facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2016 - luty
Pomocnicy Pana Boga

Grażyna Starzak

strona: 4



Towarzyszył w odchodzeniu prawie dwóm tysiącom dzieci, ale zapewnia, że tylko niewiele spośród tych, które co roku są tu leczone, umiera. Może opisać wiele przypadków uzdrowień, które przypisuje tylko łasce bożej. Nawet ze śmiertelnej, jak się wydawało, choroby.

Szpital jest miejscem, gdzie wiara może u lec ożywieniu i przewartościowaniu – mówi ks. Lucjan Szczepaniak, sercanin, lekarz, poeta, kapelan szpitala dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu.

Bóg nauczył mnie widzieć inaczej

Dzieci , które się tam spotyka, są inne, niż ich zdrowi rówieśnicy. Ks. Szczepaniak zauważył to zaraz po studiach, gdy pracował na oddziale dziecięcym szpitala w Zgierzu koło Łodzi. – Tam było roczne dziecko z poważną chorobą wątroby. Jego skóra była zmieniona, zielonkawo-żółta. Do dziś pamiętam, jakie ten malec miał mądre spojrzenie. W licznych pracach medycznych i psychologicznych udowodniono, że chore dzieci, doświadczone cierpieniem, są bardziej dojrzałe od swoich rówieśników.
Dzieci nie buntują się tak często, jak ich rodzice. Zdarza się, że ciężko chory młody człowiek ukrywa przed nimi stan swojego zdrowia. Nie chce ich martwić. Uśmiecha się, modli, choć bardzo cierpi. Nie zawsze chce rozmawiać. Ks. Lucjan mówi, że gdy dzieci zapraszają go do siebie, czuje się zaszczycony. Wtedy siada obok ich łóżka i słucha. Wiele z tych spotkań, dziecięcych opowieści, znalazło odbicie w jego wierszach. Np. o Wojtusiu, którego ksiądz Lucjan pyta, kim chciałby być? – Księdzem – odpowiedział chłopczyk. – A dlaczego chcesz nim być? – Aby ludzie nie cierpieli… Wojtka, bohatera wiersza „Pomocnik Boga”, zapamiętał jako radosnego chłopca podłączonego do respiratora i sparaliżowanego. – Jego życie duchowe przerastało swą głębią życie nie jednego, dorosłego człowieka – tak ks. Lucjan wspomina bohatera jednego z wierszy.
„Matko Boża, nie dam Ci kwiatków, bo zabrałaś mi oczy. Wybacz, nie dam Ci kwiatków, choć tak bardzo lubiłam rysować. Matko, dziś w nocy przechodził Bóg. Nauczył mnie widzieć inaczej. (…) Jutro poślę Ci do kaplicy kwiatki”. To wiersz o 10-letniej Dorotce. Dziewczynka miała bardzo silne bóle nowotworowe. Nieraz nie miała już siły płakać. Ale dopiero wtedy, gdy przestała widzieć, zadała najtrudniejsze pytanie, pełne wyrzutu: „Dlaczego Bóg zabrał mi jedyną pociechę, moje oczy?”.

Gdzie jest Pan Bóg?

Kapelan z Prokocimia wie z doświadczenia, że gdy w życie człowieka wkrada się nieproszone cierpienie, wszyscy stawiamy sobie pytanie „gdzie jest Pan Bóg”. Gdy człowiek jest niezbyt mocno wierzący wówczas te pytania mogą być bardziej natarczywe. – Każdy boi się śmierci. Każdy się przed tym wzdraga. „Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił” – wołał Jezus. Od tej obawy nie można uciec.
Praca kapelana w szpitalu, zwłaszcza dziecięcym, nie jest łatwa. – Cierpiące dziecko, jego rodzice, nie zawsze wierzą, że Bóg ich kocha, bo myślą, że gdyby kochał, to uchroniłby ich od nieszczęścia. Przezwyciężenie tego kryzysu wymaga modlitwy, wiedzy, doświadczenia i stałej dyspozycyjności. Konieczne jest też osobiste świadectwo życia i pracy wśród chorych, bez którego słowa są tylko frazesami – mówi ks. Szczepaniak. Podkreśla, że „źródłem i fundamentem duchowej siły” chorych dzieci oraz ich rodziców są codzienna Eucharystia, adoracja Najświętszego Sakramentu oraz modlitwa różańcowa połączona z Nowenną do Matki Bożej Nieustającej Pomocy i odczytywaniem próśb w intencji chorych. Rodzice czasem proszą kapelana o osobiste błogosławieństwo ich dzieci. Przypomina im wówczas, że każdego dnia w kaplicy szpitalnej odbywa się uroczyste błogosławieństwo wszystkich pacjentów Najświętszym Sakramentem. – Niektórzy rodzice, zanim odkryją, że kaplica szpitalna jest nie tylko sanktuarium cierpienia, ale także powrotu do zdrowia, odwiedzają święte miejsca, biorą udział w modlitwach o uzdrowienie. Gdy jednak dziecko jest ciężko chore i bliskie śmierci, trzeba zakończyć pielgrzymowanie i być z nim do końca. Konieczne jest rozpoznanie w jego umęczonej twarzy rysów cierpiącego Chrystusa oraz zrozumienie, że to jest czas i miejsce, w którym Bóg pochylił się nad ich rodziną i bardzo ich kocha – przypomina ks. Szczepaniak.
Kaplica szpitala w Prokocimiu jest otwarta przez całą dobę. Można tam znaleźć schronienie, wyciszyć się i porozmawiać z Bogiem. A nawet… poczytać. To bodaj jeden z niewielu szpitali dziecięcych w Polsce, a może nawet na świecie, który ma bibliotekę religijną umożliwiającą stały dostęp do duchowej lektury.

