facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2010 - marzec
PRAWYM OKIEM. Ideologia tacierzyństwa

Tomasz P. Terlikowski

strona: 22



Nie chcę urlopu tacierzyńskiego, bo nie ma on nic wspólnego z dobrem dziecka, a wynika wyłącznie z ideologicznych wizji części elit. W pierwszych tygodniach życia dziecko potrzebuje bowiem przede wszystkim matki, a zastąpienie jej ojcem jest nie tylko pozbawione sensu, ale wręcz szkodliwe.

I mamy nową wielką akcję „Gazety Wyborczej”. Tym razem ten periodyk promuje urlopy tacierzyńskie, przekonuje, że każdy ojciec powinien zajmować się swoim dzieckiem, przewijać je, karmić i wychodzić z nim na spacery. I w zasadzie nie byłoby o czym dyskutować, bo zgadzam się z tym, że ojciec powinien uczestniczyć w wychowaniu swoich dzieci, gdyby nie fakt, że wszystko to ma robić w rytm ideologicznych pohukiwań i prawa stanowionego nie dla dobra dzieci czy rodziny, a dla zadowolenia ideologów równości.

O co chodzi? Otóż proszę zastanowić się nad tym, czego potrzebuje dziecko w pierwszym etapie życia? Karmienia piersią i cierpliwego przytulania. To wszystko może mu zaś dać tylko matka. Ojciec, jeśli – z przyczyn zawodowych czy osobistych – musi wyręczyć matkę, to jest on tylko protezą zastępującą za pomocą butelki czy innych narzędzi cieplutką pierś mamy i nerwowo wypełniającą to, co kobieta robi z właściwą swojej płci naturalnością. Jakoś trudno mi uwierzyć, by zwolennicy urlopów tacierzyńskich nie wiedzieli, że „mama to nie jest to samo, co tata”, ale też i tata nie jest tym samym, co mama, by sądzili, że mężczyzna może swoją piersią nakarmić dziecko, że może zastąpić matkę, która – tak to urządziła natura – jest w pierwszym okresie życia dziecka absolutnie niezbędna.

A jeśli to wiedzą, to źródła wymuszania na ojcach urlopów tacierzyńskich muszą być inne. I nie mam wątpliwości, że trzeba ich szukać w modnej obecnie ideologii rozmywania różnic i wyrównywania szans. Z jednej strony zatem miłośnicy urlopów tacierzyńskich chcą budować wrażenie, że między kobietą a mężczyzną nie istnieją zasadnicze różnice psychologiczne, duchowe czy biologiczne. I jedno, i drugie może wymiennie spełniać swoje role. Dowodem na to jest zastąpienie tradycyjnego terminu „ojcostwo” (o pięknych i głębokich konotacjach i ze wspaniałą teologią przedstawioną choćby w „Promieniowaniu ojcostwa” Karola Wojtyły) „tacierzyństwem”, czyli terminem wzorowanym na „macierzyństwie”. W ten sposób próbuje się – za pomocą upodabniania słów – upodobnić ich znaczenie. A to upodobnienie szkodzi ojcu, pozbawiając jego misję w domu wymiaru męskiego.

Ale jest także drugi element tej ideologicznej walki, czyli przekonanie, że trzeba wyrównywać szanse. Ideolodzy feminizmu przekonują, że jedną z poważniejszych przeszkód dla kobiet na rynku pracy są urlopy macierzyńskie. Pracodawcy wiedzą, że młode kobiety mogą zajść w ciążę, pójść na urlop i dlatego niechętnie je zatrudniają. Aby zmienić ich myślenie, trzeba więc sprawić, że i mężczyźni będą chodzić na urlopy dla swoich dzieci. Dzięki temu stworzy się fikcyjną równość, doprowadzi do sytuacji, w której pracodawca będzie musiał uważać także na młodych, żonatych mężczyzn. A że szkodzi to dzieciom, które zamiast piersi mają butelkę, to już ideologów nie obchodzi.

W ich szczerość uwierzyłbym dopiero wtedy, gdyby zamiast wielkich akcji na rzecz urlopów tacierzyńskich, „Gazeta Wyborcza” i inne tego rodzaju grupy lobbingowe zaangażowały się w działania rzeczywiście służące rodzinie i dzieciom, czyli na przykład w wydłużenie urlopów macierzyńskich (obecnie skandalicznie krótkich), skrócenie godzin pracy kobietom z dziećmi czy we wprowadzanie takich ulg podatkowych, które czyniłyby rzeczywiście opłacalnym pozostawanie kobiet w domu i poświęcanie się przez nie opiece nad dziećmi. To bowiem są działania, które służą dzieciom, a nie ideologii, która z prawdą o człowieku niewiele ma wspólnego.