facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2015 - marzec
Odkrywanie wartości życia

Tomasz P. Terlikowski

strona: 29



Niewiele jest książek, o których sądzę, że powinien je przeczytać każdy. Niedawno jednak ukazała się jedna z nich.

Anne-Dauphine Julliand potrafi pisać o szczęściu, wierze i cierpieniu jak mało kto. I zapewne ma wiedzę na te tematy, której nieliczni potrafiliby jej zazdrościć. A dowodem na to jest niezwykła książka „Ślady małych stóp na piasku”, w której francuska dziennikarka opowiada, jak zmierzyła się z wyzwaniem, jakim jest choroba dwóch z trójki (z kolejnej książki wiadomo, że czwórki) jej dzieci. Leukodystrofia metachromatyczna, bo to ona dotknęła dzieci kobiety, to choroba, która w największym skrócie polega na tym, że u malutkiego dziecka przestają działać kolejne partie mięśni, bowiem nie dochodzą do nich sygnały z mózgu. Dziecko przestaje więc najpierw chodzić, potem poruszać się, a wreszcie mówić, widzieć i słyszeć. A wreszcie po kilkunastu miesiącach umiera.
Taki los spotkał Thaïs, starszą córkę Anne-Dauphine, młodsza Azylis została poddana kuracji, która wydłużyła jej życie, ale też sprawiła, że nikt nie wie, jak rozwijać się będzie jej choroba. Rodzice, gdy dowiadują się o chorobie starszej córki, muszą zmierzyć się z prawdą o tym, że nie dodadzą dni życiu dziecka, i postanawiają, że dodadzą życia dniom. A pod koniec wspólnej drogi z Thaïs, uświadamiają sobie, że to nie oni są darem dla swojej córeczki, ale ona – ze swoją straszną chorobą – jest darem dla nich. O tym opowiadają właśnie „Ślady małych stóp na piasku”, książka, którą u mnie w domu czytali po wielokroć wszyscy, którzy umieją już czytać. Okładka jest sfatygowana, strony pozaginane i popodkreślane. A cytaty z tej książki rozsiane są po dziesiątkach moich artykułów i książek. Nie powinno zatem zaskakiwać, że gdy tylko dowiedziałem się, że Anne-Dauphine Julliand wydała kolejną książkę, natychmiast pognałem do księgarni, by ją zakupić. I nie zawiodłem się. „Wyjątkowy dzień” jest również książką, którą każdy powinien przeczytać.
Matka i żona (a myślę, że tak sama siebie definiuje autorka) opowiada w nim historię jednego dnia. Dnia, w którym umarła jej córka Thaïs. Ale w tym dniu mieści się także całe życie jej i jej męża. Znajdziemy w niej zatem opowieść o wierze i zaufaniu do Boga, którego nigdy nie stracili, o tym, jak z mężem przechodzili przez pierwsze kryzysy, ale także o tym, że nie są i nie uważają się za herosów, a jedynie za ludzi, którzy codziennie podejmują zadania, jakie niesie dla nich życie. Książka zawiera także niezwykłe opinie i słowa synów państwa Julliand, którzy po dziecięcemu, ale z niezwykłą dojrzałością mierzyli się z chorobą i śmiercią swojej siostry, a także niepełnosprawnością drugiej z nich. Mnie szczególnie mocno uderzyły słowa starszego z nich, który w dniu urodzin Thaïs, kiedy rodzice dowiedzieli się o chorobie, zapytał, czy będą świętować. Rodzice odpowiedzieli mu wówczas, że nie mają na to ochoty, bo ich córeczka umiera. A on, gdy już zrozumiał, co do niego mówią, odpowiedział z niezwykłą mądrością: ale teraz jeszcze żyje, więc trzeba obchodzić urodziny.
Takich opinii, słów, głębokiej mądrości wyrażonej w lekkiej formie jest w tej niewielkiej książeczce (podobnie jak w pierwszej części) o wiele więcej. I dlatego polecam ją każdemu. Dla umocnienia wiary, zrozumienia, czym jest szczęście, ale także po to, by rzeczywiście zaakceptować wartość życia. ■

Rodzice, gdy dowiadują się o chorobie starszej córki, muszą zmierzyć się z prawdą o tym, że nie dodadzą dni życiu dziecka, i postanawiają, że dodadzą życia dniom.