facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2009 - wrzesień
TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ

mama Ania

strona: 13



W życiu jest czasem tak, że trzeba zrobić coś w tajemnicy. Gorzej, a wręcz tragicznie jest, jeśli chodzi o jedzenie. Na przykład o ciasto urodzinowe. Albo to pachnie oszałamiająco na cały dom, albo też robi hałas na etapie produkcji. Bywa, że obie te opcje wchodzą w grę jednocześnie. Mikser to sprawia, kochani, mikser, czyli idealny budzik dla moich dzieci! Nie kogut bynajmniej, ani też sąsiad z wiertarką. Mikser jest najskuteczniejszy.
Zabieram się do roboty, ciasto jest szybkie, bez pieczenia, ale za to wymaga czekania, galaretka nie robi się niestety w 20 sekund! Miska na stół, kremówka do miski, mikser w rękę, dwa obroty i… Seweryn w drzwiach:
S.: Oo, a mogę pomóc? Obiecałaś, że będę z tobą gotował!
Ech, no to przepadło, zamiast pół godziny zajmie mi to co najmniej dwa razy tyle. Całe szczęście, że choć Olek jeszcze śpi, w przeciwnym razie pół dnia zmarnowane, jak nic. Kręcimy zatem we dwójkę. Może to jakiś plus. Zajmę się jednocześnie galaretką. Zdążę, zanim Olgierd wstanie. Zielona, parująca „zupka” pachnie z miseczki intensywnie, wsypuję do drugiej miski żółty proszek.
O.: A co wy tu robicie? – tonem inspektora Borewicza nakrywającego złoczyńców na gorącym uczynku obwieszcza swoje przybycie młodsza latorośl.
No i masz ci los! Idę w zaparte, tajemnica to tajemnica. Prawdy dowiedzą się we właściwym momencie.
– Wiesz synek, powiem ci później.
O.: Naleśniki? – facet ewidentnie drąży temat z miną szpiega – Na śniadanie?
Udaje mi się ich pozbyć tylko dlatego, że niosą do pokoju „sztuczne lody” na łopatkach z miksera. Mam wprawdzie uzasadnione obawy o stan narzuty na kanapie, dywanu, a nawet ścian, ale cóż, jakieś koszty trzeba ponieść tytułem niespodzianki. Niestety szybko wracją, a galaretka tężeje też za szybko. Żeby jakoś to ratować wylewam na masę, zasłaniając się... gazetą. Ha! Udało się! Torcik gotowy we właściwym czasie i – cudem dosłownie – nikt się nie zorientował! A zrobiłam go na ich oczach!