facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2008 - październik
OKIEM RODZICA. Ucieczka przed problemami

Ewa Rozkrut

strona: 7



Problemy towarzyszą nam przez całe życie. Radzenie sobie z ich rozwiązywaniem, wydaje się konieczne. Jednak tej umiejętności nie otrzymuje się razem z mlekiem matki, dlatego trzeba dzieci uczyć sprawnego reagowania i niepoddawania się w trudnych sytuacjach.

Niektórzy wolą kłopotów nie zauważać, inni je omijają, a jeszcze inni upadają pod ich ciężarem. Najlepszym rozwiązaniem jest jednak stawienie im czoła. Taka postawa hartuje, buduje charakter, uczy wytrwałości. Jest to trudne zadanie nie tylko dla dzieci.

Zastanawiałam się, kiedy rozpocząć tego rodzaju naukę, ile lat powinno mieć dziecko, żeby świadomie stanęło naprzeciw wyzwaniom? Pewnie od samego początku… Choć każdy z nas oddałby przecież wszystko, żeby zapewnić swoim pociechom szczęśliwe życie. Mnie – matce która chciałby dla swoich dzieci jak najlepiej – pomogło uświadomienie sobie, że przecież nie będę w stanie nieustannie towarzyszyć moim dzieciom, by je wspierać i ochraniać. Ta świadomość powstrzymuje mnie przed nadopiekuńczością, a przynajmniej tak mi się wydaje. Próbuję natomiast uświadamiać im, że w życiu spotkają je różnego rodzaju przeciwności, z którymi trzeba umieć sobie radzić.

U nas sprawdza się pewien model. Jak dziecko ma kłopoty, staram się z nim rozmawiać, stwarzając najpierw odpowiedni nastrój (ulubione jedzenie dziecka mile widziane). Dziecko powinno umieć opowiedzieć o swoim kłopocie, nazwać go. Kiedy jednoznacznie go określi, to łatwiej „złapie byka za rogi”. Ważna jest tu umiejętność wysłuchania. Wielokrotnie przekonałam się, że gdy przerywałam synowi nerwowym „już to mówiłeś”, on zamykał się. Nie tylko nie udawało mi się pomóc, ale dodatkowo go raniłam. Teraz wiem, że lepiej przystopować chaotyczną relację powtórzeniem tego, co z tego zrozumiałam. Później zwykle staram się okazać, co czuję, przytulam albo mówię, że to przykre itp. Następnie razem zastanawiamy się, co można zrobić. Ale raczej zachęcam do szukania rozwiązań, niż je podsuwam, choć to wcale nie jest łatwe. Bardzo często do pomocy włącza się rodzeństwo, przyznam, iż ich rady często są zaskakujące, twórcze, no i skuteczne.

Ważne, żeby nie śmiać się, ani też nie krytykować propozycji. Im więcej pomysłów, tym lepiej, będzie z czego wybrać. Można wspólnie zdecydować który jest najlepszy, można też tę decyzję pozostawić dziecku, zależy od jego wieku i rangi problemu. Na początku taki styl wychowania nie jest łatwy ani dla dzieci, ani dla rodziców. Niemniej jednak ucieczka od problemów, nieumiejętność radzenia sobie z nimi, nazwania ich, w konsekwencji może prowadzić np. do uzależnień od różnych wspomagaczy: alkoholu, narkotyków, pornografii itp. A problemy i tak pozostaną, a dojdzie jeszcze ogromny z uzależnieniem.