facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2015 - kwiecień
Nie ma wzrostu bez korzeni

ks. Marek Chmielewski

strona: 26



W latach 1880-1887 ks. Bosko na prośbę Ojca św. Leona XIII zaangażował się osobiście w budowę kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa w Rzymie. Pomimo poważnych kłopotów ze zdrowiem nie chciał odmawiać papieżowi. Zależało mu też na tym, aby salezjanie otwarli tam sierociniec. W dzielnicy Castro Pretorio, w której już wtedy znajdowała się stacja Roma Termini, żyli najbiedniejsi mieszkańcy Wiecznego Miasta. 14 maja 1887 r. po konsekracji kościoła przez kard. Lucido Parocchi odbył się uroczysty obiad, w którym wzięli udział liczni dobrodzieje dzieła ks. Bosko przybyli z wielu krajów świata. Przemawiano i wznoszono okolicznościowe toasty w wielu językach. Przy tej okazji zapytano ks. Bosko o to, który język kocha najbardziej. „Ten, którego nauczyła mnie moja matka. Włożyłem niewiele trudu, aby się go nauczyć. To w nim najłatwiej przychodzi mi wyrazić to, co czuję i o czym myślę. Tego języka nie zapominam tak szybko, jak innych, których się nauczyłem!” – miał odpowiedzieć święty. W tych słowach, choć pewnie nie takie było bezpośrednie zamierzenie ks. Bosko, święty zawarł jeden z sekretów wychowania. „Nie zapominaj języka, którego nauczyła Cię matka!”, co znaczy: „Nie zrywaj korzeni, z których wyrastasz! Zadbaj o nie! Bo to one dostarczą sił potrzebnych ci do rozwoju i wzrostu!”. Ks. Bosko cały poświęcił się tej idei. Jako dziecko stracił ojca, żył z matką i braćmi, doświadczał wyrzeczeń, głodu, zimna, biedy, agresji ze strony brata, wygnania na służbę, niemożności kontynuowania nauki. A mimo to wiedział, że to, co w życiu najważniejsze, otrzymał od własnej rodziny: prosta wiara w Boga, życiowa mądrość wieśniaka, zdrowy rozsądek, zmysł pracy, przedsiębiorczość, optymizm w trudnościach, pomysłowość, duch solidarności, pogodę ducha, niezrażanie się trudnościami, poczucie prawdy, smak zaufania i miłości, gościnność, radość czasu wolnego. Dzięki patrymonium rozwinął się i dojrzał. Stał się tym, którego znamy jako „ksiądz Bosko”. Tym doświadczeniem rodziny ks. Bosko podzielił się z chłopcami, z którymi stworzył oratorium na Valdocco. Oni prosili o chleb, ubrania i łóżko, o naukę i pracę. Cieszyli się na wspólną zabawę. On wiedział, że potrzebują rodziny. Dlatego stworzył dla nich dom, w którym panował duch rodzinny. Przyszła Mama Małgorzata i inne Mamy. Chłopcy tak biedni, że wręcz nieświadomi własnej potrzeby uczucia, odkryli, że ktoś ich kocha. To było oratorium. Wielki dom gotowy przyjąć każdego. Dom pełen prostej pobożności, radości, wzajemnej pomocy, przyjaźni, spontaniczności, intensywnych relacji. Powstało środowisko, w którym mogli rosnąć i dojrzewać. To było możliwe dzięki temu, że ks. Bosko dał im „rodzinę”. Nie ma wzrostu bez korzeni. Jeśli człowiek zapomni „języka matki”, jeśli go sam odrzuci, jeśli się go tego języka pozbawi, nie tylko nie będzie rósł, ale po prostu zginie. „Język matki”, czyli to, co rodzina ma do zaproponowania, co dała i co wciąż człowiekowi daje. Czy można się dziwić, że Kościół od zawsze bronił rodziny. Także ze względu na jej znaczenie dla wzrostu i dojrzewania człowieka. Dzięki Bogu, że i dziś są ludzie, którzy nie boją się o tym mówić, bronią tradycyjnej rodziny, pokazują jej niezbywalną rolę. Ileż razy cierpią z tego powodu! Bogu dzięki, że wciąż są rodzice, którym zależy, aby ich dzieci nie traciły z nimi więzi. Proponują, przypominają, spierają się. Bogu dzięki, że są młodzi, którym zależy na rodzinie, szukają jej, chcą ją budować za wszelką cenę. Jakże często bywają niezrozumiani, oblepieni łatkami „katolickich oszołomów”. To wszystko troska, czasem autentyczna walka o to, aby nas nie pozbawiano korzeni, aby „język matki” nie poszedł w zapomnienie. Dobrze, że ostatnie dwie kapituły generalne salezjanów przypomniały synom ks. Bosko, że powinni na serio zająć się duszpasterstwem rodzin. ■