facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2017 - maj
Poradnik małżeński

Jacek Pulikowski

strona: 20



Wniesione w małżeństwo wcześniejsze doświadczenia seksualne, doświadczenia z pornografią, samogwałtem, powodują trudno gojące się rany i są poważnym zagrożeniem dla miłości małżeńskiej.

Niestety, bardzo wielu młodych (i bardzo młodych) ludzi ma przedwczesne doświadczenia seksualne. W zasadzie wszystkie doświadczenia przed ślubem są przedwczesne, jednak myślę tu o doświadczeniach nastolatków, a nawet dzieci poniżej 10 lat, a więc przed okresem dojrzewania. Notowane są przypadki uzależnienia od pornografii dzieci 8-letnich! Bierze się to z nachalnej presji zdemoralizowanego świata (poddanego złemu duchowi) na podejmowanie działań seksualnych w coraz to młodszym wieku. Dziś w programach Unii Europejskiej jest m.in. nauka samogwałtu dzieci do 4. roku życia! Jeszcze w przedszkolu dzieci muszą się dowiedzieć, że związki jednopłciowe są normalne, a głoszenie tradycyjnej normalności – małżeństw heteroseksualnych – jest, wg obowiązujących „nowoczesnych” standardów, „homofobią” i „mową nienawiści”.
Ta presja trafia na naturalną dziecięcą ciekawość, wywołuje emocje i przynosi obfite (i tragiczne w skutkach) żniwo. W wielu krajach, pod pretekstem edukacji seksualnej, zabija się w niewinnych dzieciach naturalną wstydliwość i jawnie zachęca się do działań seksualnych oczywiście z wykorzystaniem „dobrodziejstwa” antykoncepcji. Rodziców, którzy próbują się temu przeciwstawić (nie puszczając swych dzieci na te lekcje), obciąża się grzywnami, a w przypadku odmowy zapłacenia… aresztuje (niestety, to fakty! – Niemcy). Rodzicom, którzy próbują wychowywać dzieci w świecie tradycyjnych wartości, m.in. w czystości seksualnej… odbiera się dzieci! (Skandynawia). Były już przypadki, że dzieci nastoletnie, które zamieszkały z partnerem, wyprowadzając się z domu, wygrywały sprawy o alimenty z rodzicami, którzy nie chcieli finansować cudzołóstwa własnych dzieci.
Tak, lansowanie wychowania dzieci w duchu tradycyjnej moralności i czystości seksualnej jest piętnowane, a nawet prawnie zakazywane i… karane! Żyjemy w dobie swoistego terroryzmu sił głoszących (i zarabiających na tym) rozwiązłość seksualną (i nie tylko) rozprzestrzeniających się pod hasłami… tolerancji. Wynaturzeń (działań niezgodnych z naturą – biologią człowieka) nie wolno nazwać po imieniu. Ukrywają się pod nazwą „inności”, której nadaje się prawnie status równorzędny z prawdziwą normalnością, a nawet uprzywilejowany, osobie zdrowej – heteroseksualnej nie wolno się rozebrać publicznie, a homoseksualiści urządzają (za zgodą władz) całe parady rozwiązłości, nadając im miana (zupełnie nieuprawnione) „wolności” i „miłości”.
Uczciwi tracą orientację. Ludzie powszechnie nie mają dostatecznej wiedzy, by samodzielnie ocenić, jakie szkody w psychice, a także w zdrowiu fizycznym dziecka niosą przedwczesne rozbudzenie ciekawości i w efekcie doświadczenia seksualne.
Odejście od postawy pierwotnej czystości i chroniącej jej naturalnej wstydliwości zaczyna się najczęściej od zaciekawiających tematem zakazanym rozmów, zabaw (inicjowane programowo w genderowskich przedszkolach) i oglądania obrazów. W przestrzeni publicznej w zasięgu ręki (kliknięcie palcem na klawiaturze) i wzroku publikowane są obrazy, które dawniej bez wahania nazwano by pornograficznymi. Obrazy takie są wszechobecne w reklamach – dosłownie wszystkiego, nierzadko z pikantnymi niedwuznacznymi podpisami. Następuje systematyczne „oswajanie” ludzi z wszechobecną pornografią. Dziś kamufluje się ją, obrazy takie nazywając erotycznymi, artystycznymi (prawo ekspresji artysty) czy nawet postępowymi: „nowoczesnymi” i „niepruderyjnymi”.

