facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2007 - luty
ROZMOWA Z... Obiad z Pajacykiem

Małgorzata Tadrzak-Mazurek, ks. Andrzej Godyń SDB

strona: 8



Rozmowa z Janiną Ochojską – prezesem Polskiej Akcji Humanitarnej, w ramach której działa m.in. program dożywiania dzieci w szkołach i świetlicach „Pajacyk”

Czy w Polsce jest bieda?

Ja uważam, że tak. Na pewno nie możemy mówić o ekstremalnym ubóstwie, czyli o zjawisku, z którym mamy do czynienia w krajach, które są poniżej 37. miejsca pod względem rozwoju na świecie (jest ich ponad 100), tym niemniej w Polsce jest bieda.

Jakie są jej przyczyny?

Najczęściej związane z patologią albo z bezrobociem, zwłaszcza na terenach, gdzie jest ono bardzo duże. Ja nawet chętniej odnoszę słowo bieda do tej drugiej grupy osób, które nie z własnej winy znalazły się w trudnych warunkach. One często nie korzystają z pomocy społecznej. Same się o nią nie zwracają. Ogromnym wysiłkiem dają sobie jakoś radę, a pomoc przyjmują dopiero wtedy, kiedy sama do nich dotrze. Uważam, że jednak w trudnych sytuacjach losowych powinno się korzystać z pomocy społecznej. Bywa niestety także tak, że bezrobocie jest problemem sztucznym. Czyli, że niektórzy nie chcą pracować, wolą np. żyć z przemytu, a teoretycznie są zarejestrowani jako bezrobotni, jako ludzie biedni. I te osoby chętnie korzystają z wszelkiej pomocy. Więc bieda w Polsce ma bardzo różne oblicza. Najbardziej przejmująca jest jednak ta niezawiniona.

Dlaczego potrzebujący nie zwracają się po pomoc?

Po pierwsze dlatego, że się wstydzą, a po drugie – po prostu nie wiedzą, że im się należy, nie wiedzą, gdzie zapytać, do kogo się udać. Piszą np. do Polskiej Akcji Humanitarnej, podczas gdy nam nie wolno udzielać pomocy indywidualnej. To należy do organizacji lokalnych, których w każdym powiecie jest kilka: Caritas, Polski Czerwony Krzyż, Polski Komitet Pomocy Społecznej. Są też parafie.

Jak zatem pomaga Polska Akcja Humanitarna?

Prowadzi m.in. program „Pajacyk”, który polega na finansowaniu bezpłatnych posiłków w szkołach. Współpracujemy ze szkołami, a nie bezpośrednio z potrzebującymi pomocy. To szkoły wnioskują do nas o dożywianie, wypełniając specjalny formularz, dostępny na naszej stronie www.pajacyk.pl. Staramy się w ramach tej pomocy wypełnić lukę: za posiłki części dzieci płacą rodzice, za posiłki innych płaci opieka społeczna, ale są też dzieci, których rodziny mają dochód na głowę np. o złotówkę większy niż przewiduje kryterium i nie otrzymują już znikąd żadnej pomocy. A ta złotówka nie wystarcza, żeby kupić obiad w szkole. I takim dzieciom opłacamy obiady.

Skąd macie na to pieniądze?

Pieniądze dostajemy albo od ludzi, którzy przysyłają nam np. 50 zł miesięcznie, bo tyle kosztuje wyżywienie jednego dziecka, albo od firm, które przekazują nam darowizny. Nie angażujemy się w żadne ruchy polityczne, nie wiążemy się z żadnymi partiami, jesteśmy całkowicie niezależni.

Jak można się zaangażować w tę akcję?

Po prostu przekazać pieniądze na nasze konto.

Macie jakiś wpływ na to, jak szkoły dysponują pieniędzmi od was?

Oczywiście. Szkoły podpisują z nami umowę, na mocy której muszą bardzo szczegółowo się rozliczać z każdej złotówki. Jest to przez nas kontrolowane. Informacja, która szkoła dostaje ile pieniędzy, znajduje się na stronie internetowej akcji. Jeśli np. szkoła nie wykorzysta wszystkich środków, musi je zwrócić.

Jak narodził się pomysł akcji „Pajacyk”?

Mam przyjaciół, którzy mieszkają w Bieszczadach. Oboje są nauczycielami i są to ludzie, którzy świadomie pojechali w takie miejsce, żeby tam uczyć, żeby zrobić coś w życiu dla innych. To oni mi powiedzieli, że dzieci w szkole mdleją z głodu. To był koniec 1995 r. Wtedy postanowiliśmy coś zrobić. Ogłosiliśmy akcję i zupełnie przypadkowo zgłosił się do nas bardzo poważny darczyńca z dużymi pieniędzmi, które pozwoliły nam ją rozruszać. Wtedy to się jeszcze nie nazywało „Pajacyk”. W ramach tych pieniędzy dożywialiśmy dzieci w kilkunastu czy kilkudziesięciu szkołach w Bieszczadach.

A jaka jest skala zjawiska? Ile dzieci w Polsce jest niedożywionych?

Z naszych badań wynika, że ok. 1,5 mln dzieci potrzebuje bezpłatnego dożywiania. Z tego 10 procent nie jest objętych żadną pomocą. My dożywiamy średnio 5 tys. dzieci. Czyli w niewielkim stopniu możemy odpowiedzieć na potrzeby.

