facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2010 - luty
TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ

mama Ania

strona: 17



Oto dwa obrazki. Na obu chłopczyk w wieku przedszkolnym. Oczy czarne jak węgielki, wzrost około metra i ćwierci. Jako że obrazki dwa, całkiem podobne, na pierwszy rzut oka pomyślałby człowiek – bliźniaki. Ależ nic bardziej mylnego. Spójrzmy zatem raz jeszcze. Nadal nic? Tacy sami? Hmm, przyjrzyjmy się lepiej… Ten po lewej jest wyższy i włosy ma jaśniejsze. Ten po prawej ma buzię bez ustanku otwartą. Głodny? Nie, bynajmniej, gaduła po prostu. Rzut oka znów na lewo. Ten wzrok! Delikwent knuje jakąś hecę.
– Nie wchodź synku na tę górę śniegu, bo wpadniesz po pachy!
– Dobrze mamo – odpowiada chłopiec z lewej i choć nie mijają trzy sekundy, już po uszy zanurzony jest w śniegu.
– Nie wchodź w śnieg, bo cały będziesz mokry – woła mama chłopca po prawej.
– Wrrr, grrrr... – ten natychmiast tupie nogami co sił, warczy przez zaciśnięte zęby, ale... stoi w miejscu i w stronę śniegu się nie rusza.
Cóż to, oba przedszkolaki wracają do domu z sanek? Rękawice mokre, czapki na bakier, spodnie i kurtki oblepione śniegiem. Ten po lewej zamyka za sobą drzwi, zdejmuje mokre ubrania, zmienia ciężkie buty na kapcie. Ten po prawej wchodzi z impetem, drzwi trzaskają o ścianę i pozostają otwarte na oścież. Mokry krasnoludek stoi na środku korytarza i donośnie oznajmia wszystkim, że oto wszedł i cała świta powinna rzucić mu się do stóp, rozbierać go i rozgrzewać.
Hola, hola, czy te różnice mają w ogóle jakiś koniec? Chyba nie i dlatego tak trudno uwierzyć, że obaj są dziećmi tych samych rodziców…