facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2004 - lipiec/sierpień
Nie potrzebni mi nowi mesjasze

Ewa

strona: 21



Jestem byłą członkinią Kościoła Zjednoczenia. Mieszkałam wśród nich i działałam przez trzy lata. Pochodzę z rodziny niepraktykującej, byłam ateistką. Na spotkanie moonów złożył się zbieg wielu niesamowitych wydarzeń. Wiadomość, iż Moon jest Mesjaszem, rozwiązała wiele moich problemów, a przede wszystkim to, że skoro jest mesjasz, to musi być Bóg, więc zaczęłam w Niego wierzyć.

Specyfiką ruchu jest wielkie i szczere zaangażowanie członków. Ci, którzy decydują się na życie w ruchu, bardzo długo znajdują się w cieplarnianych warunkach, gdzie wszyscy starają się urzeczywistniać ideały tkwiące w głębi serca każdego człowieka. Z czasem przechodzi się kolejne wtajemniczenia, jest to zasada mająca podświadomie popychać młodych, by chcieli być bardziej samodzielni i odpowiedzialni. Mnie popychała do przyspieszenia kroku chęć poznania wszystkiego, co odnosiło się do żyjącego mesjasza Moona, a gdy nie znajdowałam odpowiedzi na jakieś pytania, zawsze pozostawał ten asekuracyjny punkt, że jeszcze nie doszłam do końca wiedzy w ruchu.

Pod koniec trzeciego roku bardzo zaangażowanego życia w ruchu, zaczęło się w końcu coś psuć. Był to czas wysyłania młodych na tzw. święty ślub do Korei. Przed ślubem przechodziliśmy ostatnie wykłady. Tam okazało się, że Moon nie ma dwóch żon, bo o dwóch wszyscy wiedzą i jak to się mówi w ruchu - akceptują, ale cztery. Okazało się także, że nauka Moona jest zamknięta, przemyślana i w zasadzie bardzo ograniczona, chociaż inteligentna. Ruch zaś wykorzystuje wrażliwość i uczuciowość człowieka.

Zaczęłam się nad tym wszystkim zastanawiać, a przy tym stopniowo poznawać także Kościół katolicki. Dostrzegłam, że w „upadłym świecie", czyli wszędzie poza ruchem, ludzie też żyją z Bogiem. To było dla mnie odkrycie! Zdecydowałam się popatrzeć na ruch z boku. Wyprowadziłam się w zamiarze uczestniczenia dalej w ruchu i po raz pierwszy pojechałam na dłużej do domu. Tam natrafiłam na rekolekcje wspólnoty katolickiej, a potem zmiany w moim życiu posypały się lawinowo. Choć odejście z ruchu nie było wcale takie proste. Stworzono tam warunki umożliwiające sztuczny rozwój emocjonalnej strony, tak że po dłuższym okresie życia w ruchu, nie jest się w stanie samemu wrócić do normalnego życia w świecie.

Po odejściu miałam problem z modlitwą. Bałam się modlić, ponieważ nie wiedziałam, do kogo się modlę, kto słucha mojej modlitwy. Przez długi czas różaniec był jedyną modlitwą, jaką mogłam odmawiać. Ona mnie ratowała, dodawała sił i pomogła stać się prawdziwie wolną, wolnością dziecka Bożego. Teraz wiem, że wszystko zostało już powiedziane w Jezusie Chrystusie i nie są potrzebne nowe księgi, rzekomo tłumaczące Pismo Święte, ani nowi mesjasze.