facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2016 - styczeń
Wiara daje siłę. Także na boisku.

Grażyna Starzak

strona: 12



Są młodzi. Silni. Mają po dwa metry wzrostu. Od dziecka interesowali się sportem. Mimo że pochodzą z małych miejscowości, udało im się zrobić prawdziwą karierę. Nie tylko dzięki intensywnym treningom i determinacji. Również dlatego, że, jak sami mówią, wychowali się w kochających, religijnych rodzinach.

W styczniu tego roku zostali idolami polskiej młodzieży, po tym, jak zdobyli brązowy medal w piłce ręcznej na mistrzostwach świata w Katarze. Sławomir Szmal, Piotr Wyszomirski, Bartosz Jurecki i Piotr Chrapkowski pytani, co zdecydowało, że tak wysoko awansowali, odpowiadają zgodnym chórem, że ciężka praca, dobra atmosfera w zespole i to, że „szukali inspiracji w Bogu”.

Z religijnej rodziny

Sławomir Szmal, kapitan reprezentacji, wychował się w małym miasteczku Zawadzkie, w wielodzietnej rodzinie. – Była nas czwórka i oczywiście kochani rodzice. To oni wychowali nas w wierze katolickiej. Dlatego słowo rodzina tak wiele dla mnie znaczy – opowiada Szmal. Sam też tworzy wzorcową rodzinę. Martwi go jedynie to, że ma za mało czasu dla bliskich. Kalendarz ma gęsto zapisany spotkaniami i treningami. Szmal, bramkarz i kapitan reprezentacji, ubolewa, że przekazywaniem wiary 11-letniemu synowi Filipowi musi się zająć przede wszystkim żona. On często gęsto w niedzielę gra mecze. – Jednak, jak tylko jest możliwość i jestem w domu, chodzimy razem do kościoła. Filip jest szczęśliwy, że modląc się, ma obok siebie i mamę, i tatę. Pytam, czy wiara pomaga mu na boisku? Odpowiada, że w rywalizacji sportowej wiara jest „niezwykle pomocna”. – Najczęściej zwracamy się do Pana Boga w momentach, gdy potrzebujemy jakiejś pomocy. Określa się to często stwierdzeniem „jak trwoga to do Boga”. Sportowcy też są ludźmi i też mają takie sytuacje. Jednak głównie chodzi o to, aby podczas meczu nikomu nic się złego nie stało, żeby obyło się bez kontuzji. Wynik nie jest najważniejszy – zaznacza. Już tylko to stwierdzenie Sławomira Szmala jest dowodem, że to niezwykle skromny człowiek. Kapitan drużyny narodowej, obecnie zawodnik Vive Tauron Kielce, ma przecież świetne wyniki. Wszak to jeden z najlepszych piłkarzy ręcznych świata!Sport interesował go od najmłodszych lat. Po pewnym czasie stał się jego zawodem, sposobem na życie. – Nie byłoby to możliwe, gdyby nie moja żona Aneta, która niejednokrotnie w trudnych momentach wspierała mnie podczas kariery. Dała mi najpiękniejszy dar, naszego synka Filipa – wyznaje. – Każdego dnia proszę Pana Boga, by dał mi tyle siły i zdrowia, by być lepszym mężem, ojcem, sportowcem. W ogóle lepszym człowiekiem. Wiara zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym, czyli w sporcie, jest dla mnie i dla mojej rodziny fundamentem. I za to wszystko dziękuję Panu Bogu – podkreśla Sławomir Szmal.

