facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2009 - kwiecień
GDZIEŚ BLISKO. Zajęta bursa

ks. Andrzej Godyń SDB

strona: 10



W tradycji salezjańskiej bursa czy internat zawsze towarzyszyły inicjatywom wychowawczym. Ich najważniejszą zaletą była długotrwała obecność młodzieży w stałym kontakcie z wychowawcami na terenie odseparowanym od wpływów z zewnątrz. Dawały możliwość długotrwałego oddziaływania formacyjnego.

Dzisiaj rola burs i internatów znacznie zmalała – szkół jest więcej, więc są bliżej miejsca zamieszkania, także mniejsza liczba dzieci w rodzinach ma wpływ na to, że rodzice rzadziej decydują się na taki długotrwały pobyt dziecka poza domem. Bursy i internaty wciąż jednak istnieją, zwłaszcza przy szkołach o jakiejś szczególnej specyfice. Ale nie tylko.

Nauka, spanie, wychowanie
Historia salezjańskiej bursy im. ks. Siemca przy ulicy Wiślanej w Warszawie sięga roku 1919, kiedy to ks. prałat Jan Siemiec sprowadził salezjanów do Warszawy. W 1944 r. ośmiu salezjanów i świeckich wychowawców zostało aresztowanych przez Niemców i wywiezionych do obozów koncentracyjnych. Jeszcze przed drugą wojną światową powstała tu także szkoła graficzna działająca do lat 60. ubiegłego wieku. Potem komuniści wszystko salezjanom zabrali. Od 1993 r. salezjanie z powrotem jednak prowadzą bursę dla młodzieży. Z roku na rok liczba wychowanków zwiększa się – obecnie jest ich 138., na ogół pochodzących z małych miast, nierzadko wiosek, z okolic Warszawy choć zdarzają się także z Dolnego Śląska czy Mazur.
Chłopcy – uczniowie szkół średnich i kilku gimnazjalistów – na ogół mają już pewną wizję swojej przyszłej edukacji. Pierwszoklasiści pytani o swój wybór odpowiadają: „Chcę się później dostać na prawo, na medycynę, więc chcę być w dobrej szkole”. I rzeczywiście duży procent chłopców z bursy chodzi do „dobrych” szkół z pierwszej piętnastki list rankingowych. Mimo że mogą chodzić do bliżej położonych we własnych czy pobliskich miastach, wybierają Warszawę, wiedząc, że nie będzie łatwo – daleko od domu, w wielkim mieście, w szkołach o wyższych niż gdzie indziej wymaganiach.
Chłopcy podzieleni są na pięć grup, w miarę jednolitych wiekowo. Grupami opiekuje się dwóch księży, dwóch kleryków asystentów i jedna osoba świecka. Wstają mniej więcej o godzinie 7.00. Mniej więcej, bo nie ma wspólnej pobudki. Chodzą do ponad czterdziestu różnych szkół, mają różny podział zajęć. Po śniadaniu, wychodzą na zajęcia, skąd raczej nie wracają przed godziną 15.00 (a niektórzy nawet przed 20.00). Do 18.30 mają czas na naukę. Oczywiście jest on różnie wykorzystywany. W pokojach każdy ma swoje biurko i krzesło, czyli warunki do nauki.
Czas wolny zaczyna się po kolacji. Wielu wychodzi do miasta: do kina, spotkać się z kolegami ze szkoły. Wtedy mają wolną rękę. Zasadniczo trzeba wrócić do 20.30, ale jeśli jest uzasadniony powód, to wychowawcy zgadzają się powrót późniejszy. O 20.50 rozpoczynają się krótkie modlitwy w grupach z tradycyjnym salezjańskim „słówkiem na dobranoc”. Potem czas na higienę, sen lub dalszą naukę, nawet do późnych godzin nocnych.
Jednak – tak jak za czasów księdza Bosko – salezjanie dbają, by roli bursy nie sprowadzić jedynie do miejsca nauki, spania i jedzenia. Jej salezjański sens – to oddziaływanie wychowawcze. Program zawarty w statucie bursy streszcza się w słowach świętego z Turynu: formować „uczciwych obywateli i dobrych chrześcijanin”. Tylko kiedy znaleźć na to dogodny moment między czasem spędzanym w szkole i nauką w pokojach? Głównie w czasie wolnym.

