facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2012 - lipiec/sierpień
MEDIOKRACJA. Nie da się żyć bez prawdy

ks. Andrzej Godyń SDB

strona: 20



Rozmowa z Teresą Bochwic – przewodniczącą Obywatelskiej Komisji Etyki Mediów, członkiem Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy

Czym są media a czym powinny być?

Media, jak nazwa wskazuje, to środek. Coś, co łączy, prowadzi od zamiaru do celu. Różne są oczywiście znaczenia tego słowa, ale najkrócej – media powinny być miejscem, w którym ludzie mogą poznać prawdę o świecie.

Dla wielu ludzi nie ma jednej prawdy o świecie.

Całkowicie nie zgadzam się z podejściem postmodernistycznym: że prawdy nie ma, czy że każdy ma swoją prawdę, równie dobrą jak inna. W naszej cywilizacji zachodniej, czyli łacińskiej i chrześcijańskiej, uznanie istnienia prawdy jest zupełnie fundamentalnym warunkiem, który decyduje czy ta cywilizacja będzie dalej istniała. Uderzenie w prawdę jest najważniejszym zagrożeniem. Jeśli wyeliminujemy kryterium prawdy, pozostanie nam prawo silniejszego. Jako wychowawcy powinniśmy stać na stanowisku, że nie da się żyć bez prawdy i że wszystko co nie jest prawdą, jest kłamstwem. Bez prawdy nie ma uczciwości, podobnie jak nie ma jej bez odwagi i to na pewno wymaga czasem bardzo trudnych wyborów. Prawda jest zagrożeniem, gdy ma się złą wolę, gdy się chce oszukać i manipulować, co teraz widać na każdym kroku.

Prawda w mediach jest możliwa?

Jeśli opieramy się na faktach, to do prawdy można dotrzeć. A nawet tam, gdzie jest trudno osiągalna, to można się do niej przybliżyć. Jeśli ma się dobrą wolę, jeśli zachowuje się profesjonalizm i stawia sobie wymagania związane z poczuciem obowiązku wobec społeczności. Taką rolę powinny pełnić media.

Media mogą starać się być bezstronne w sferze faktów, a w sferze opinii?

Również. Nieuchronnie wszystkie nasze wypowiedzi, nie tylko opinie, są nacechowane jakąś stronniczością i jasne, że nie ma czegoś takiego, jak idealna bezstronność, ale są sposoby, by przybliżać się do obiektywizmu. Na przykład stronniczość może być zniwelowana tym, że piszemy o opiniach jako o faktach społecznych. Przecież wydarzeniami są nie tylko wybory, trzęsienia ziemi, albo że gdzieś coś wybuchło. Faktami są też publiczne wypowiedzi osób, którymi interesuje się społeczność. Wiadomo, że ludzie wyrażają swoje opinie na ogół w sporze z innymi opiniami, nawet jeśli tego tak nie formułują. Ja myślę na ten temat tak, ty tak, a tamten jeszcze inaczej. Aby ludzie mogli je właściwie zrozumieć i rozważyć, muszą być uczciwie przedstawione.

Czyli dobra wola, uczciwość. I co jeszcze?

Także te wszystkie wymagania, które wymieniają różne (bo jest ich co najmniej kilka) karty etyki mediów.

Jakie to są wymagania?

Obok wymienionych już zasad prawdy, dobrej woli, uczciwości i obiektywizmu, we wszystkich kartach podkreśla się oczekiwanie, żeby ludzie zajmujący się mediami kierowali się w swoim przekazie zasadami rzetelności i prymatu dobra odbiorcy nad interesem dziennikarza, producenta, nadawcy, wydawcy. Te są najważniejsze, choć wymienione są jeszcze inne, jak np. zasada oddzielenia informacji od komentarza. Jeśli są szanowane to następuje proces, dzięki któremu możemy się maksymalnie zbliżyć do prawdy. Np. jeśli przedstawia się jakiś spór to powinno się przedstawić stanowisko głównych stron konfliktu. Jeśli piszemy o jakimś wydarzeniu, to powinno się ukazać kontekst. Nie chodzi o to, żeby, to co piszemy czy pokazujemy było bardzo długie, ale o to, żeby czasem nawet jednym zdaniem oddać istotę problemu.