One widzą więcej

Biblioteką opiekuje się siostra Bożena Leszczyńska, która do szpitala w Prokocimiu trafiła jako wolontariuszka, a dzisiaj jest prawą ręką szpitalnego kapelana. Kard. Stanisław Dziwisz, doceniając jej duchową dojrzałość, zaangażowanie w życie religijne i społeczne szpitala oraz odpowiadając na prośbę pacjentów i kapelana, udzielił jej pozwolenia, by w szpitalu dziecięcym pełniła także posługę nadzwyczajnego szafarza komunii św. Jak sama mówi, „to ukoronowanie jej służby cierpiącym dzieciom i ich rodzinom”.
Siostra Bożena w chorych dzieciach dostrzega „specjalnych wysłanników Boga na ziemię”. – One widzą więcej, są bardzo dojrzałe i mają wielką wiarę.
Przekazują dorosłym prawdy, których nie wyczyta się w książkach. Wskazują na Boga i niebo. Nie rozumiem ich cierpienia, ale wierzę, że ono zbawia świat. Tak jak cierpienie Chrystusa na krzyżu. One naprawdę Jezusowi pomagają dźwigać krzyż. Kilkunastoletni Jakub powiedział mi, że z lękiem patrzy na to, co dzieje się na świecie – wojny, zbrojenia – i dlatego swoje cierpienie Bogu ofiaruje, bo może w ten sposób ocali czyjeś życie – opowiada s. Bożena.
W szpitalnej bibliotece są m.in. książki ks. Lucjana Szczepaniaka. Rodzice chorych dzieci często po nie sięgają. Ci, którzy znają kapelana osobiście mówią, że intencją autora jest zawsze niesienie pomocy człowiekowi zagubionemu w cierpieniu – dziecka i swoim. Taki człowiek często ulega sugestii, że jest ono spowodowane jego osobistym grzechem. Albo też nie dostrzega obecności Boga w swoim życiu. Zwłaszcza w czasie choroby dziecka. Trzeba mu zatem pomóc nauczyć się rozmawiać z Ojcem i odkryć Jego miłość, która stanie się dla cierpiącego siłą i sensem życia. „Człowiek staje przed niewiadomą, która wyrasta przed nim na kształt ogromnego krzyża, na którym umiera Chrystus, nadzieja ludzkiego zbawienia. I cóż powiedzieć wobec tej tajemnicy, jak zaprotestować, kto położy dłonie na ustach, z których wyrywa się krzyk bólu.
Nikt, tak jak Chrystus, nie utożsamia się z człowiekiem. Ludzki ból, strach i samotność stają się Jego doświadczeniem. Cierpienie Jego agonii staje się ceną miłości do człowieka, który jest zagubiony w samym sobie i potrzebuje pomocy z zewnątrz. Chrystus nie umiera jak filozof czy zaprawiony w boju żołnierz. Będąc Synem Bożym, jest wyniszczany przez śmierć i kocha ludzi do szaleństwa…” – pisze w książce „Bóg tak chciał” ks. Lucjan Szczepaniak.

„Sanktuarium ludzkiego cierpienia”

Tak o Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Prokocimiu powiedział św. Jan Paweł II. Papież Polak odwiedził tę lecznicę 13 sierpnia 1991 r. Będąc tu mówił m.in., że „szpital jest dziełem miłości i ludzkiej solidarności”. – W tym dziele miłości miłosiernej uczestniczą wszyscy pracownicy szpitala, bowiem, ktosłuży bezbronnemu i pomaga choremu, jest blisko Boga i doświadcza Jego miłosierdzia – mówił ks. Lucjan Szczepaniak w czasie niedawnych obchodów jubileuszu 50-lecia szpitala. Uroczystość rozpoczęto od spotkania z Panem Bogiem w szpitalnej auli, bo kaplica była za mała. Ks. Szczepaniak przypomniał, że to nie pierwszy raz, kiedy msza św. sprawowana jest w auli. Tak było również 12 września 2001 r., gdy w szpitalu odbyła się koronacja obrazu Matki Bożej Nieustającej Pomocy.
– Maryja opuściła wtedy bazylikę i skryła się w tych murach, gdzie ociera łzy i dodaje sił. Od niej uczymy się służyć chorym i cierpiącym i nieść im pomoc. Tu sam Bóg pochyla się nad nami i nad pacjentami, a szpital można nazwać ziemią uświęconą trudem tych, którzy z poświęceniem służyli dzieciom. Wielu z nich już nie żyje, a ich szaty zostały opłukane i wybielone w krwi baranka. Oni wiedzieli, że liczy się tylko bezinteresowna miłość, a reszta to tylko złudzenie – mówił ks. Lucjan. ▪