Czas wolny wykorzystany
Ma temu służyć cała oferta zajęć i tych zorganizowanych, i tych rodzących się spontanicznie z pomysłów wychowawców i wychowanków. Stałe propozycje opierają się na bazie, którą bursa dysponuje: sala gimnastyczna, siłownia, kawiarenka z możliwością korzystania z Internetu, sala multimedialna wykorzystywana do pokazów filmowych i meczów. „To taki element jednoczący. Brakowało nam tego w poprzednich latach. Chcieliśmy stworzyć warunki, by zatrzymać chłopców w bursie, by nie musieli szukać możliwości oglądania meczu w pobliskich pubach – mówi ks. Piotr Szlufik. – W tym roku kupiliśmy sprzęt do sali multimedialnej, a także sprzęt sportowy i dziesięć rowerów”
W ciągu tygodnia organizowane są zajęcia dodatkowe: „filmowa środa”, w czwartki „bursjański dyskusyjny klub filmowy”. Kino raczej ambitne: „Edi”, „Karol”, „Kto nigdy nie żył”, „Ono”… W tym roku propozycje kinowe dotyczą konkretnych tematów. W marcu było nim „ojcostwo”. Jednak najwięcej dzieje się w piątki i w soboty. Oprócz wycieczek rowerowych, jest możliwość wyjścia do kina, na basen czy na łyżwy zimą. Przełożony wspólnoty salezjańskiej i dyrektor bursy, ks. Marek Stachowicz, organizuje wycieczki rowerowe. Tras rowerowych może nie ma tak dużo, jak w stolicach państw bogatszych niż Polska, ale jest ich w okolicy przynajmniej 50 km. Raz w miesiącu są spotkania dla ministrantów, dla chłopców przynależących do ruchu liturgicznego w swoich parafiach. Raz w miesiącu jest też msza święta dla wszystkich z okazją do spowiedzi, a w Adwencie i Wielkim Poście organizowane są dni skupienia. Do praktyk nikogo się nie zmusza, ale ci, którzy chcą korzystają, tym bardziej, że decydując się na mieszkanie w bursie chłopcy wiedzą, że regulamin przewiduje modlitwy wieczorne i udział we wspólnej mszy świętej raz w miesiącu. Także w niedzielę o 20.00 jest możliwość udziału we mszy świętej. Przez 24 godziny na dobę do dyspozycji jest kaplica.

Nic nowego: po pierwsze piłka
Napięty kalendarz mają sportowcy. Dla kleryka Michała, który zajmuje się siłownią i salą gimnastyczną poważnym utrudnieniem jest brak własnego boiska i sali gimnastycznej z prawdziwego zdarzenia: „Chodzimy na boisko osiedlowe, które nie jest za ciekawe. Jeśli chcemy pograć w lepszych warunkach, musimy spędzić trochę czasu w autobusie, żeby dojechać np. na Agrykolę, gdzie są boiska ze sztuczną nawierzchnią. Warunkiem jest trafić na moment, kiedy nikogo nie ma albo dogadać się z tymi, którzy już tam są. Za to staramy się organizować sporo turniejów na terenie bursy: siatkówki, tenisa stołowego,
piłkarzyków. Teraz przygotowujemy się do turnieju strzeleckiego z broni sportowej.”
Nowością są wyjazdy w czasie ferii. Podczas wakacji chłopcy wyjeżdżają, poza tym często są zajęci pracami w polu czy w sadach. W ferie zimowe natomiast łatwo zorganizować wspólny wypoczynek. „Pewne inicjatywy, jak np. wyjazd do Zakopanego proponujemy tym, którzy najczynniej włączają się w życie bursy: ministrantom, tym, którzy przyczynili się do powstania strony internetowej czy pomagali przy organizacji „Cecyliady” – mówi ks. Piotr.
– To też promocja postaw, które nie ograniczają się jedynie do chodzenia do szkoły i nauki w bursie. Bo istnieje niebezpieczeństwo zamknięcia się w swoich pokojach.”
Tradycyjnym elementem spędzenia wolnego czasu stał się wyjazd na Lednicę. We współpracy z siostrami nazaretankami i urszulankami organizowane są natomiast dyskoteki. Większość zajęć nie jest oczywiście obowiązkowa. „Przy tak różnych rozkładach lekcji trudno byłoby zrobić coś dla wszystkich” – wyjaśnia ks. Szlufik. – Natomiast te formy, o które chłopcy najbardziej postulują, to głównie gra w piłkę nożną, pływanie i jazda na rowerze, ktoś wspominał także o kółku szachowym i brydżowym. W miarę możliwości staramy się to zapewnić. Szachowego kółka nie mamy, ale jest możliwość korzystania z warcabów czy szachów w naszej kawiarence. Scrubble nie cieszą się jeszcze taką popularnością”.

●●●
Wielu byłych wychowanków w rozmowach z wychowawcami pozytywnie wspomina czas pobytu w bursie i postawę salezjanów. Także z ankiet opracowywanych przez dyrektora ośrodka, ks. Marka Stachowicza, wynika, że chłopcy są raczej zadowoleni z pobytu w bursie. Czują się tu bezpiecznie i doceniają, że salezjanie interesują się ich życiem i przyszłością. To dla salezjanów ważny znak, że umiejętne zorganizowanie czasu wolnego ma swoje wychowawcze efekty.