facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2008 - wrzesień
WYCHOWANIE - OKIEM RODZICA. Najważniejsze opanować strach

Anna Wygralak-Wasilewska

strona: 7



Moje dzieciaki uwielbiają lato. Latem można korzystać z życia na całego. Rodzice są wypoczęci, mają dla dzieci więcej czasu. Przy zabawie uczymy ich setki nowych rzeczy, a oni z przyjemnością chłoną nowości. Aż trudno mi uwierzyć, ze jeszcze niedawno takie harce musieliśmy odsunąć na znacznie dalszy plan. Olek tuż po urodzeniu bardzo chorował. Spędziłam z nim w szpitalu kilka miesięcy.

Moją nieobecność w domu odczuliśmy wszyscy, ale najdotkliwiej spadło to na Seweryna. Dla niego pojawienie się brata było nowością, a nagle okazało się, że brat zabrał mu mamę. Rodzina i przyjaciele, z którymi się wówczas widywaliśmy najpierw pytali o chore maleństwo, a dopiero później słuchali nowego wiersza w wykonaniu Seweryna. Nikt z nas nie liczył ile Oluś ma ząbków, nie chwaliliśmy się tym, czy już siada. Ważne było jedynie, czy aktualne zmiany w oskrzelach to już stan zapalny czy jeszcze nie.

Z tego okresu Olgierd ma tylko trzy zdjęcia, Seweryn też wcale nie więcej, choć zazwyczaj fotografujemy ich niemal bez przerwy. Nie pamiętam pierwszych zdań Seweryna, bo nie było mnie przy nim.

Z czasem opanowaliśmy sytuację, nauczyliśmy się obsługi nebulizatora i tuby inhalacyjnej. Wymyślaliśmy bez przerwy jak odwrócić uwagę Olka, żeby grzecznie wdychał leki. Po jakimś czasie przestały być potrzebne. Dieta bezmleczna wydawała się dramatem. Jak można odmówić dziecku czekolady? Z czym szykować kanapki, kiedy cała rodzina objada się serami na potęgę? A teraz zmieniliśmy przyzwyczajenia, kupujemy dwa rodzaje mleka: sojowe dla Olka i krowie dla reszty rodziny. Mało tego, nawet nakłoniliśmy babcię do stosowania się do nowych zasad. Ech... z tym było najtrudniej. Słodkie dzieciaki muszą najwidoczniej dostawać masę słodkości, bez tego chyba dzieciństwo nieważne. Tłumaczyliśmy, pokazywaliśmy objawy, trwało to jakiś czas, ale udało się! Zamiast wafelków z czekoladą chłopcy dostają pomarańcze, a zamiast mlecznych deserów musy owocowe.

Z perspektywy czasu, z oddechem ulgi, mogę stwierdzić, że wszystko mija. A jeśli jest inaczej, to nawet do tych trudniejszych rzeczy można się przyzwyczaić i nad nimi zapanować. Zajmujemy się teraz ważniejszymi sprawami, choćby i sadzeniem stokrotek.