facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2009 - kwiecień
TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ

mama Ania

strona: 21



W poniedziałek z przedszkola, na moich nogach, w mojej własnej torebce wędrują do domu dwie papierowe korony. Korona o mniejszym obwodzie ma do towarzystwa jeszcze mankiety wycięte w identyczny wzorek. Ta z większą średnicą jest wprawdzie samotna, ale za to misternie ozdobiona niebieskim pisakiem w swoisty rzucik. Podobnie zresztą ozdobione są rączki jej właściciela. Obie korony wędrują w torebce, bo na czapkach niestety się nie mieszczą. Nie można ryzykować „destrukcji” przez podarcie, ani tym bardziej kradzieży przez wiatr, bezpieczniej jest więc upchnąć mamusi, choćby nawet miały się pognieść.
We wtorek, punkt szesnasta w torebce ląduje maska kota, koniecznie z otworami na oczy i sumiastym wąsem. Mam niejasne przeczucie, że wąs musiał zostać dorysowany w trakcie przymiarki, przez któregoś z bardziej pomocnych kolegów, bo w dziwny sposób zaczyna się na masce i ma swój ciąg dalszy... na twarzy Seweryna.
Około czwartku stos papierzysk kipi ze stołu w salonie, a muszę jeszcze przetrwać piątek... Wizja pochmurnej soboty wywołuje u mnie najczarniejsze myśli. Nie będę mogła wypchnąć dzieci do ogrodu, będę musiała dać im kredki, plastelinę... Papiery pokryją nie tylko stół, ale całą podłogę, wyjdą na korytarz i będą biegać za mną od piwnicy aż po strych.
W zeszłym tygodniu chciałam być poprawna. Oświadczyłam, że sami mają posprzątać, bo kolejna niedziela pokryta papierami przyprawi matkę o zawał serca, co w skrócie oznacza, że nie będzie płatków z mlekiem na kolację. Kolosalny błąd! Papiery zniknęły ze stołu, i owszem, znalazły sobie jednak ciepłą miejscówkę na komodzie. W trzech, niezbyt równych stosikach. Jest jednak plus tego rozwiązania: stojąc przodem do okna widzę porządek. Powinnam zatem wchodzić do pokoju lewym bokiem, pod kątem prostym i w żadnym razie nie dokonywać obrotu o 180 stopni. Będę wówczas szczęśliwym człowiekiem.
Po kryjomu dokonuję jednak selekcji: dzieła do segregatora, gnioty na makulaturę. Nikt nie zauważa braku papierów, za to ja nie pamiętam czy coś cieszy mnie bardziej niż widok pustego blatu!
Ale co z tego, skoro do poniedziałku pozostało już tylko kilka godzin...