facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2011 - grudzień
WYCHOWANIE. Wychować jedynaka

Jacek Pulikowski

strona: 4



Różne są przyczyny jedynactwa. Bywa, że rodzice z poważnych przyczyn naprawdę nie mogą mieć kolejnego dziecka i należy to oczywiście uszanować. Bywa jednak, że rodzice mogąc mieć więcej dzieci, świadomie decydują się na jedynaka, by ich dziecko mogło mieć wszystko, czego zapragnie. To zły kierunek myślenia i ostatecznie krzywda dla dziecka. Bez względu jednak na przyczyny jedynactwa, niesie ono zawsze pewne zagrożenia wychowawcze. Rzecz w tym, by je poznać i roztropnie minimalizować złe skutki.

Dzieci wychodzące z domu wyjątkowo rzadko mają pretensje do rodziców, że nie miały dosyć zabawek, a często, że nie miały rodzeństwa i... dostatecznie dużo czasu spędzanego z rodzicami. Rodzice zamiast być z dzieckiem znikali, by zarabiać na jego „potrzeby”.

Brak konkurencji
Rodzeństwo automatycznie wymusza sytuacje rozwojowe. Trzeba się nauczyć ustępować, współdziałać, dzielić (również rodzicami!). Specjaliści od wychowania zgodnie twierdzą, że od trójki dzieci zaczyna się odpowiednie dla rozwoju dziecka środowisko wychowawcze. Chodzi o liczbę możliwych relacji (a nawet „obozów”) pomiędzy członkami rodziny. Brak rodzeństwa istotnie ogranicza codzienne, chciałoby się powiedzieć „całodobowe”, relacje z rówieśnikami. W tej sytuacji roztropni rodzice starają się wypełniać tę lukę i utrzymują bliskie kontakty z zaprzyjaźnionymi rodzinami mającymi dzieci w podobnym wieku. Czasami są to bliscy krewni, czasami przyjaciele, a czasem po prostu sąsiedzi. Otwarcie się na te kontakty i otwarcie domu na spotkania z dziećmi może w dużym stopniu zniwelować skutki jedynactwa, gdy chodzi o relacje z rówieśnikami.

Pępek świata
Kolejnym zagrożeniem jedynactwa jest nadmierna koncentracja rodziców na dziecku i spełnianie już nie tylko jego potrzeb, ale nawet zachcianek i kaprysów. Ponadto całe życie rodzinne, wszystkie plany kręcą się wokół dziecka, co ono z łatwością zauważa i... wykorzystuje. Czyni to małego człowieka przysłowiowym „pępkiem świata”, skrajnym egoistą i nierzadko tyranem domowym, któremu nikt nie śmie się przeciwstawić i któremu wszystko się za darmo należy. W efekcie osoba taka, dorastając kiepsko nadaje się do budowy trwałych, opartych na miłości (altruistycznym dawaniu) relacji i jest bardzo trudnym współmałżonkiem. Potrzeba rodzicom jednoznacznej świadomości zagrożenia, wielkiej mądrości i konsekwencji, by wychowując jedynaka uchronić go przed tą pułapką.

Nadmierne oczekiwania
Niedojrzali rodzice rodzą dziecko „dla siebie”. Traktują je, jak własność, element stanu posiadania, a nawet przedmiot dumy do pochwalenia się przed innymi. Ich dziecko musi być najgenialniejsze na świecie. Wielką szkodą dla dziecka i jego relacji z innymi jest, gdy uwierzy w swoją „nadludzką” genialność. W takich sytuacjach dziecko musi spełniać nieraz nieprawdopodobne oczekiwania rodziców. Musi być oczywiście śliczne, grzeczne, najzdolniejsze, musi być chlubą rodziców. A jak nie jest? Wówczas biada mu! Bywa katowane psychicznie, a czasem nawet fizycznie. Przez rodziców traktowane jest jako winne za brak posiadania „odpowiednich” talentów w „odpowiednim” (czytaj: najwyższym) wymiarze.
Te oczekiwane talenty u dzieci są często po linii wymarzonych a niespełnionych karier rodziców. Zwykle takim rodzicom wydaje się, że uszczęśliwiają swoje dziecko, bo najlepiej wiedzą, o czym ono naprawdę marzy. Oczywiście dziecko wychowywane w atmosferze ciągłego niezadowolenia z niego, czuje się „do niczego”. Takie dzieci nie lubią siebie, przeżywają depresje, a czasem nawet szukają rozwiązania nierozwiązywalnych problemów w samobójstwie.

