facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2008 - marzec
TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ

mama Ania

strona: 21



Jedziemy, jedziemy! Hura! Wprawdzie to tylko Płock, a nie Ustronie Morskie, wprawdzie marzec, a nie lipiec, wprawdzie weekend, a nie dwa tygodnie – ale zawsze namiastka odpoczynku. Dzieciaki nic nie wiedzą, do ostatniej chwili. Po co mam udostępniać takie nie do końca sprawdzone dane? A nuż coś się w ostatniej chwili zmieni i będę zmuszona wysłuchiwać skarg i zażaleń przez pełne dwa dni.
Wstaję rano, hmm, nawet z przyjemnością.
O.: Mama! Co robisz?
Och, jednak nie wykręcę się od zeznań…
– Pakuję walizkę, jedziemy dziś do wujka i cioci. Będziemy u nich spać i wrócimy dopiero jutro.
S.: Tak? To trzeba zabrać piżamki?
– Tak synku, piżamki też musimy spakować.
S.: I pakujesz? – czy to złudzenie, czy też w jego głosie czai się powątpiewanie?
– Yhmm – mówię od niechcenia – i łapię się na tym, że pakuję coraz szybciej i szybciej, chcąc uprzedzić atak, pomna, że dziecko niczym niezajęte, zajmuje się zazwyczaj tym, czym nie powinno i w dodatku pociąga za sobą lawinę w postaci młodszego brata. Co mu rzucić na pożarcie? Worek! Tak! To jedyne słuszne rozwiązanie, rzucić przedszkolny worek, niech pakuje zabawki. A może jakąś mniejszą torbę? Nie, nie, młodszy za 10 sekund zażąda identycznej, nie mam w domu dwóch takich samych toreb, za to dwa worki się znajdą.
– Proszę panowie, tu są woreczki, spakujcie te zabawki, które są wam potrzebne.
Uff, zdążyłam! Dumna z siebie, wyliczam w duchu korzyści z takiego zadania. Nauczę ich dokonywania właściwych wyborów, ponoszenia konsekwencji, odpowiedzialności za własny dobytek. Po cichu liczę, że zabiorą książeczki, klocki, oczywiście misie, bez których nie da się zasnąć… A tymczasem w workach cudeńka! Kartoniki po autach (bez zawartości), plastikowe łyżeczki, skrawki materiału, higieniczne chusteczki... żadnych klocków, żadnych książek!
– Pudełka zostają – zarządza tata – łyżeczki są u cioci, chusteczki zabrała mama (zawartość worków fruwa) zabieramy o właśnie te zabawki (w rękach taty betoniarka, kombajn, koparka).
S.: Nieee! Oddaj pudełka!!!
O.: Nieeeeee!!!! – wtóruje. – Ooodaj! Moje! Odaj!
– A to zabierajcie sobie ten bałagan! – poddaje się tata – Ja biorę samochody! Anka, gdzie trzeci worek?