facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2010 - listopad
ZDROWA MEDYCYNA - BIOETYKA. Skazani na dom starców?

ks. Paweł Bortkiewicz TChr

strona: 16



Współczesny postęp medycyny ma swoje ambiwalentne oblicze. Przyczynia się do podtrzymania przy życiu ludzi, którzy bez interwencji szczególnych środków medycznych nie mieliby szans na przeżycie. Powstaje jednak pytanie o jakość tego życia. Pojęcie bardzo popularne we współczesnej bioetyce.

Z jednej strony traktowane jest jako wyraz obiektywizacji ludzkiego życia, ludzkich losów. Istotnie próbuje się dokonać pewnej parametryzacji życia konkretnego człowieka w oparciu o przeliczalne kryteria – ekonomiczne, sprawnościowe, wydolnościowe. Z drugiej jednak strony to kryterium jest bardzo płynne, niejasne, arbitralne. Czy „jakość życia” starszego człowieka w społeczeństwie zachodnim jest wyższa czy niższa niż jego rówieśnika w krajach biedniejszych? Pytanie wydaje się być retoryczne, ale odsłania niemożliwość obiektywnego porównania ludzkiej egzystencji.

Pojęcie „jakości życia” ma jednak określone zadania w bioetyce i medycynie, która kieruje się bioetyką utylitarną, czyli nastawioną na korzyść. „Jakość życia” zawiera w swojej istocie kilka przekłamań. Pozornie implikuje obiektywną, „bezstronną ocenę, ale już punkt wyjścia jest stronniczy”, jak to ujmuje znany przeciwnik eutanazji Ryszard Fenigsen. Ktoś, kto używa pojęcia „jakość życia”, z góry przyjmuje, że pozbawione owej „jakości” ludzkie istnienie nie ma wartości absolutnej, nie ma wartości samej w sobie. Pojęcie „jakość życia” jest zatem stosowane do uzasadnienia, usprawiedliwienia i przekonania, że pewne osoby nie powinny żyć.

Przywołuję ten kontekst kategorii „jakości życia” jako wręcz wszechobecny w naszej kulturze myślenia o życiu. To pojęcie zastąpiło rozumienie życia jako wartości, jako dobra. Życie, odizolowane od obiektywnej wartości, postrzegane wyłącznie w kategoriach „jakości”, może okazać się mało znaczące. Dotyczy to oczywiście przede wszystkim najsłabszych – dzieci i osób w podeszłym wieku.

O ile tradycyjna mądrość, wyrażona choćby w świętych księgach Biblii, utożsamiała ludzi starszych z mądrymi, a obecność starszych w społeczeństwie traktowała jako przywilej i swoisty punkt odniesienia (szukano u nich porad mądrościowych, zwracano się w kwestiach nierozstrzygalnych w świetle aktualnych założeń, ale być może możliwych do rozwiązania w perspektywie tradycji, której starsi byli depozytariuszami), o tyle współczesność nie baczy na wartość starości, ale na jej niską „jakość”. Często słyszymy opinie, że „starość się Panu Bogu nie udała”. Ludzie starsi są niewydajni, zwłaszcza, gdy nie ma zapotrzebowania na ich pomoc przy wychowywaniu wnuków, ludzie starsi są przypominieniem przeszłości, gdy tymczasem współcześnie chwytliwe są hasła typu: „wybierzmy przyszłość”. Do tego dochodzi bardzo często doświadczenie realnej niemocy, czy po prostu choroby atakującej zarówno siły fizyczne, jak i psychikę człowieka.

Młodzi ludzie, społeczeństwo, dzieci – stają wówczas przed dylematem wybrania formy troski o „zużytych” już ludzi starszych. Alternatywa jest właściwie teoretycznie prosta: albo oddanie tych ludzi do domów opieki społecznej, albo zatrzymanie ich w domu i zapewnienie im własnej opieki.

Oczywiście, trzeba być świadomym specyficznych sytuacji stanowiących kontekst podejmowania takich decyzji. Może być tak, że któreś z rodziców, czy też oboje, wymagają opieki, ale ta jest niemożliwa do zapewnienia przez ich dzieci. Wynikać to może z faktu, że np. jedyne dziecko, z racji wykonywanej pracy, własnych ograniczeń, uwarunkowań życiowych nie może takich funkcji podjąć. Nemo tenetur ad impossibile – nikt nie może być zmuszony do rzeczy niemożliwych. Ta starożytna rzymska zasada ma w tym wypadku konkretne zastosowanie.

O wiele częściej jednak „rzeczy niemożliwe” są faktycznie możliwe, tylko że wymagają pewnego wysiłku, poświęcenia, daru z siebie. Trzeba bardzo wyraźnie podkreślić, że przenoszenie seniorów z ich własnego miejsca w inne środowisko winno być ostatecznością. Dla człowieka starszego podstawową wartością jest rodzina i to w jej kręgu winien spędzać ostatnie lata swojego życia. Nawet w sytuacji ostatecznej, czyli w przypadku zamieszkania w domu opieki społecznej, człowiek starszy winien mieć zapewniony jak najczęstszy kontakt z rodziną. W niedawno opublikowanej monografii Andrzeja Mielczarka „Człowiek stary w domu pomocy społecznej” wyraźnie podkreśla się zależność częstotliwości odwiedzin bliskich u osoby starszej ze zmniejszaniem się szoku adaptacyjnego w nowym otoczeniu. Bliscy człowieka starszego mogą być też nieocenionym źródłem wiadomości na temat jego dolegliwości, przyzwyczajeń, nawyków. Tak więc nawet w sytuacji ostateczności – decydujące jest nie tyle zamieszkanie w domu opieki społecznej, co traktowanie z miłością człowieka starego przez jego rodzinę.

Problemem bowiem nie są rozwiązania instytucjonalne w ramach polityki społecznej, ale poziom wrażliwości ludzkiego serca, dostrzeżenie w zniedołężniałym człowieku osoby, którą można i należy traktować z miłością, której nie wolno uprzedmiotawiać, poniżać, z której nie godzi się drwić. Miarą stosunku do tych ludzi w naszym dziczejącym społeczeństwie mogą być niezapomniane słowa Jana Pawła II z jego Listu do osób w podeszłym wieku: „Oby społeczeństwo umiało w pełni docenić ludzi starych, którzy w pewnych częściach świata — mam na myśli zwłaszcza Afrykę — słusznie są darzeni szacunkiem jako »żywe biblioteki« mądrości, strażnicy bezcennego dziedzictwa ludzkiego i duchowego. Choć to prawda, iż w wymiarze fizycznym zazwyczaj potrzebują pomocy, prawdą jest też, że nawet w podeszłym wieku mogą być oparciem dla młodych, którzy stawiają pierwsze kroki w życiu i szukają swojej drogi. Mówiąc o ludziach starych, muszę zwrócić się także do młodych z zachętą, aby towarzyszyli im swoją obecnością. Wzywam was, młodzi przyjaciele, byście traktowali ich wielkodusznie i z miłością. Starsi potrafią dać wam znacznie więcej, niż możecie sobie wyobrazić”.