Lansowaniu bezwstydu próbuje się nadać miano postępowości, tolerancji, normalności. Nic dziwnego, że wielu ludzi pada ofiarą tych zakusów, nieraz w bardzo młodym wieku. Oglądanie zaczyna się zwykle od artystycznych zdjęć lekko rozebranych pań. Psychiczne prawo znużenia powoduje, że po krótkim czasie te delikatne obrazy przestają „działać”(znika przyjemne napięcie i podniecenie seksualne). Sięgnięcie po obrazy „silniejsze”, przywraca utraconą przyjemność. Po jakimś czasie znowu potrzeba silniejszych bodźców, które i tak coraz słabiej działają. Aż wreszcie trzeba samemu działać, nierzadko odgrywając scenariusze oglądanych filmów. Proces postępuje i nieuchronnie zmierza w kierunku… impotencji (braku reakcji na bodźce). Znam historię mężczyzny, który chełpił się „bogatymi” doświadczeniami jako 16-latek, a w wieku 28 lat stał się impotentem. Zrozpaczona żona, pragnąca mieć dzieci, w żaden sposób nie mogła go zachęcić czy nawet sprowokować do współżycia. On był wypalony. Pornografia zawsze wypacza widzenie intymności małżeńskiej i utrudnia zdecydowanie nawiązanie pięknej relacji seksualnej w małżeństwie. Wszystko sprowadza do jednego wymiaru – cielesności i jedynej miary – doznań. Tymczasem współżycie małżeńskie to rzeczywistość trójwymiarowa: cielesno-psychiczno-duchowa i nie wolno jej spłaszczać jedynie do cielesności.
Naturalną konsekwencją oglądania pornografii jest samogwałt rozładowujący zbudowane napięcie. Samo zbudowanie napięcia rodzi przyjemność, lecz rozładowanie napięcia tę przyjemność podwaja. Niestety, są to przyjemności szkodliwe, niszczące. Zachęcając do samogwałtu (chłopców i dziewczęta), wmawia się im, że jest to dobre przygotowanie do późniejszego współżycia (poznawanie swego ciała). Tymczasem jest to wierutne kłamstwo. Przeżycie takie cofa człowieka w rozwoju zarówno psychicznym, jak i psychoseksualnym. Psychicznie bardzo często uzależnia (degraduje człowieka, naruszając jego wolność wewnętrzną), a seksualnie cofa do fazy dzieciństwa, w której największe zainteresowanie jest skupione na sobie samym (autoerotyzm). Tym samym przeszkadza w rozwoju jedynej postawy biologicznie uzasadnionej (przetrwanie gatunku), postawy heteroseksualnej. Przeżycie przyjemności seksualnej w pojedynkę wytwarza stereotyp przeżyć seksualnych w kontekście kompletnie sprzecznym z prawidłowym! Przeżycie takie jest: skrajnie egoistyczne, oderwane od miłości międzyosobowej, oderwane od drugiej płci i całkowicie oderwane od płodności. Wytworzony stereotyp przeżycia jest kompletnie sprzeczny z prawidłowym w małżeństwie. Przez pracę, modlitwę i terapię (jeśli trzeba), osoba powinna się wyleczyć jeszcze przed zawarciem małżeństwa, by w małżeństwie móc wytworzyć nowy, prawidłowy stereotyp przeżyć przyjemności seksualnej. Nie ma innej drogi do szczęścia małżeńskiego i pięknej intymności małżeńskiej. Przyjemność seksualna powinna być przeżywana w atmosferze miłości małżeńskiej, w dwupłciowej parze związanej na całe życie (wymóg ze względu na wychowanie i świadectwo dawane dzieciom) i otwartej na przyjęcie każdego dziecka, które się pocznie (naturalna konsekwencja współżycia). Przyjemność seksualna przeżywana we właściwym kontekście (kochające się małżeństwo otwarte na dzieci) buduje osoby i ich więź. Przyczynia się do pogłębienia integracji wewnętrznej, wzrostu wolności do wyboru dobra i odrzucania zła i tym samym szczęścia człowieka (i jego świętości).
Niestety, nieświadomość ludzi co do szkodliwości samogwałtu powoduje, że wielu wchodzi w małżeństwo z nieuleczonym nałogiem i obciąża relację małżeńską ciężkim bagażem złych doświadczeń. Trudności we współżyciu (oczywiste w takiej sytuacji) przypisuje się powszechnie „niedopasowaniu” (bardzo wygodny worek, w którym pomieści się wszystko) i… powstaje nierzadko pomysł rozwodu. Taka jest geneza wielu tragedii ludzkich, małżeńskich, społecznych. ▪