facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2004 - lipiec/sierpień
Moje chatowanie

Jadwiga

strona: 16



Już kilka lat temu zaczęłam zaglądać na chat, ale to było całkiem normalne i niewinne. W przerwach w nauce wchodziłam do witryn tematycznych i towarzyskich, chcąc podyskutować. Cieszyłam się, gdy udało mi się znaleźć towarzysza do konkretnej rozmowy. Wtedy po raz pierwszy poczułam, jak bardzo chat jest wciągający i jak bardzo poruszające jest spotkanie z drugą osobą siedzącą gdzieś przy komputerze, a przede wszystkim jak czas szybko leci przy tym zajęciu.

Minęło trochę czasu i nieco zmieniła się moja sytuacja osobista. Przyszedł czas bardzo trudnych doświadczeń dla mnie. Często czułam się sama, nie miałam co ze sobą zrobić, nie radziłam sobie z ilością problemów. Do tego doszło pewne nieuporządkowanie w sprawach seksu, łatwość wchodzenia w wyobrażenia, męczące pożądanie, uleganie „niewinnym” pokusom. I tu pojawił się chat, jak wybawiciel. Doskonale zapełniał dziurę w moich niespełnionych potrzebach (łatwego kontaktu z kimś, zajęcia sobie czasu i myśli, zabawy, odprężenia i wreszcie flirtu i nadziei na spotkanie). Po jakimś czasie okazało się, że nie zawsze było ważne z kim rozmawiam, ważny był ten szmerek podniecenia, który prawie zawsze odczuwałam.

Przez te wizyty na chacie często chodziłam całe dni półprzytomna, z nadmiernie rozbudzonymi pragnieniami i pożądaniami. Przestałam panować nad myślami i nad wyobraźnią, zaczęłam snuć coraz śmielsze plany i kilka razy otarłam się o ich realizację. Widziałam z jaką prędkością przekraczam własne granice (przekonań i godności). Na chacie dzieje się to z nieprawdopodobną prędkością i łatwością.

Wiele razy postanawiałam, że już nie będę wchodzić na chat. Ale nic z tego nie wychodziło. W końcu musiałam uznać, że nie potrafię nad tym panować, że jest w tym coś nienormalnego. Dopiero zdanie sobie sprawy, że to jest jakiś chory mechanizm, nad którym nie mam już kontroli, i że nie ma dla mnie możliwości wchodzenia na chat „na chwilę” lub z jakimiś stawianymi sobie ograniczeniami, a także rozmowa z osobą, która miała ten sam problem, pozwolił mi podjąć odpowiednie, wreszcie konstruktywne postanowienia.

Nie było łatwo. Przez jakiś czas w ogóle nie mogłem się skupić podczas pracy na komputerze, wciąż chcąc zajrzeć na chat, a Internet prawie całkiem stracił swój blask. Ale się trzymam tego postanowienia i nie żałuję straty, bo powoli zaczynam odzyskiwać przytomność umysłu. Wiem, że nieuporządkowanie w sferze seksualności wymaga ode mnie jeszcze przyjrzenia się mu i pracy, ale przynajmniej nie wchodzę w niekontrolowane jazdy myśli i planów związanych z chatem. Czuję się przez to wolniejsza i spokojniejsza.




za: www.mateusz.pl