Zajmujecie się tylko pomocą dzieciom w Bieszczadach?

Zaczynaliśmy od tzw. „ściany wschodniej”, ale teraz działamy już na terenie całej Polski, chociaż w różnym stopniu. Nie ma niestety danych na temat pomocy innych organizacji. Chcielibyśmy stworzyć bazę, która pozwoliłaby zaznaczyć obszary, na których nie ma żadnej pomocy, nikt nie działa: ani państwo, ani my, ani żadna inna organizacja. Państwo niestety nie prowadzi takich badań.

Na ile uzasadnione są głosy, że pomoc może wyrządzać krzywdę?

Oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że człowiek, który bardzo długo otrzymuje pomoc, choćby był najlepszym człowiekiem, dochodzi z czasem do postaw roszczeniowych, bezwładności, nieumiejętności radzenia sobie. I temu należy przeciwdziałać. My stawiamy sobie pytanie nie w stosunku do rodziny. My nie pomagamy rodzinie. My pomagamy dziecku przez szkołę. Obok przekazywania pieniędzy na dożywianie, postawiliśmy sobie cel, aby usamodzielniać takie środowiska. Po pierwsze przez promowanie działań konkretnie na rzecz dożywiania – zachęcamy do prowadzenia ogródków przyszkolnych (i to już funkcjonuje), z których produkty przeznacza się na obiady dla dzieci, robienia przetworów na zimę, organizowania festynów, podczas których można zebrać pieniądze lub zrobić loterię z przeznaczeniem na dożywianie. Proszę mi wierzyć, nawet w najbiedniejszym środowisku, jeżeli np. rodzice dadzą przetwory, upieką ciasto, to zbiorą może niewielkie pieniądze, ale zobaczą, że sami także mogą coś zrobić. Chodzi o promowanie takiej aktywności, a z drugiej strony, staramy się uświadamiać tym, którzy decydują o pomocy społecznej, gdzie leży problem. Np. rodzina, która straciła pracę, ale zawsze sobie radziła, nie uzależni się od pomocy. Kiedy tylko stanie na nogi, to nie będzie z niej korzystać. No ale to jest grupa idealna. Osobny problem to osoby stare. Natomiast reszta to patologia.

I co z tym robić? Jest np. pijący ojciec, ale są i dzieci...

Ja uważam, że w takiej sytuacji lepiej jest pomóc, ale pomoc musi docierać do dziecka. Ja bym takiej rodzinie nigdy nie dała pieniędzy, tylko działałabym przez szkołę, z którą można zawrzeć umowę i rozliczyć, czy dziecko dostało buty czy nie. Oczywiście ojciec może te buty sprzedać i kupić alkohol, no ale na pewne rzeczy nie mamy wpływu. A dziecko powinno otrzymać wsparcie w szkole.

Co Pani rozumie przez „wsparcie w szkole”?

Otoczenie dziecka opieką. Żeby mogło chodzić bezpłatnie do świetlicy, żeby mogło liczyć na pomoc, jeśli ma kłopoty w nauce. Trzeba dać dziecku możliwość wyjścia z patologii. Bo co tu dużo mówić, najczęściej takie dzieci nie kończą szkół, powielają wzorce rodziców i same stają się klientami pomocy.

A czy dając, nie przyzwyczaja się tych dzieci od razu do brania?

Zdajemy sobie sprawę, że pomoc może człowieka zniszczyć. Może go zdegradować, uzależnić. Mamy to wpisane w nasze „10 przykazań” i każdą pomoc w taki sposób staramy się oceniać. My np. staramy się prowadzić razem z akcją „Pajacyk” program edukacji humanitarnej i od 2 lat jest to powiązane. Tzn. szkoła musi zobowiązać się do prowadzenia programu. Uświadamiamy między innymi dzieciom, że to, że one dostają pomoc, nie zwalnia ich od pomagania innym. To, co dzisiaj się otrzymało, kiedyś trzeba będzie oddać komuś innemu. Nam zależy, żeby dzieci zetknęły się z biedą jeszcze większą niż ich, a więc uczymy o krajach, w których jesteśmy obecni i o problemach rozwojowych świata. Pomagamy im uświadomić sobie, że my jesteśmy w grupie wybranej, pomimo ich trudnej sytuacji. U nas jednak nie ma głodu, bieda jest związana z problemami socjalnymi, tymczasem są kraje, gdzie ludzie umierają z głodu i pragnienia, więc nie możemy pozostać obojętni. Po drugie, że jest też ubóstwo chroniczne, z którym niemalże nic nie można zrobić, natomiast od nich samych zależy, czy będą chciały coś zmienić.

Czy istnieje granica pomagania?

Człowiek, który w jakikolwiek sposób będzie się angażował w pomoc, zawsze będzie sobie stawiał to pytanie. Nawet jeśli będzie odwiedzał staruszkę, której się czyta gazetę i rozmawia, to zawsze jest pytanie o granice. W stosunku do jednej i drugiej strony. Według mnie trzeba mieć świadomość tego, że nie sposób uniknąć sytuacji, w której dajemy komuś, kto od tej pomocy się uzależnia. Natomiast trzeba robić wszystko, żeby to minimalizować.