facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2016 - wrzesień
Świadectwo młodej Syryjki z salezjańskiego ośrodka w Aleppo na ŚDM 2016

strona: 10



Dziękuję Wam wszystkim i gorąco proszę, żebyście się modlili za nasz ukochany kraj, za Syrię. Nazywam się Rand Mittri. Mam 26 lat i ukończyłam szkołę o profilu nauki przyrodnicze w Syrii. Teraz studiuję na Uniwersytecie w Aleppo, także w Syrii. Pracuję z salezjanami w Centrum Jana Bosko w Aleppo. Jak wiecie, nasze miasto zostało zniszczone, zrujnowane, zburzone. Nasze życie straciło sens. Nasze miasto zostało zapomniane. Przybyłam tutaj, aby się z wami spotkać, wraz z moimi 21 kolegami i koleżankami, którzy reprezentują środowisko młodzieży salezjańskiej z Bliskiego Wschodu, zwłaszcza z Syrii, a także Libanu i Egiptu. Jest także z nami ks. Simon, który jest odpowiedzialny za wspólnotę salezjańską. Dziękujemy Panu za to, że możemy być tutaj razem z wami wszystkimi. Myślę, że to bardzo trudne dla wielu z was poznać i w pełni zrozumieć ogrom tego, co dzieje się w moim ukochanym kraju, Syrii. Trudno jest też mnie samej opowiedzieć w kilku zdaniach o tym życiu w cierpieniu. Cierpienie, które jest w naszych sercach, jest zbyt wielkie, aby je wyrazić słowami, ale postaram się przybliżyć wam, naszym braciom i siostrom w wierze, niektóre aspekty naszej rzeczywistości. Każdego dnia otacza nas śmierć. Ale podobnie jak wy, codziennie rano zamykamy za sobą drzwi, udając się do szkoły czy do pracy. I właśnie wtedy ogarnia nas strach, czy po powrocie zastaniemy nasze rodziny i dom w takim stanie, w jakim je zostawiliśmy. Może tego dnia zginiemy – my albo nasze rodziny. To bardzo bolesne wiedzieć, że jesteśmy otoczeni przez śmierć i zabójstwa, i że nie ma drogi ucieczki, nie ma nikogo, kto ci pomoże. Boże, gdzie jesteś? Dlaczego nas zostawiłeś? Czy naprawdę istniejesz? Dlaczego się nad nami nie zlitujesz? Czyż nie jesteś Bogiem miłości? Takie pytania zadajemy sobie każdego dnia. I nie wiem, co odpowiedzieć! Czy to możliwe, że to już koniec, że urodziliśmy się, żeby umrzeć w bólu? A może jednak dane nam będzie mieć życie, i to życie w obfitości? Moje doświadczenie związane z tą wojną jest ciężkie i trudne. Ale pozwoliło mi wcześniej dojrzeć i kazało mi spojrzeć na wszystko z innej perspektywy Służę w Centrum Jana Bosko w Aleppo. Przyjmujemy ponad 700 młodych mężczyzn i kobiet, którzy przychodzą do nas w nadziei, że zobaczą u nas uśmiech i usłyszą słowa podtrzymujące na duchu. Szukają u nas również tego, czego brakuje w ich życiu: prawdziwej pomocy humanitarnej. Ale trudno jest mi dawać radość i wiarę innym, podczas gdy ja sama czuję, że brakuje ich w moim życiu. Straciliśmy wiele osób z naszego ośrodka w czasie tej wojny. Jack, 13-letni chłopiec, zginął, podczas gdy oczekiwał na autobus, którym miał dotrzeć na lekcje katechezy i zagrać ze swoimi przyjaciółmi. Tak się stało nieszczęśliwie, że gorycz tej wojny i nienawiść w sercu złych ludzi zamordowały tego chłopca. Anwar i Michelle odeszli od nas pewnego wieczoru, a my czekaliśmy na spotkanie z nimi następnego dnia po powrocie do ośrodka. Ale niestety, ich marzenia tej nocy stały się wiecznością, ponieważ ich dom został zburzony i zginęli w jego ruinach, idąc z aniołami do nieba. Wśród innych, którzy ponieśli śmierć, znajdują się moi przyjaciele, Nour, Antoine, William, a także wielu innych chłopców i dziewcząt, których jedyną winą było to, że ośmielili się wierzyć w człowieczeństwo. Wszyscy oni są męczennikami tej krwawej i bezsensownej wojny, która zniszczyła nasze dusze, nasze marzenia i nasze nadzieje. Zniszczenie ludzkiego życia jest nieporównywalnie większą stratą niż zburzenie cegieł czy kamieni. Pomimo całego cierpienia moje życie i życie moich przyjaciół w Kościele nie przestało być życiem służby radosnego oddania się dzieciom i młodzieży z naszego miasta. Kroczymy śladami księdza Bosko, który pomnażał radość, odpowiadając w ten sposób na rosnące cierpienie. Widzimy Boga w chłopcu, który pomaga nieść wodę. Widzimy Boga w tych, którzy pracują na rzecz ratowania innych, którzy znajdują się w niebezpieczeństwie. Widzimy Boga w rodzicach, którzy nie poddają się, dopóki nie zdołają dostarczyć pożywienia swoim dzieciom. Moje niewielkie doświadczenie życiowe nauczyło mnie, że wiara w Chrystusa jest większa od wszelkich życiowych okoliczności. Ta prawda nie oznacza życia w pokoju bez trudności. Coraz mocniej wierzę, że Bóg istnieje mimo całego naszego bólu. Wierzę, że przez ten ból On uczy nas prawdziwego znaczenia miłości. Moja wiara w Chrystusa jest źródłem mojej radości i nadziei. Nikt nigdy nie będzie w stanie mi ukraść tej prawdziwej radości. I na koniec, proszę Pana Zmartwychwstałego, aby okazał mi, każdej osobie żyjącej w Syrii, wszystkim ludziom na świecie, łaskę miłosierdzia i zaszczepił radość w sercu każdego zranionego, smutnego i opuszczonego człowieka. Jest to przesłanie dla każdego chrześcijanina na tej Ziemi. Dziękuję Wam wszystkim i gorąco proszę, żebyście się modlili za nasz ukochany kraj, za Syrię. ▪