej na świecie.

DonBosco: Czy w waszym domu śpiewa się kolędy?

Maja: – Oczywiście. Śpiewamy z Piotrem i wciągamy w to dzieci. Mamy całkiem pokaźną kolekcję śpiewników z kolędami, które przygotowują co roku na święta krakowscy dominikanie. Na początku, gdy dzieci były małe, musieliśmy je trochę przymuszać do śpiewu. Teraz nawet sami intonują. Nasz zięć jak przed ślubem przyszedł na wigilię to najpierw dostał śpiewnik. Kiedy usłyszeliśmy, że ma dobry głos i nie fałszuje, postanowiliśmy dać mu rękę córki…(śmiech).

DonBosco: Dziękuję Wam za rozmowę i życzę całej Rodzi¬nie Cyrwusów zadowolenia z życia osobistego, rodzin¬nego i zawodowego.

Piotr Cyrwus urodził się w 1961 r. w Nowym Targu. Praco-wał w teatrach w Warszawie, Łodzi i Krakowie. Obecnie jest członkiem zespołu Teatru Polskiego w Warszawie. Grał w wielu filmach i serialach telewizyjnych. Popularność przyniosła mu rola Ryszarda Lubicza, którą grał od 1997 do 2012 roku w polskiej telenoweli Klan.

Maja Barełkowska-Cyrwus pochodzi z Poznania. Jest absolwentką Wydziału Aktorskiego PWST w Krakowie i europeistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pracę aktorki teatralnej zaczęła w 1985 r. w warszawskim Teatrze Polskim. W 1986 r. przeniosła się do Łodzi, gdzie występowała w Teatrze im. Stefana Jaracza. W latach 1989-1992 grała w krakowskim Teatrze STU. Od 1997 r. jest aktorką Teatru Ludowego w Krakowie.