Pomaga i uskrzydla

Codziennie „Bogu dziękuje” też Piotr Wyszomirski, drugi bramkarz polskiej reprezentacji. Bliski przyjaciel Szmala. Po mistrzostwach świata w Katarze wszyscy komentatorzy zgodnie podkreślali, że kluczem do osiągnięcia znakomitego wyniku Polaków były „żelazna gra w obronie, wola walki oraz świetna atmosfera w drużynie”. Gdy emocje już opadły, Piotr Wyszomirski wskazał na jeszcze jeden czynnik, który pomógł biało-czerwonym w wywalczeniu medalu. – Pewnie nie wszystkim, bo nie każdy musi szukać inspiracji w Bogu, ale sporej części na pewno tak. Ten czynnik to wiara – mówi Piotr Wyszomirski. – Nasza wiara chrześcijańska jest jedyną i prawdziwą drogą życia. Tak mnie ukształtowali, wychowali moi rodzice. Jako dorosły człowiek mogę powiedzieć, że jestem im wdzięczny za to – kontynuuje. Piotr Chrapkowski, rozgrywający w drużynie narodowej, na co dzień piłkarz ręczny Vive Tauron Kielce, dodaje, że „wiara w Boga zawsze pomaga”. A jego „wręcz uskrzydla”. – Często gramy mecze za granicą, gdzie mieszkają ludzie innego wyznania. Mimo to możemy uczestniczyć w mszach św. Odprawia je dla nas ksiądz Edward Pleń. To dla nas ogromne, duchowe wsparcie. Dzięki temu, że nawet w odległych od Polski miejscach możemy posłuchać Słowa Bożego oraz być w stanie łaski uświęcającej, walczymy na boisku do ostatniej kropli potu… Piotr Chrapkowski pochodzi z Kaszub. – Z przeciętnej, polskiej rodziny – jak mówi. Ma kochających, mocno trzymających za niego kciuki rodziców, siostrę i żonę Dagmarę. – Od pół roku jestem szczęśliwym tatą córeczki Sary – podkreśla z dumą. Jako jeden z pierwszych gratulacje złożył mu biskup kielecki Marian Florczyk, w czasie mszy św. odprawionej dla piłkarzy w pobernardyńskim klasztorze na wzgórzu Karczówka w Kielcach. – Gratulujemy i otaczamy Was modlitwą. Może Sara będzie piłkarką ręczną – mówił ksiądz biskup. Córka Bartosza Jureckiego, obrotowego w zespole piłkarzy ręcznych, ma już 9 lat. I jest – co zrozumiałe – fanką swojego ojca. Podczas każdego meczu trzyma za niego kciuki i modli się, żeby jego drużynie udało się wygrać i żeby tata jak najszybciej wrócił do domu. Bartosz Jurecki przyznaje, że wiara pomaga w osiągnięciu sukcesów sportowych. – Ja zawsze przed ważnym meczem staram się wyciszyć, skoncentrować, zmówić krótką modlitwę przed wyjściem na boisko. Tak samo będzie na czekających nas wkrótce mistrzostwach Europy – podkreśla.

Medal dedykują księdzu

Polscy szczypiorniści są obecnie na finiszu przygotowań do mistrzostw Europy, które odbędą się niebawem w Polsce. Czy powtórzą swój sukces ze stycznia ub. roku? A może staną jeszcze wyżej na podium? Sławomir Szmal mówi, że „jest powściągliwy i nie lubi przed ważnymi imprezami wróżyć z fusów”. – Drużyny w Europie prezentują bardzo wyrównany poziom 13 i wszystko się może zdarzyć. Podchodzimy do każdej drużyny z respektem. Będziemy się starać wygrywać, co z tego wyniknie – zobaczymy. Dodaje też, że jego klub grał ostatnio w Barcelonie. – Było to bardzo ciężkie spotkanie, ale udało nam się wygrać – przypomina. Piotra Wyszomirskiego pytam, jaki wynik byłby dla niego satysfakcjonujący? – To trudne pytanie – odpowiada. – Mam nadzieję, że będzie tak, jak w Katarze, gdzie rozkręcaliśmy się z meczu na mecz i najlepszą formę pokazaliśmy w fazie pucharowej. Czekam, aż do Polski przyjadą serbscy sędziowie, którzy prowadzili nasze spotkanie półfinałowe z Katarem. Jestem ciekaw, jak zostaną powitani. Mam nadzieję, że doping będzie gorący – powiedział Wyszomirski. Bartosz Jurecki „bardzo by sobie i kolegom życzył sukcesu”: – Trzeba jednak pamiętać, że stawka jest wyrównana i każda drużyna ma szanse na mistrzostwo Europy – zaznacza. – Pocieszam się, że gramy u siebie. Myślę, że będzie dobrze. Piotr Chrapkowski zapewnia: „na boisku damy z siebie wszystko”. – Jeśli dodatkowo będzie jakaś odpowiednia pomoc z góry, to może uda się zdobyć medal – mówi, patrząc wymownie w niebo. Na pytanie, czy jest ktoś, komu chcieliby podziękować, bądź zadedykować medal, jeśli go oczywiście zdobędą, odpowiadają chórem, że pierwszy na liście jest salezjanin, ks. Edward Pleń. – To duszpasterz sportowców, który przez cały turniej w Katarze był z nami. Przed każdym meczem wspólnie się modliliśmy, a to naprawdę umacnia. Wydaje mi się, że dzięki temu końcówki meczów były przez nas wygrywane. Te msze przed meczem umacniały wiarę w nasze zwycięstwo – mówi Sławomir Szmal. – Dzięki temu pokazaliśmy, że tworzymy niesamowity kolektyw. Cóż, wiara czyni cuda! – dodaje Piotr Wyszomirski. Ks. Edward Pleń jest trochę zażenowany, gdy słyszy peany na swoją część. – Msze święte w niedziele i święta są zrozumiałe, ale w Katarze nasi piłkarze ręczni prosili o msze przed każdym meczem! Sam mówiłem, że to może trochę za dużo – komentuje z uśmiechem.▪