facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2017 - lipiec/sierpień
75. rocznica męczeńskiej śmierci Piątki Poznańskiej

ks. Jarosława Wąsowicz sdb

strona: 16



WIERNI DO KOŃCA

Bł. Czesław Jóźwiak
miał 22 lata
Bł. Edward Kaźmierski
miał 22 lata
Bł. Franciszek Kęsy
miał 21 lat
Bł. Edward Klinik
miał 23 lata
Bł. Jarogniew Wojciechowski
miał 19 lat

Niech staną się dla młodych wzorem wiary i patriotycznego zaangażowania.
75 lat temu Niemcy stracili na gilotynie pięciu młodych ludzi – wychowanków salezjańskiego oratorium w Poznaniu. Ich jedyną winą było to, że marzyli o wolnej i niepodległej Polsce. Ich jedynym orężem była wiara.
Działali w konspiracji. Zostali oskarżeni o zdradę stanu wobec Trzeciej Rzeszy.
Uwięziono ich, ponieważ byli liderami katolickiej młodzieży. W więzieniu zachowali niespotykaną pogodę ducha. 24 sierpnia 1942 roku zostali zgilotynowani.
Są popularnie nazywani: Poznańską Piątką.

Odchodzę do Pana i mojej Matuchny Najświętszej

Świadectwem ich chrześcijańskiej dojrzałości są tzw. listy spod gilotyny, czyli ostatnie pisma pożegnalne skierowane do rodzin. Oto jeden z nich, napisany przez Edwarda Klinika: Najukochańsi Rodzice! Mamuńciu, Tato, Marysiu, Heńku! Dziwne są wyroki Boże, lecz musimy się zawsze z nimi pogodzić, gdyż wszystko to jest dla dobra naszej duszy. Moi kochani, dziwna jest wola Jezusa, że zabiera mnie już w tak młodym wieku do siebie, lecz jakże szczęśliwa będzie dla mnie ta chwila, w której będę miał opuścić tę ziemię. Jakże mogę się cieszyć, że odchodzę do Pana i mojej Matuchny Najświętszej zaopatrzony Ciałem Jezusa. Do ostatniej chwili Maryja była mi Matką. Teraz, kiedy Ty Mamuńciu nie będziesz mnie miała, weź Jezusa Matko, oto syn Twój. Kochana Mamuńciu dziękuję Tobie serdecznie za ostatnie błogosławieństwo i modlitwy. Moi kochani, nie rozpaczajcie nade mną i nie płaczcie, gdyż ja jestem już z Jezusem i Maryją. Do ostatniej chwili z moją silną wiarą w sercu idę spokojnie do wieczności, gdyż nie wiadomo co by mnie tutaj na ziemi czekało. Was proszę moi kochani o modlitwę za moją grzeszną duszę, proszę Was o przebaczenie mych grzechów młodości. Ściskam Was i całuje z całego serca i z całej duszy Was zawsze kochający Syn i brat Edzio. Do zobaczenia się w niebie z Matuchną, Jezusem i św. J. Bosko. Ja zrozumiałem moje życie dokładnie, poznałem powołanie życiowe i cieszę się, że w niebie się odwdzięczę. Wasz Edziu

Salezjańskie oratorium na Wronieckiej

Początki pracy salezjanów w Poznaniu wiążą się z okresem międzywojennym, kiedy kard. Edmund Dalbor przekazał zgromadzeniu niewielki klasztor z gotyckim kościołem podominikańskim św. Katarzyny. Już po roku pracy dzięki wysiłkowi nowych gospodarzy i ofiarności poznańskiego społeczeństwa prymas Polski kard. August Hlond poświęcił świątynię pw. Maryi Wspomożycielki Wiernych, przy którym, aż do wybuchu wojny, funkcjonowało prężne oratorium młodzieżowe. Wystawiano w nim sztuki teatralne (m.in. tradycyjne salezjańskie jasełka i Pasję), funkcjonowały liczne kółka zainteresowań, towarzystwa i grupy formacyjne, tętniło życie muzyczne i sportowe. Wszystko po to, aby w duchu ks. Bosko „wychować młodych na dobrych chrześcijan i prawych obywateli”. To właśnie w oratorium na ul. Wronieckiej wśród gwaru, śpiewów, zabaw i modlitwy ugruntowała się wiara naszych bohaterów.

Narodowa Organizacja Bojowa

Bezpośrednio po wybuchu II wojny światowej i zajęciu Poznania przez Niemców chłopcy z poznańskiego oratorium zaangażowali się w działalność konspiracyjną. Pod koniec 1939 r. przywódcy Narodowej Organizacji Bojowej (NOB) zaczęli organizować w stolicy Wielkopolski konspirację harcerską związaną z nurtem narodowym. Tym zadaniem na terenie Obwodu Śródmieście zajął się phm. Lech Masłowski „Jerzy”. On też zaprzysiągł do organizacji Czesława Jóźwiaka, który przyjął pseudonim „Piotr”, „Orwid”. Czesław z ramienia NOB-u organizował harcerstwo polskie. Po złożeniu przysięgi został mianowany kierownikiem sekcji organizacyjnej, której zadaniem było rozpoznanie wywiadowcze obiektów Wehrmachtu w dzielnicy Śródmieście. Jóźwiak zajmował się także kolportażem gazetki „Polska Narodowa”. Pod koniec 1939 r. włączył do działalności konspiracyjnej swoich przyjaciół z oratorium salezjańskiego. W NOB przyjęli oni pseudonimy: Franciszek Kęsy „Sęp”, Jarogniew Wojciechowski „Ryszard”, Edward Kaźmierski „Orkan”, Edward Klinik „Żak”. Brali udział w kilku akcjach sabotażowych piętnujących niemieckich kolaborantów i przesiedleńców z terenów krajów bałtyckich.

