facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2005 - listopad
ROZMOWA Z... - Nie tracąc z oczu tego co najważniejsze

ks. Kazimierz Drozd SDB, Małgorzata Tadrzak-Mazurek

strona: 6



Rozmowa z ks. prof. Stanisławem Wilkiem SDB – rektorem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego


Jak wyglądała Księdza droga na urząd rektora KUL-u?

Bardzo zwyczajnie. Przeszedłem prawie wszystkie stopnie i stanowiska na uczelni, od asystenta, poprzez starszego asystenta i adiunkta, do profesora. Wkrótce po habilitacji w 1993 r. zostałem wybrany prodziekanem Wydziału Teologii, a w 1998 r. Senat KUL-u wybrał mnie na prorektora ds. studenckich. Pełniłem ten obowiązek przez dwie kadencje, aż do 2004 r., kiedy Senat wybrał mnie na rektora. Na poszczególnych etapach nabywałem doświadczenia, nie tylko w kontaktach z młodzieżą i pracownikami, ale także w pracy administracyjnej.


A co należy do Księdza podstawowych obowiązków?

Zakres obowiązków rektora szczegółowo wylicza Statut uczelni. W zasadzie sprowadzają się do troski o to, aby wszystkie agendy uniwersyteckie: naukowo-dydaktyczne i administracyjne funkcjonowały prawidłowo, aby nic nie zakłócało procesu dydaktycznego i prowadzonych badań naukowych oraz aby wzrastał poziom jakości kształcenia. Pragniemy bowiem, aby nasz Uniwersytet był postrzegany i wybierany przez studentów jako jedna z najlepszych uczelni w Polsce. Nie tak dawno jeszcze Ojciec św. Jan Paweł II zwykł był mawiać, że KUL jest jedyną uczelnią katolicką między Łabą a Władywostokiem. Dziś sytuacja się zmieniła. W samej Polsce powstało kilka wydziałów teologicznych na uniwersytetach państwowych. Nadal jednak bycie rektorem takiej uczelni – to ogromne wyzwanie i zobowiązanie. Wymaga to od rektora nie tylko trudu i poświęcenia, ale także pochłania bardzo dużo czasu.


Jak przekłada się ,,salezjańskość’’ rektora KUL-u na sposób traktowania tego urzędu?

Przede wszystkim chodzi o podejście do młodzieży i pracowników w duchu księdza Bosko. Mamy nie tylko kochać młodzież, ale ona musi też wiedzieć, że jest kochana. I tę ideę realizuję. Realizowałem ją już jako prorektor. Uważam, że młodzieży należy poświęcić i swój czas, i swoją pracę, być razem z młodymi, dostrzegać ich. To jest najważniejsze. Oczywiście jako prodziekan i prorektor ds. studenckich miałem dużo więcej okazji do bycia bezpośrednio z młodzieżą, ale teraz też staram się nie rezygnować z tego. Pamiętam, jak kiedyś młodzież urządziła koncert rockowy na naszym dziedzińcu. Przyszło ok. 2 tys. osób. Skakali, bawili się. Następnego dnia dziedziniec prezentował się rzeczywiście nie najlepiej. Usłyszałem głosy, że prorektor pozwolił zniszczyć dziedziniec. Ale młodzi przyszli, posprzątali, przekopali, zasiali trawę, posadzili kwiaty i było tak samo pięknie, jak przed koncertem. Ten dziedziniec bez radości, bez śpiewu, bez tańca jest smutny. A tam gdzie smutek, ma dostęp szatan, dlatego trzeba pozwolić młodym się bawić, radować. To przekazuję także swoim współpracownikom, prorektorom. Na spotkaniach z innymi rektorami często słyszę, że nasza młodzież jest inna, inaczej się zachowuje. Myślę, że to efekt tego, że koncentrujemy się nie tylko na przekazywaniu wiedzy. Wymagania – owszem, ale także serdeczność, także propozycje duszpasterskie, także odpowiedzialność za formację. Młodzież jest po prostu otoczona opieką. I w tym jest nasza „salezjańskość”.


