facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2008 - czerwiec
MISJE. Uśmiech kosztuje mniej od elektryczności

wysłuchała i spisała Marta Mrozowska

strona: 18



Polscy misjonarze od 25 lat pracują w duchu księdza Bosko w Zambii. Owocem ich pracy są dziś liczne szkoły, oratoria, centra młodzieżowe, ośrodki dla dzieci ulicy, parafie. Jednym z misjonarzy na zambijskiej ziemi jest ks. Eugeniusz Wnęk SDB, który dzieli się z nami opowieścią o Afryce i swojej pracy.

Czuję się właściwie na pół Polakiem na pół Zambijczykiem. Już prawie pół życia spędziłem w Zambii. Tam jest mój drugi kraj. Na początku po przyjeździe, największą trudność sprawiał mi język. W Zambii językiem oficjalnym jest angielski. Później musiałem się także nauczyć języka lokalnego, żeby mieć kontakt z większym gronem ludzi. Trochę śmiesznie to wyglądało. Popełniałem błędy a ludzie się ze mnie śmiali. Jak powiedziałem „Pan z wami” i źle to zaakcentowałem, to wychodziło „hipopotam z wami”. Byli jednak bardzo wyrozumiali.

Najważniejszą rzeczą w Zambii jest to, że ludzie są pokojowo nastawieni. W krajach, które z nami sąsiadują – Zimbabwe, Angola, Kongo – jest dużo wojen domowych, walk plemiennych itp. U nas raczej tego nie ma. Jest ciężko, ludzie są wykorzystywani, władza jest nadużywana, ale mimo to nikt nie reaguje agresją jak w krajach ościennych. Tutaj niby można kupić wiele takich samych produktów jak w Polsce, tylko, że trzeba mieć worek pieniędzy, bo są to rzeczy znacznie droższe. A mimo to tutejsi ludzie są radośni. Podziwiam tę ich radość i uśmiech na twarzy, szczęście. W tej biedzie, w jakiej żyją są ciągle radośni i uśmiechnięci. Bardzo tym urzekają. To ich ciepło przyciąga. Jest takie przysłowie w Afryce, które mówi, że uśmiech kosztuje mniej od elektryczności, ale daje więcej światła.

Także celebrowanie liturgii jest tutaj radośniejsze, żywsze, bardziej dynamiczne. Masza trwa 2-3 godziny i właściwie można się dziwić, że tyle czasu upłynęło, bo zupełnie tego nie czuć. Na mszy jest bardzo dużo śpiewów i tańca. Jak jest ofiarowanie, to ksiądz siedzi, ludzie zbierają tacę. Jest taka skrzynka i każdy podchodzi, rzuca ile może. Jeśli ktoś nie ma pieniędzy, to składa dary w naturze: płody rolne – ziemniaki, ryż, cukier, olej… Afrykańczycy czują się odpowiedzialni za Kościół, za tego kto dla nich pracuje i dzieli się Słowem Bożym. Głoszenie Słowa tutaj polega na dawaniu świadectwa, na przebywaniu z ludźmi, rozmowie, tłumaczeniu. Co najważniejsze, po mszy ludzie nie uciekają do domów. Zostają, rozmawiają, witają się ze sobą, my też podchodzimy, rozmawiamy z nimi. Zawiązuje się druga komunia między ludźmi. Oni mają czas dla siebie. Nie lubią się spieszyć. Mówi się, że Europejczycy mają zegarki a Afrykańczycy czas.

Bardzo pięknie rozwinięta jest praca z laikatem w Afryce. Gdyby nie ludzie świeccy, Kościół by nie funkcjonował. Nas, księży jest za mało. Świeccy tutaj wspaniale wszystko prowadzą.

Ale potrzebni są także księża. Dlatego staramy się rozbudzać i wychowywać nowe powołania kapłańskie i zakonne. Brakuje nam tutaj nowicjatu. Obecnie młodzi ludzie, pragnący iść za Jezusem, wysyłani są do innych krajów. Postanowiliśmy jednak wybudować własny nowicjat. Mamy nadzieję, że zgromadzimy potrzebne środki.