facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2007 - styczeń
DUCHOWOŚĆ. Wymuszony postój

ks. Andrzej

strona: 13



Są w życiu chwile, kiedy trzeba sobie odpuścić. Zostawić wszystko Bogu. To czasem trudniejsze niż najcięższa praca, bo działanie jest łatwiejsze niż zaufanie. W działaniu kontroluje się sytuację samemu. Planuje, wykonuje, weryfikuje, poprawia. Aż osiągnie się cel. Kiedy się ufa, trzeba zaryzykować. Ten ktoś może zrobić coś nie tak, spróbować sposobu, którego nie znamy albo o którym wiemy, że jest niebezpieczny. A jednak są sytuacje, kiedy nie da się inaczej.

Czasem sam Bóg zmusza do postoju. Jakby chciał udowodnić, że można Mu zaufać. Musi tak zrobić, bo sami byśmy się nie zatrzymali z naszą wiarą, która jest tak teoretyczna, teologiczna, niepraktyczna. Jednak zanim to zrobi, długo się szarpiemy, nie poddajemy, kombinujemy, staramy – byle sami, bez niczyjej pomocy. Bez Jego pomocy. Ale On jest cierpliwy – pozwala nam, dopóki chcemy, choć wie, że to bez sensu i że gdyby nam się udało, to pierwsi byśmy żałowali.

Dopiero kiedy, zmęczeni wysiłkiem, nie mamy już żadnego pomysłu na dalszą szarpaninę, powoli zaczynamy brać Go pod uwagę. Najpierw nieśmiało, zawstydzeni, przed Nim i sobą, że przecież cały czas czekał gotowy z pomocą, nie do końca przekonani, że wciąż będzie chciał się nami zająć. To trudny moment, w którym, w ostatnim akcie egotyzmu, łatwo można odmówić sobie prawa do miłosierdzia. Kiedy jednak oparcie na Bogu pozostaje jedyną możliwością, w końcu z niej korzystamy. I odkrywamy, że działa. I że dzieją się cuda. I dziwimy się sobie samym, że nie ufaliśmy Mu zawsze. I obiecujemy – Jemu i sobie – że teraz to już zawsze będziemy ufać.

A On uśmiecha się z wyrozumiałością i pobłażaniem. Zawsze – o ile nie będzie innej możliwości.