facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2016 - październik
Moc imienia

ks. Piotr Lorek sdb

strona: 29



Wspólnie z moim współbratem salezjaninem rozpoczynamy asystencję. Naszym głównym zadaniem jest jak najczęstsze przebywanie wśród młodzieży, poznanie jej oraz tworzenie dobrej atmosfery.

Nowa szkoła, nowe dzieło, nowi uczniowie. Nieznajomość ludzi i miejsca powodują, że mamy pewne obawy. Szukamy więc sposobów, aby sobie z nimi jakoś poradzić. Nowością w szkole mają być imienne identyfikatory ze zdjęciem, które pieczołowicie przygotowuje mój współbrat. Dzięki temu możemy poznać twarze, wyłapać charakterystyczne osoby, ich imiona, znaki szczególne. Oglądamy je wielokrotnie. Uczymy się ich wszystkich prawie na pamięć. Jednych zapamiętuje się łatwiej, innych trudniej. I pytamy siebie, co się kryje za tą pyzatą buzią, bujną czupryną, piegowatym noskiem, błękitnymi oczyma? Ale przyjdzie czas, by poznać ich bliżej.

- Szczęść Boże Marcin! Jestem kleryk Piotr, a ty zapewne jesteś uczniem pierwszej klasy szkoły zawodowej, nieprawdaż? Podchodzę do grupki chłopaków, witam się i do każdego zwracam się bezpośrednio po imieniu. Widzę na ich twarzach zaskoczenie i pytanie: skąd on zna nasze imiona? Zdziwienie i dystans przeradzają się stopniowo w coraz bardziej przyjazne spojrzenie i zwyczajną rozmowę. Pierwsze lody przełamane. Podobne doświadczenia przeżywa mój współbrat. Następnym razem to uczniowie sami nas zaczepiają na korytarzu, pozdrawiają, zagadują. Wystarczyło tylko zwrócić się po imieniu i zwyczajnie podejść. Zwykłe zwrócenie się po imieniu powoduje, że osoba reaguje, słucha, otwiera się, jest zainteresowana dialogiem i poznaniem tego, który w ten sposób rozpoczyna rozmowę. To wprawdzie pierwszy krok do znajomości, ale jakże ważny, bo stanowi podstawę budowania więzi i współpracy. Przypominam sobie ze szkoły średniej nauczycielkę matematyki. Po pierwszej lekcji znała nas z imienia i nazwiska, a było nas 35! To między innymi pozwoliło jej na zapanowanie nad liczną i niełatwą grupą uczniów oraz na bardzo jasne i dobre relacje.
Ty jesteś Natanael, widziałem Cię pod drzewem figowym; – Mario, czemu płaczesz, kogo szukasz? – Zacheuszu, zejdź prędko! – woła Jezus do różnych osób. Te wszystkie imienne wezwania zaowocowały przemianą tych ludzi. Nie natychmiastową, ale było to pierwsze zaproszenie do wspólnej drogi. Imię wypowiedziane przez Pana będzie grało w sercu i powracało w myślach: On zwrócił się do mnie po imieniu! Ponoć ks. Bosko znał wszystkich swoich wychowanków z imienia i nazwiska. Początkowo może nie było to tak trudne zadanie. Ale później, gdy gromadka się rozrastała, a dzieło powiększało, to oprócz wielkiego daru pamięci do twarzy i imion potrzeba było zwykłej pracy i metod, by wszystkich chłopaków spamiętać. Jak to zrobić, gdy zwykła ludzka pamięć zawodzi? Nieraz się wstydzę, gdy zapomnę imienia danej osoby lub je pomylę. – Szczęść Boże Ania! – Nie jestem Ania, tylko Kasia! – No przecież mówię Kasia… Przepraszam, obracam w żart i próbuję się poprawić. Wytrawny wychowawca ma własne sposoby na zapamiętywanie imion. Począwszy od imiennych karteczek na biurku, kilku zabaw na początku zajęć, rzetelnego sprawdzania obecności (interesują mnie ci, którzy są, a nie tylko ci, których nie ma) czy założenia konta na Facebooku. Nie ma jednak lepszej metody niż częste powtarzanie imienia. A do tego trzeba szukać kontaktu, rozmawiać, wychodzić naprzeciw. To pierwsze spotkanie z grupą chłopaków na asystencji było wspaniałą lekcją na przyszłość. Jeden z nich, wspomniany Marcin, do dziś tę sytuację pamięta bardzo dobrze i często do niej wraca. – Księża potraktowali nas poważnie, mówili do nas po imieniu i podali dłoń na przywitanie. Ten człowiek zapisał się do oratorium i został animatorem. Dziś ma swoją rodzinę i jako salezjanin współpracownik tworzy Rodzinę Salezjańską. A wszystko zaczęło się od zwykłego – Szczęść Boże Marcin! ▪