Jak pogodzić zasadę bezstronności np. z faktem, że nie chcemy udostępniać łamów poglądom, o których wiemy, że są złe albo wręcz zbrodnicze, np. zwolennikom aborcji.

Nie ma potrzeby przedstawiania w każdej sytuacji drugiej strony albo i trzeciej czy piątej. Mówimy o równowadze opinii. Jeśli kierujemy się zasadą wolności słowa to prawdopodobnie należy dopuścić także takie opinie. Natomiast nie jest powiedziane, że każde medium musi tego dochowywać w każdej audycji czy tekście. Przede wszystkim jest bardzo ważne, by media publiczne uczciwie pokazywały debatę różnych znaczących grup społecznych.

Pozostańmy jeszcze przy aborcji. Dla katolika to jest zabijanie małych dzieci. O czym rozmawiać z jej zwolennikami?

Dyskutowanie polega na pokazywaniu prawdy. Dlatego ludziom, którzy myślą o aborcji jako o usuwaniu jakiejś narośli z brzucha, trzeba uświadamiać, czym jest naprawdę. Jestem zdania, że uczciwe media publiczne muszą dawać możliwość głównym odłamom społeczeństwa do przedstawienia swojego stanowiska. To nie znaczy, że mają wyszukiwać rożne dziwne grupki, bo wtedy mamy do czynienia z manipulacją, ze zrównywaniem poglądów 0,3 procenta z poglądami 90 procent ludzi z dobrą wolą, poszukujących dobrych rozwiązań w życiu społecznym. Jeśli mniej więcej połowa jest przeciwna aborcji, a połowa za, to należy dać głos obu tym opcjom. Natomiast nie ma powodów, żeby np. radio, które ma w swoich założeniach ewangelizację, musiało katować tym siebie i swoich słuchaczy. Bo jest też dobrem, jeśli słuchacze wiedzą, czego się mogą spodziewać. Jeśli ktoś włącza np. Radio Maryja, to dlatego, że interesuje go opinia tego środowiska.

Na czym polega rozróżnienie między informacją a komentarzem?

Informacja ma odpowiadać na pytania: co się stało, kto to zrobił, gdzie i kiedy to było, w jakich okolicznościach się zdarzyło. I na żadne inne pytanie nie ma obowiązku ani nawet prawa odpowiadać. Przede wszystkim nie ma odpowiadać na pytania: jakie to jest w ocenie mojej, autora informacji. To nie znaczy, że nie wolno wyrazić swoich opinii, tylko powinno się to zrobić osobno. W prasie odróżnia się to np. inną czcionką. Często też informacja jest podpisana tylko literkami, bo jest owocem pracy wielu ludzi, agencji itp. A opinia jest indywidualna i osoba, która ją wyraża, podpisuje się pod nią.

Czyli jest dziennikarskim grzechem, jeśli dziennikarz przekazuje informację i od razu wyraża na jej temat swoją opinię? W telewizjach to powszechne!

Bardzo powszechne. Telewizja powinna pomagać w odkrywaniu świata. Ale kiedy producenci i dziennikarze to robią, to zaczynają również oceniać.

To znaczy, że media nie trzymają się tej zasady?

Gazety trochę się trzymają. Tu stronniczość i nadużycia polegają głównie na zamieszczeniu od czasu do czasu bezczelnego kłamstwa, na stronniczym dobieraniu komentatorów, czy na przemycaniu własnych opinii jako rzekomej prawdy ogólnej dla wszystkich oczywistej. Bardzo dobrym przykładem jest sformułowanie „prawo do aborcji”. Nadużycie polega na tym, że w tym sformułowaniu chodzi o problem zalegalizowania, a nie o żadne prawo człowieka, ale tym sformułowaniem próbuje się stworzyć wrażenie równości z rzeczywistymi prawami wyrażonymi w deklaracji praw człowieka.