Usuwanie wszelkich trudności
Kolejnym zagrożeniem dla jedynaków jest nieustanna troska rodziców o to, by przypadkiem ich dziecko nie przemęczyło się. Z drugiej strony pragną, by osiągało wielkie sukcesy życiowe i było szczęśliwe. Zupełnie fałszywy kierunek myślenia. Otóż, by osiągnąć prawdziwe sukcesy trzeba się zawsze natrudzić. Nauka mozolnego trudzenia się dla osiągnięcia zamierzonego celu jest ważnym elementem wychowania. Podobnie jak nie ma sukcesów, tak też nie ma szczęścia bez trudzenia się. Co więcej, ważnym elementem szczęścia jest właśnie osobisty trud włożony w jego osiągnięcie.
Szczytem szczęścia człowieka jest jego własny rozwój i dobre relacje z innymi. Rozwój własny zawsze wymaga podjęcia mozolnego trudu samowychowania. Dobre relacje z innymi zawsze wymagają osobistego trudu. W tym świetle to co niektóre, naprawdę bardzo poświęcające się dla dziecka mamusie, nazywają bezgraniczną miłością po prostu miłością nie jest. Przeciwnie, jeżeli bezrozumne poświęcenie matki utwierdza dziecko w lenistwie i egoizmie, to dziecko doznaje krzywdy.
Wśród relacji międzyludzkich musi być zachowana nienaruszalna hierarchia. Dla małżonków na pierwszym miejscu musi być współmałżonek, potem dzieci i wreszcie inni ludzie.

Nadmierna więź matki z dzieckiem
Rodzicom (zwłaszcza matkom) jedynaków zagraża postawienie dziecka na pierwszym miejscu, co przynosi opłakane skutki. Niektórzy określają to zjawisko jako „kazirodztwo emocjonalne”. Najjaskrawiej jest to widoczne w relacji „mamusi z synkiem”. Dla matki (zwykle nieświadomej tego) więź z synem jest zastępcza wobec braku wymarzonej więzi z mężem. Najdrastyczniej zagraża to samotnym matkom, opuszczonym przez ojca ich dziecka. Niestety zdarza się to również w pełnych małżeństwach, gdy żona niespełniona w relacji z mężem rekompensuje sobie niedosyt więzią z dzieckiem. Szczególnie czułość i tkliwość z takim trudem przyjmowane przez dorosłych mężczyzn malutkie dziecko wchłania jak gąbka, co daje matce poczucie szczęścia. Mąż przestaje być potrzebny. Idzie w „uczuciową odstawkę”.
Tu zwykle zaczyna się dramat, którego drastyczne skutki ujawnią się po latach. Synek, najważniejszy uczuciowo mężczyzna życia mamusi, znajduje sobie obcą kobietę, z którą pragnie się związać. Toczy się walka dwóch kobiet o pierwsze miejsce w sercu mężczyzny. Wiele żon nawet po wielu latach małżeństwa stwierdza, że nie czują się pierwszą kobietą w życiu męża. I to wcale nie chodzi o kochankę a o jego matkę. Związanie uczuciowe dorosłych (w latach) mężczyzn (rzadziej kobiet) przez kochające mamusie bywa wręcz nieprawdopodobne.

●●●
Co może zrobić wychowawca, by pomóc jedynakom zneutralizować skutki (niezawinionego przecież przez nich) jedynactwa? Kluczem jest podjęcie przez nich trudu samowychowania a naprowadzenie wychowanków na ten trop jest właśnie zadaniem odpowiedzialnych wychowawców.