facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2015 - wrzesień
A dla dziewcząt?

ks. Marek Chmielewski

strona: 26



Chrześcijaństwo wyciągnęło najlepsze wnioski z refleksji nad wychowaniem.

Kiedy żył ks. Bosko chłopców i dziewczęta uczono tego, co mają w przyszłości robić. Inaczej niż dziś, gdy trzeba troszczyć się raczej o to, kim są.
Brawo „Don Bosco!” Wiem, wiem, to nie jest najlepszy pomysł, aby autor zabierał się za chwalenie pisma, z którym od lat współpracuje. Rzeczywiście, dotąd tego nie robiłem. Nawet w tekście z okazji jubileuszu pisma, oprócz zalet i sukcesów, wskazałem na to, czego mi wtedy w piśmie brakowało. Teraz chciałbym „Don Bosco” pochwalić. W minionym roku kilka razy miałem okazję zderzyć się z efektami działań zwolenników ideologii „gender”. Najpierw w szkołach, a potem w środowiskach uniwersyteckich. Mocno wybrzmiało w tedy wołanie o wskazówki na temat, jak wychowywać chłopców, a jak dziewczęta. Bo to przecież nie wszystko jedno – mówili ludzie – bo są sprawy, od których zależą małżeństwa, rodziny, dzieci, szkoła i społeczeństwo. Zachęcałem moich rozmówców, aby sięgnęli po „Don Bosco”, bo tam piszą o wychowaniu chłopców. Teraz „Don Bosco” idzie dalej i otwiera cykl o wychowaniu dziewcząt. Pomysł na czasie.
Teksty ważne dla wielu osób przejętych wychowaniem, często skazanych na eksperymenty ze strony władz, dyrekcji, środowisk, za którymi stoją duże pieniądze. Brawo „Don Bosco”! Sam ksiądz Bosko byłby dumny! Kiedy żył, chłopców i dziewczęta uczono tego, co mają w przyszłości robić. Inaczej niż dziś, gdy trzeba troszczyć się raczej o to, kim są. Wychowywano ich odrębnie. Chłopców trzeba było wychować na mężów, ojców, pracowników zdolnych zadbać o rodzinę, mężczyzn użytecznych społecznie. Dziewczęta trzeba było wychować na przyszłe żony i matki, zdolne do budowania rodziny, kobiety użyteczne społecznie. W tym kluczu działały instytucje publiczne, prywatne i kościelne, w tym zakony. Ks. Bosko, podczas studiów w Konwikcie Kościelnym, stopniowo rozeznawał swą przyszłość. Widział siebie pośród chłopców. Kiedy ks. Cafasso skierował go do pracy u markizy Barolo, do domu dla dziewcząt, przeżył kryzys duchowy. On czuł się wezwany do chłopców z ulicy.
Ten zasadniczy wybór nie pozbawił go jednak wrażliwości na potrzeby ubogich i zaniedbanych dziewcząt. Długo układał się z myślami o potrzebie wyjścia im naprzeciw. Nie mógł przyjąć dziewcząt do swego oratorium. Koedukacja w Europie dopiero gdzieniegdzie raczkowała. W grę wchodziło raczej powołanie do życia żeńskiej gałęzi salezjanów. Ks. Lemoyne, biograf ks. Bosko, wspomina, że już w 1866 r., w dzień imienin świętego, kiedy przyglądali się wspólnie chłopcom bawiącym się na podwórku, miał zapytać świętego: „A dla dziewcząt niczego Ksiądz nie uczyni? Nie uważa Ksiądz, że gdybyśmy mieli zgromadzenie sióstr, założone przez Księdza, złączone z naszym zgromadzeniem, to czyż to nie byłoby ukoronowanie dzieła? I czy te siostry nie mogłyby czynić dla dziewcząt tego, co my robimy dla chłopców”.
Zdecydowałem się o to zapytać wprost – pisze Lemoyne - bo obawiałem się, że ks. Bosko jest temu przeciwny. Tymczasem on o tym myślał. Ku mojemu zdziwieniu powiedział: „Tak. Także tego dokonamy. Będziemy mieli siostry. Nie od razu. Później. […] Czyż Jezus zbawił tylko chłopców? A dziewczęta? – miał jeszcze dopowiedzieć”. W początkach lat siedemdziesiątych XIX w., gdy oratorium męskie nabrało rozmachu, do świętego zaczęły docierać prośby o to, aby uruchomił oratoria i szkoły dla dziewcząt. Pytał o to Pius IX, biskupi, świeccy. Sugerowano ks. Bosko, aby dla realizacji tego celu pomyślał o powołaniu do życia żeńskiego zgromadzenia zakonnego. Pod wpływem takich głosów 24 kwietnia 1871 r. podzielił się z członkami Rady Wyższej salezjanów pomysłem stworzenia zgromadzenia żeńskiego do salezjańskiej pracy z dziewczętami. Poprosił ich, aby przez miesiąc modlili się i rozeznawali, czy powinien zająć się także dziewczętami. Po upływie wyznaczonego czasu odbyło się kolejne zebranie rady. Wszyscy radcy byli za tym, „aby uczynić także to dobro”. Tak zmotywowany ks. Bosko skierował się do Mornese, do ks. Pestarino i prowadzonych przez niego Córek Maryi Niepokalanej. Stąd już tylko krok, choć długi i niełatwy, do powstania Córek Maryi Wspomożycielki. Ks. Bosko uczynił to wszystko dla dziewcząt. „Don Bosco” ze swą inicjatywą pisania dzisiaj o wychowaniu dziewcząt wpisuje się w pragnienie, które kiedyś tak bardzo nurtowało i absorbowało turyńskiego wychowawcę. Brawo „Don Bosco”! ▪