facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2014 - październik
W służbie prawdy

Ks. Marek Chmielewski salezjanin

strona: 26



Być może tamtego wieczoru ks. Bosko stanęło przed oczami wspomnienie radości, której doświadczył, kiedy jako dziecko zdobył się na wyznanie prawdy i doznał przebaczenia.

Być może tamtego wieczoru ks. Bosko stanęło przed oczami wspomnienie radości, której doświadczył, kiedy jako dziecko zdobył się na wyznanie prawdy i doznał przebaczenia.
Był już bardzo późny wieczór wigilii Zesłania Ducha Świętego. Sekretarz ks. Bosko wraz z dwoma innymi salezjanami ze świecami w rękach odprowadzali świętego do jego pokoju. Po dziesięciu godzinach spowiadania był bardzo zmęczony. Dosłownie padał z nóg. Przy drzwiach mieszkania dogonił ich mały chłopiec. „Czy mogę się wyspowiadać?”. Salezjanie popatrzyli na siebie niemal z poczuciem zgorszenia. Ks. Bosko pada z nóg. Spowiadał od obiadu. To nie był moment, aby nadwyrężać jego siły. „Daj spokój. Nie widzisz, jak ks. Bosko jest zmęczony. Nie przeszkadzaj! Przyjdź jutro!”. Zapadło ciężkie milczenie. Chłopiec spuścił głowę, miął w rękach sfatygowaną czapkę, ale nie odchodził. Ks. Bosko niezrażony wziął świecę z ręki jednego z salezjanów i z ojcowskim uśmiechem powiedział do chłopca: „Poczekaj na mnie w pokoju. Zaraz do Ciebie przyjdę”.
Być może tamtego wieczoru ks. Bosko stanęło przed oczami wspomnienie radości, której doświadczył, kiedy jako dziecko zdobył się na wyznanie prawdy i doznał przebaczenia. Był wtedy kilkuletnim dzieckiem. Mama Małgorzata pozostawiła go w domu z bratem Józefem, a sama poszła na targ, aby sprzedać nieco produktów i zrobić zakupy. Chłopców ciekawił bardzo gliniany dzban z oliwą postawiony wysoko na szafie. Za wszelką cenę chcieli się do niego dostać. Kawałek chleba zamoczonego w oliwie mamił ich wyobraźnię i dziecięce podniebienia. Ze stołu i krzesła zbudowali rusztowanie, dzięki któremu dotarli do wysokiej półki z dzbanem. Źle obliczyli jego wagę, a może jego ścianki były wilgotne i śliskie od oliwy. Dzban zsunął się z półki i nie znajdując oparcia, poleciał na glinianą podłogę. Po chwili zostały z niego jedynie skorupy i wielka czarna plama na podłodze. „Powiemy mamie, że to kot zrzucił dzban, albo, że nietoperz, albo jakiś ptak” – rzucali pomysły dla znalezienia alibi. Powoli jednak docierało do nich przekonanie, że mama nie da się nabrać. Zamilkli. Zmarkotnieli. Porozchodzili się po kątach. Janek ukradkiem wycierał łzy. Wiedział, że kara go nie minie. Wtedy odezwało się w nim sumienie. Na podwórku wyszukał gałąź. Poobcinał małe gałązki i oczyścił ją z sęków. Mama nie przychodziła. Zrobiło się późno. Nie miał już siły dłużej czekać. Wyszedł jej naprzeciw. „Mamo. Rozbiłem dzban z oliwą!. Oto kij. Proszę. Możesz mnie ukarać”. „Straciłam oliwę. Będą wydatki i mam bałagan w domu, ale moje dziecko mówi prawdę!”. Złamała kij na pół i przytuliła chłopca do siebie.
Prawda ocaliła ich więź. Miłość matczyną i synowską ufność. Wtedy była to wielka zasługa matki. W jej domu, pozbawionym męża i ojca, którego przedwcześnie zabrała śmierć, Pan Bóg był na pierwszym miejscu. Ona sama i dzieci wiedziały, że „człowiek żyje po to, aby oddać cześć Bogu” i że „Boga nigdy nie można stracić”. Wszyscy wiedzieli, że „Bóg ich widzi”, że „ich prowadzi”. Zasady życia były jasne, proste, czasem wręcz surowe. Trzeba było je zachowywać, aby przeżyć, aby mieć relacje z innymi, zaskarbić sobie ich szacunek. Tak wychowany Janek, pomimo strachu i pokusy ukrycia tego, co się stało, wybrał prawdę. Boga nie stracił. Mamy nie zawiódł. Otrzymał przebaczenie. Uwolnił się od strachu, poczucia winy. Co by było, gdyby brnął w kłamstwo.
To dlatego ks. Bosko nie odesłał wtedy chłopca, pragnącego spowiedzi. Wychowanie w jego oratorium służyło prawdzie. Bóg na pierwszym miejscu! Sakramenty, katecheza. Jasne zasady! ■