Droga męczeństwa

Niemcy aresztowali ich 21-23 września 1940 r. Początkowo przetrzymywano ich w poznańskiej siedzibie gestapo. Tu rozpoczęto przesłuchiwania i tortury. Najbardziej znęcano się nad Czesławem Jóźwiakiem, gdyż podejrzewano go o przewodzenie grupie. O swoim pierwszym przesłuchaniu dwa dni po aresztowaniu Edward Klinik napisał: „Poniedziałek – pierwsze śledztwo – jeden z najstraszniejszych dni w moim życiu, którego nigdy nie zapomnę”. Podczas tortur chłopcy nie przyznali się do działalności w Narodowej Organizacji Bojowej. Wkrótce zostali przewiezieni do osławionego Fortu VII w Poznaniu, który został zaadaptowany przez hitlerowców na obóz przejściowy i więzienie policyjne. Tak rozpoczęła się ich droga męczeństwa. Według dokumentów wykorzystanych w procesie beatyfikacyjnym, zaraz po przywiezieniu tu chłopców dokonano ich rewizji, podczas której w kieszeniach odnaleziono różańce. Niemieccy strażnicy wyrzucili je do kosza na śmieci, skąd korzystając z chwili nieuwagi oratorianie szybko je wyciągnęli i schowali. Różańce te towarzyszyły im na męczeńskiej drodze. Całą grupę po rewizji osadzono w celi numer 58.

Wspólna modlitwa

Z więziennych grypsów dowiadujemy się o tym, że siły dodawały im wówczas wspólna modlitwa, śpiewanie pieśni religijnych i patriotycznych. Z tych dni w archiwaliach zachował się także mały zeszycik zapisany modlitwami i krótkimi przemyśleniami. Czesław Jóźwiak przekonywał swoich oratoryjnych przyjaciół, że „te cierpienia tak samo są owocne dla przyszłości naszej Ojczyzny, jak walka żołnierza na froncie”. Z Fortu VII przetransportowano chłopców do więzienia na ul. Młyńską w Poznaniu, następnie 16 listopada 1940 r. do Wronek. Tutaj zaraz po przyjeździe ogolono im głowy, zamieniono cywilne ubrania na więzienne i osadzono w celach. Postawiono im zarzut zdrady stanu. W kwietniu 1941 r. cała „Piątka” trafiła do Berlina, gdzie grupę rozdzielono. Czterech z nich trafiło do więzienia dla Polaków w Neukölln, natomiast Jarogniew Wojciechowski został umieszczony w Spandau.

„O naśladowaniu Chrystusa”

Podczas pobytu w więzieniach w stolicy III Rzeszy salezjań- scy oratorianie prowadzili zorganizowane praktyki religijne. Pogłę- biali życie duchowe codziennymi modlitwami, śpiewem, lekturą jednego z największych dzieł ascezy chrześcijańskiej autorstwa Tomasza a’ Kempisa „O naśladowaniu Chrystusa”. Kolejnym etapem ich męczeńskiej drogi stało się Zwickau w Saksonii, gdzie zostali przewiezieni w maju 1942 r. Trafili do więzienia o zaostrzonym rygorze. Więźniowie zgromadzeni byli tu w kilkudziesięcioosobowych celach. Zmuszano ich do ciężkiej pracy w mieście. Tutaj także zapadł ostateczny wyrok w sprawie salezjańskich wychowanków. 31 lipca 1942 r. sąd skazał oskarżonych „z powodu przygotowań do zdrady stanu” na karę śmierci. Wykonanie wyroku śmierci wyznaczono na 24 sierpnia 1942 r. w godzinach wieczornych.

Byli przekonani, że idą do nieba

Kapelan więzienia oblat o. Franciszek Bänsch ze wzruszeniem wspominał po latach, w jak bardzo poważnym i religijnym nastroju salezjańscy wychowankowie przygotowywali się na śmierć. W dniu egzekucji wszyscy wyspowiadali się i w celach śmierci uczestniczyli w ostatniej w swoim życiu komunii świętej. Umocnieni sakramentami napisali pożegnalne listy do bliskich. Dali w nich świadectwo wielkiej wiary. Pocieszali swoich bliskich, byli przekonani, że idą do nieba, gdzie się będą za nich modlić. Dzielili się radością z możliwości skorzystania w ostatnich chwilach życia z sakramentu spowiedzi i Eucharystii, przyzywali wstawiennictwa Wspomożycielki Wiernych.

Odwołali się do zaleceń św. Jana Bosko

W ostatnich chwilach w sposób doskonały odwołali się więc do zaleceń św. Jana Bosko, aby kroczyć do nieba przez życie sakramentalne, miłość do Matki Najświętszej i codzienne wypełnianie swoich obowiązków. O godz. 19.45 zamknięto ich wszystkich w celi śmierci, skąd po kolei wyprowadzano na zgilotynowanie. Godzinę później skazańcy zaintonowali religijną pieśń, co wywołało furię strażników. O towarzyszenie przy egzekucji poprosili księdza kapelana. Na życzenie chłopców trzymał wysoko w górze oblacki krzyż, chcieli, aby to była ostatnia rzecz, jaką w życiu widzieli. Na egzekucję szli w milczeniu. Wszyscy zostali pochowani w zbiorowych grobach na nowym cmentarzu katolickim w Dreźnie przy Bremerstrasse 20. ▪
Na podstawie opr. ks. Jarosława Wąsowicza, salezjanina


Jan Paweł II w 1999 roku beatyfikował
Czesława Jóźwiaka, Edwarda Kaźmierskiego, Franciszka Kęsego, Edwarda Klinika, Jarogniewa Wojciechowskiego w gronie 108 polskich męczenników