Zatem charyzmat salezjański – apostolat młodzieży ubogiej i zaniedbanej – jest do pogodzenia z karierą naukową...

Oczywiście, bez problemu. To raczej praca administracyjna – która teraz, jako rektora, zajmuje mnie w dużej mierze – przeszkadza. Praca naukowa jest tylko wspaniałym sposobem, żeby trafiać do młodzieży, żeby zainteresować ją tym, nad czym się pracuje. To tylko pomaga w jeszcze większym zbliżeniu się do młodzieży.


Czy nie wydaje się Księdzu, że salezjanie mogliby bardziej zaangażować się w pracę naukową dotyczącą ich charyzmatu – tj. pedagogiki i duszpasterstwa młodzieżowego?

Nie chciałbym tutaj wypowiadać tak generalnych sądów. Ale myślę, że nasz charyzmat i predyspozycje do pedagogiki są raczej dobrze przez nasze zgromadzenie wykorzystywane. Na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego działa Instytut Pedagogiki św. Jana Bosko, gdzie salezjanie są mocno zaangażowani. Również u nas na pedagogice pracował śp. ks. Józef Wilk, świetny duszpasterz młodzieży. Jest też ks. prof. Stanisław Kulpaczyński, który wykształcił rzesze katechetów, pracujących w całej Polsce. Z pewnością, dążąc do ideału, chciałoby się, aby problematyka pedagogiczna była przez salezjanów jeszcze bardziej podkreślana w dydaktyce i jeszcze bardziej reprezentowana w naszych pracach naukowo-badawczych. Cieszę się jednak, że ostatnio w Polskiej Akademii Nauk powstała sekcja pedagogiki chrześcijańskiej, a jej pierwsze posiedzenia odbyły się na naszej uczelni. Wiem, że salezjanie uczestniczą w jej pracach, a więc i na tym polu staramy się pogłębiać nasze zaangażowanie w duszpasterstwo młodzieżowe.


Uważa Ksiądz, że salezjanie odgrywają wystarczającą rolę na edukacyjnej mapie Polski?

Myślę, że obecnie bardziej niż kiedykolwiek w przeszłości. Od kilkunastu lat rozwijają się doskonale liczne salezjańskie szkoły podstawowe i średnie. Alumni salezjańskich seminariów duchownych kończą je z tytułem zawodowym magistra. Mamy także wielu samodzielnych pracowników naukowych, którzy prowadzą w nich własne seminaria naukowe. Szkoda, że w ostatnich latach przedwcześnie odeszli do Pana – ks. prof. Bolesław Bartkowski (muzykologia), ks. prof. Mieczysław Majewski (katechetyka), ks. prof. Józef Wilk (pedagogika), ks. dr Roman Pomianowski (psychologia), ks. prof. Marian Lewko (polonistyka), ks. prof. Jan Gliściński (filologia klasyczna). To są naprawdę wielkie postacie polskiej nauki.


Czy są takie plany, by KUL mógł powrócić do czołówki rankin-
gów najlepszych uniwersytetów w Polsce?

Mnie się wydaje, że błędne jest założenie, że KUL lata świetności ma już za sobą. Dane rankingowe wskazują, że pozycja uczelni jest dobra. W okresie PRL-u starano się sprowadzić naszą uczelnię do roli większego seminarium duchownego. A my otworzyliśmy nowe wydziały i kierunki studiów. Liczba studentów zwiększyła się z kilku do prawie 22 tysięcy. Mamy profesorów światowej klasy. W rankingach Instytut Psychologii, na przykład, zajmuje z reguły trzecie lub czwarte miejsce w Polsce pod względem jakości kształcenia. Ja chciałbym utrzymać poziom, jaki osiągnęliśmy, a tam, gdzie jest to możliwe, nadal podnosić sobie poprzeczkę. Ale też wśród inwestycji i rankingów nie chciałbym stracić z oczu tego, co najważniejsze – młodych. Kiedy pytamy studentów, dlaczego wybierają KUL, to często mówią, że u nas mogą liczyć na większą pomoc i większe zainteresowanie. My chcemy przede wszystkim kształtować dobrych chrześcijan i uczciwych obywateli.