facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2016 - maj
Kieszonkowe

ks. Marek Chmielewski

strona: 26




Jednym z najmilszych wspomnień mojego dzieciństwa jest kieszonkowe.

Nie pamiętam, ile miałem lat, gdy rodzice ustalili, że na koniec każdego tygodnia wraz z bratem będziemy otrzymywali niewielką kwotę pieniędzy. Nasza wypłata obwarowana była pewnymi warunkami, np. dobre wyniki w szkole i wykonanie tych prac, które należały do naszych stałych obowiązków. W domu przez przykład, a w szkole przez Szkolne Koło Oszczędności byliśmy zachęcani, aby odkładać pieniądze. Kiedy przychodziły święta, z tych środków kupowało się upominki. Z zebranych pieniędzy kupiłem sobie czapkę, a potem części do naprawy roweru. Zostało też na wakacje. Do tych zresztą rodzice chętnie dokładali. Nigdy się nie zdarzyło, żeby na końcu tygodnia powiedzieli nam: chwilowy kryzys, dziś wypłaty nie będzie. Zawsze byli wierni podjętej z nami umowie. Z nami natomiast bywało różnie.
Z perspektywy lat, odebranego wykształcenia i doświadczenia wiem, że nie wszystko w strategii kieszonkowego moich rodziców byłoby godne polecenia na dziś. Choćby dawanie kieszonkowego pod warunkiem, lub w miarę dyskretne, ale jednak, kontrolowanie, na co pieniądze zostały wydane. Pomimo tego zawsze nosiłem w sobie przekonanie, że poprzez gest dawania nam pieniędzy do naszego użytku moi rodzice przede wszystkim darzyli nas zaufaniem. Żyliśmy skromnie, o pieniądze trzeba było zabiegać, a mimo to oni część z nich, ciężko zapracowaną, oddawali nam, pozwalając, abyśmy wydali ją zgodnie z naszymi pragnieniami. Oczywiście tak, aby nie łamać przy tym zasad dekalogu.
Moi rodzice nigdy pewnie tego nie słyszeli, ale ten sposób podejścia do kieszonkowego jest iście salezjański. Ks. Bosko dawał chłopcom kieszonkowe.
Wierzył bowiem, że to będzie służyło ich wzrastaniu i dojrzewaniu. Jak wspomina ks. Rua, oratorianie z Valdocco, oprócz całodobowego utrzymania, każdego wieczoru otrzymywali 25 centów, aby następnego dnia kupić sobie za to chleb i jakiś drobiazg lub łakocie, których w tym momencie pragnęli lub potrzebowali. Chciał w ten sposób przygotować ich do życia, nauczyć gospodarzenia pieniędzmi i oszczędzania. Choć wciąż szukał środków potrzebnych na podstawowe potrzeby, zdecydował się na ten wychowawczy gest. W 1849 r. poszedł jeszcze dalej w zaufaniu do młodych okazywanym poprzez powierzenie pieniędzy, przekazując nadzór nad kasą Valdocco (nad wszystkimi pieniędzmi) Józefowi Buzzettiemu. Ten miał wtedy 17 lat! W 1850 r. wykonał kolejny gest, który pokazał, jak ufał młodym w kwestii zarządzania przez nich pieniędzmi. Powołał do życia „Towarzystwo ubezpieczeń wzajemnych”. Jego członkowie, wywodzący się z Towarzystwa św. Alojzego, każdego tygodnia składali do wspólnej kasy solda, tworząc kapitał pomocowy dla chorych i bezrobotnych udziałowców.
Ks. Bosko wiedział, że pieniądz przyjmuje w życiu rolę symbolu. Może oznaczać to, co dorośli mu przypiszą. Jeśli dawałby kieszonkowe za zasługi, uczyłby, że pieniądze się zarabia. Ponieważ dawał darmo, bez zasług, a tylko z racji bycia wychowankiem oratorium, uczył szczodrobliwości i wdzięczności. Dawał i zostawiał wolność w wydawaniu. Tak okazywał zaufanie, a przez to pomagał im w nabywaniu własnej autonomii, uczył odpowiedzialności i radzenia sobie z błędami w zarządzaniu tym, co mieli.
Kieszonkowe jako środek wychowawczy nie jest łatwym narzędziem. Dzieci i młodzież, którym się go proponuje, powinni znać sytuację materialną rodziny. Trzeba im pozwolić na eksperymentowanie, a tym samym na błędy w zarządzaniu. Powinni uczestniczyć w tworzeniu domowego budżetu. Jego stan będzie przecież niejednokrotnie wpływał na wysokość ich kieszonkowego. Muszą nauczyć się, jak nie marnować pieniędzy, nie traktować ich jako przepustki do kupowania relacji, przyjaźni, przyzwoleń, poklasku. Czasem trzeba, aby okazali się solidarni z innymi, pomogli przez gest podarowania go drugim. Temu wszystkiemu trzeba towarzyszyć. Nie wystarczyć wręczyć „tygodniówki”. Trzeba mówić, dawać przykład i nieustannie szukać zaufania. ▪