facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2004 - marzec
Teresa i Ferdynand

ks. Pascual Chávez SDB - przełożony generalny

strona: 2



W tym miesiącu zapoznam was z sylwetkami Teresy Bracco – już ogłoszonej błogosławioną i Ferdynanda Calò.

Teresa była dziewczyną bardzo powściągliwą, skromną, delikatną, zawsze gotową ofiarować swą pomoc i piękną - piwne oczy, spokojna twarz i grube, ciemne warkocze. Piękną, powiedziałem, ale pozbawioną jakiejkolwiek próżności. Potrafiła wzbudzić podziw: Tak pięknej dziewczyny nie widziałem nigdy wcześniej ani też później - powiedział jeden z jej kolegów. Było w niej coś, co odróżniało ją od innych dziewcząt – wspomina jej przyjaciółka. Była najlepsza wszystkich nas wszystkich – wyznaje jej siostra, Anna. Urodziła się 24 lutego 1924 r. jako przedostatnia z siedmiorga dzieci, w Santa Giulia di Dego (Savona). Rodzice byli dla niej przykładem wiary i siły chrześcijańskiej - w 1927 r., w przciągu trzech dni pochowali dwójkę dzieci – dziewięciu i piętnastoletnich. Wiara wystawiona na próbę.
Teresa mogła skończyć tylko cztery klasy szkoły podstawowej, po czym jako pasterka starała sił pomóc w utrzymaniu rodziny. Zawsze nosiła ze sobą różaniec, toteż i na pastwisku nie przestawała się modlić. Ginin – jak ją nazywali – chętnie poświęcała noce, by móc przystąpić do Komunii św. Kościół położony był daleko od domu, a Msze św. sprawowano o świcie. Eucharystia, pobożność maryjna i duchowość powinności – oto sekret jej świętości.
Do domu państwa Bracco wysyłano regularnie Biuletyn salezjański. Z numeru sierpniowego 1933 r., Teresa wyrwała trzecią stronę, gdzie zamieszczono zdjęcie Dominika Savio, syna wieśniaków, jak ona, dopiero co ogłoszonego sługą Bożym, który postanowił: Raczej umrzeć niż zgrzeszyć. Młodziutka Teresa – miała zaledwie dziewięć lat – była nim zafascynowana, i umieściła tę stronę przy swoim łóżku. Od tego momentu słowa Dominika stały się jej własnym mottem. Wypowiedziała walkę grzechowi: Raczej pozwolę się zabić – napisała. I dotrzymała przyrzeczenia.
W roku 1944 została uwięziona przez niemieckiego żołnierza, wpierw starała się oddalić jego brutalne intencje, a kiedy uznała, że starania te są bezużyteczne, przedłożyła śmierć nad utratę cnoty. Jej cierpienie nie było niczym innym, jak ostatnim aktem życia przeżywanego na wskroś ewangelicznie. Jan Paweł II beatyfikował ją 24 maja 1998 r., w uroczystość Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych, w Turynie. Przy tej okazji Papież powiedział: Zwracając się do młodych ludzi, wskazuję na tę dziewczynę […] ażeby nauczyli się od niej czystości wiary zaświadczanej w codziennym pełnieniu obowiązków, spójności moralnej bez kompromisów, odwagi poświęcenia, jeśli zajdzie taka potrzeba, także życia, jeśli tego wymaga wierność wartościom, które nadają sens życiu.

Ferdynand urodził się w 1941 r. Nigdy nie poznał swego ojca, ciepła domu, uczucia rodzinnego. Matka była gosposią i spędzała z nim niewiele czasu. Ferdynand często przebywał w domach dziecka. Skończywszy osiem lat zaczął uczęszczać do Instytutu Salezjańskiego w Estoril (Portugalia). Jakimś największym wydarzeniem dzieciństwa było pójście z matką na niedzielą Mszę św. Od lat nie przekroczyła drzwi świątyni.
Po ukończeniu szkoły podstawowej rozpoczął naukę w szkole zawodowej także u salezjanów. Ferdynand nie był świętoszkiem – miał temperament żywy i buntowniczy, złościł się przy byle okazji, a opanowanie się przychodziło mu z wielkim trudem, co więcej, obracał się w złym towarzystwie. Na szczęście jego spowiednik wyczuł niebezpieczeństwo i przestrzegł go przed niebezpieczeństwem takiego postępowania. Tak rozpoczęło się nawrócenie Ferdynanda. Nie był to „łatwy spacer” - uchodził za niesforne dziecko, a oczy przełożonych były nań zawsze zwrócone. Jeśli tylko wydarzyło się coś niestosownego, był uznawany za podejrzanego. Niemniej jednak dyrektor go zrozumiał i zaufał mu; więcej, zwrócił się do niego propozycją bycia apostołem wśród najtrudniejszych. Ferdynand zaakceptował propozycję i stworzył grupę czterech „trudnych” przyjaciół. - Nie są najlepsi, ale stać ich na rzucenie się w niebezpieczeństwo, jeśli jest taka potrzeba; inni, o których ksiądz myśli są zbyt dobrzy dla tego typu chłopców – powiedział dyrektorowi.
Miał dwie wielkie pasje: piłkę nożną i grę na trąbce. Pod koniec 1954 r. rozpoczął pisanie pamiętnika, świadectwa jego poprawy. Dwa lata później, podczas rekolekcji, nakreślił program swego życia: Pragnę opanować mą ciekawość i zapomnieć o moim punkcie patrzenia. Chcę być apostołem Niepokalanej. Pragnę pozostać księdzem. 20 kwietnia 1956 r., podczas meczu piłkarskiego z całą siłą uderzył głową o kolumnę portyku. Kilka dni spędził w izbie chorych, po czym powrócił do grona kolegów. Jednakże, w krótkim czasie, ponownie uderzył się w głowę. Mocny ból sprawił, że ponownie znalazł się w szpitalu. Kolega, zaniepokojony stanem jego zdrowia, zapytał go: Ferdynandzie, a jeśli umrzesz? - Jestem gotów! W piłkę gra się także w raju, nieprawdaż? 26 lipca Ferdynand rozpoczął swój mecz w raju.