Mediom prywatnym wolno więcej?

Wymagania wobec mediów publicznych z pewnością muszą być większe. Jeśli chodzi o prywatne, to myślę że należałoby pójść w kierunku ograniczenia jakiegoś rozpasanego zła. Natomiast nie ma wyjścia, mogą pisać, co chcą, trudno. Jako cywilizacja, państwo, Unia Europejska powinniśmy troszczyć się, by zło, które nazywam rozpasanym, szczególnie niszcząco wpływające na życie społeczne, było powstrzymywane. O tym mówią także np. dyrektywy Unii Europejskiej – o interesie publicznym, o duchu prawa. To nie jest tak, że zasada wolności słowa pozwala nam wyrządzać krzywdę. W Polsce często okłamuje się ludzi, że UE wymaga od nas kompletnej wolności słowa. Wolność słowa jest w Unii ograniczona w stosunku do przyzwoitości publicznej.

To mamy za dużo wolności słowa czy za mało?

I za dużo, i za mało. Czasem za dużo kiedy lansuje się zło, czy właśnie wobec wspomnianej przyzwoitości publicznej i to aż po nieliczenie się z ograniczeniami, które wprowadził np. Europejski Trybunał Praw Człowieka. A jednocześnie, kiedy chcemy pokazać, że 100 tys. ludzi uczestniczyło w Marszu Niepodległości to okazuje się, że dla wolności słowa nie ma miejsca. Przecież gdyby nie wrzucane do Internetu prywatne zdjęcia i filmy z marszu 11 listopada ubiegłego roku, to do dziś bylibyśmy przekonani, że było tam mało ludzi i że to były jakieś rozruchy z rzucaniem kamieniami i paleniem samochodów, a nie wielotysięczna całkowicie pokojowa manifestacja z całymi rodzinami. Na szczęście tych filmów było tyle, że okazało się, że diabeł musiał się cofnąć i podwinąć ogon pod siebie.

A widzom w domach wydaje się, że telewizja nie może kłamać, bo przecież widać na własne oczy.

W tym sensie to diabelski wynalazek. Jesteśmy wobec niej bezradni, bo człowiek generalnie wierzy w to, co zobaczył w telewizji, podczas gdy w rzeczywistości możliwości manipulacji obrazem są nieskończone.

A można nie oglądać telewizji? W dzisiejszych czasach to heroizm.

Myślę że byłoby to wskazane, poza wybranymi programami, przynajmniej dla bardzo małych dzieci. Popieram rodziców, którzy pozwalają oglądać swoim dzieciom wyłącznie obejrzane przez siebie wcześniej filmy i bajki. Pamiętam jakieś 15 lat temu, zaraz po programie z bajkami, był program o historii XX wieku. Była pokazana piwnica, na stołku siedział w niej związany człowiek i podszedł do niego jakiś drab i skręcił mu kark. Pokazane było dokładnie skręcanie karku człowiekowi. W telewizji publicznej można to było zobaczyć o godzinie 17.00. W środku dnia. Ktoś kto zdecydował o transmisji takiego programu o tej godzinie powinien iść do więzienia, a przynajmniej stracić pracę, bo nie sądzę, aby w inny sposób zrozumiał, co zrobił.

Kto za takie sprawy odpowiada?

Wydawca. Każde pasmo godzinowe jest podporządkowane wydawcy. Jeśli ta osoba nie została ukarana, to znaczy, że na to pozwolił jej szef. W mediach jest hierarchia. Jeśli ktoś coś zrobił, to albo mu to kazali zrobić, albo pozwolili, albo go za to ukarzą lub wyrzucą. Jeśli go nie ukarali i nie wyrzucili to znaczy, że się na to co najmniej zgodzili. Nad szefem jest właściciel. Jeśli telewizja jest publiczna, to ostatecznie odpowiada za nią przed nami Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, na którą trzeba naciskać. Jeśli chodzi o właściciela prywatnego to takich możliwości już nie ma.

Jaki jest w takich sytuacjach właściwy sposób reakcji? Ostatnio zaczęto wzywać do bojkotu produktów reklamodawców.

Tak, myślę że bojkot reklamodawców przynosi niekiedy skutek, ponieważ oni dobrze liczą.

Co decyduje, że wiele mediów nie przedstawia świata w sposób uczciwy?

Dużo zależy od osobistej uczciwości ludzi pracujących w mediach, jak i od ogólnej atmosfery panującej w społeczeństwie i państwie. Ale u nas najbardziej wpływa na to sytuacja polityczna. To temat na osobną rozmowę, sama wielokrotnie o tym pisałam. Grzech kłamstwa, który stał u podstaw III RP cały czas owocuje. Od ponad 20 lat, od początków transformacji, w tym, co dotyczy polityki w bardzo wielu mediach brakuje elementarnej uczciwości.

To na polu polityki, a na innych?

To niestety przekłada się też na sferę obyczajów, moralności i na wiele innych pól. To są np. tabloidy dla dzieci i młodzieży, które lansują styl życia lekki, przyjemny, związany z nieskrępowaną seksualnością. Te pisma zdążyły już wychować sobie odbiorców. Kamieniem milowym był z pewnością telewizyjny cykl Big Brother. Zawsze mówiłam, że środowiska, jak to związane z „Gazetą Wyborczą”, wprowadzają nas do Europy, której nigdzie nie ma. Kiedy byłam w uchodzącej za liberalną Szwecji, to tam w telewizji pewnych rzeczy nie pokazywano. Oczywiście po 23.00 były różne programy dla dorosłych, ale dzieci już wtedy spały. Można powiedzieć, że dorośli ludzie od Adama i Ewy grzeszyli i zajmowali się obrzydliwymi rzeczami i pewnie zawsze będą to robić, ale to nie znaczy, że mamy w tym wychowywać dzieci. Druga rzecz to zdominowanie polskiego rynku medialnego przez koncerny zachodnie, które u siebie często nie pozwalają sobie na to, co w Polsce. To jest też dziedzictwo 45-letniej laicyzacji z czasów komunistycznych, kiedy tępiony był Kościół, przejawy i zasady życia religijnego i moralnego, dziesięć przykazań. Teraz zamieniło się to w coś, na co nie mam specjalnego określenia, ale jest to jakaś degrengolada.

Z tym, że wtedy generalnie było wiadomo, że oficjalne media nie mówią prawdy.

Tak, a teraz wielu ludzi nie potrafi albo nie chce tego dostrzec. To jest ciekawy proces, jak np. w sprawie katastrofy smoleńskiej, gdzie u wielu ludzi jakby nastąpiła zupełna utrata umiejętności kojarzenia faktów, które choć nienagłaśniane przez główne media, są przecież znane.

Na co powinni zwracać uwagę rodzice w korzystaniu z mediów?

Moi znajomi psychologowie, specjaliści od manipulacji, którzy jeżdżą po szkołach z pogadankami, żeby dać dzieciom oręż do obrony przed manipulacjami, twierdzą, że do 12 roku dzieci w ogóle nie powinny oglądać telewizji, bo obraz jest tak sugestywny, że rodzic z nim nie wygra. Starszym dzieciom i młodzieży należy natomiast uświadamiać, w jaki sposób można przekazem manipulować.

Tylko, że rodzice muszą to najpierw sami wiedzieć.

No i czytać, oglądać razem z dziećmi. Dzieciom można pokazać nawet złe rzeczy pod warunkiem, że siedzący obok rodzic wytłumaczy, co jest dobre, co złe i na czym to polega.

Rodzice powinni mieć wpływ na programy w mediach publicznych?

Oczywiście. Sama doskonale wiem, ile listów od rodziców przychodzi po różnych programach, co niestety jest ukrywane. W analizach po programach jest to zresztą brane pod uwagę, ale często decydenci po prostu to lekceważą i nie wprowadzają w życie. Zresztą Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji pokazała ostatnio, jak można nie liczyć się nawet z dwoma milionami głosów protestu. Ale stały nacisk z pewnością nie pozostaje bez znaczenia.