facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2007 - listopad
MISJE. List z Kuby

ks. Andrzej Borowiec SDB

strona: 18



Już od dawna przymierzałem się do napisania tego listu, lecz czas szybko biegł, a i wir różnych zajęć przesuwał termin na następny i następny, więc minął już ponad rok. Od roku jestem misjonarzem pracującym na ziemi kubańskiej, a dokładnie w jej stolicy Hawanie.

Na Kubę wyjechałem 5 października 2006 r. Moim pierwszym „przydziałem” była praca z młodzieżą, kapelania sióstr salezjanek i służba w parafii. Nie mamy tutaj żadnych szkół, gdyż po rewolucji skonfiskował je rząd kubański.

Na peryferiach
Pierwszy dom, w którym pracowałem, znajdował się na peryferiach stolicy. Co niedzielę po porannej mszy św. w naszym skromnym Oratorium prowadziłem spotkania katechetyczne, szkołę biblijną i wiele innych zajęć. Młodzież, przeważnie studenci, co jakiś czas proponowała różne dodatkowe spotkania i zajęcia. W ten sposób zrodził się pomysł wolontariatu w szpitalu. Co sobotę rano kilkuosobowa grupa młodzieży udawała się do szpitala, w którym przebywały upośledzone ruchowo i umysłowo dzieci. Tam pomagała personelowi szpitala w codziennych obowiązkach: przy kąpieli podopiecznych, sprzątaniu sal szpitalnych, karmieniu dzieci. Na początku była to pomoc sporadyczna, ale później przerodziła się w systematyczną. Niestety, nie mogliśmy działać otwarcie jako grupa chrześcijańska z powodów politycznych, więc nie przyznawaliśmy się, że jesteśmy chrześcijanami, ale i tak personel się domyślił.

Na nowej placówce
Od października przełożeni przeznaczyli mnie na inną placówkę salezjańską i do innych zadań. Też w Hawanie, ale w centrum. Obsługujemy tu dwa kościoły parafialne i 5 kaplic bocznych. Mnie przypadły w udziale dwie kaplice oddalone od naszego domu o ok. 20 km w dzielnicy liczącej 40 tys. mieszkańców, ale niemającej ani jednego kościoła. Msze święte, katechezy dla dzieci
i młodzieży oraz różne spotkania grup odbywają się w małej kaplicy przerobionej z garażu i w jednym domu rodzinnym.
Oprócz tego zajmuję się grupą ministrantów, młodzieżą i mam wiele innych spotkań z grupami pracującymi przy parafii. Najważniejszym jednak zadaniem, do którego przeznaczyli mnie przełożeni, jest prowadzenie Salezjańskiego Centrum Komunikacji Społecznej na całą Kubę. Do mojej dyspozycji oddano pomieszczenie przeznaczone na tę działalność. Niestety, w pomieszczeniu tym nie ma nic poza gołymi ścianami, więc muszę znaleźć wyposażenie.
Kuba jest krajem bardzo biednym, a średnia miesięczna pensja Kubańczyka mieści się w granicach od 10 do 15 cuc (prawie tyleż samo dolarów, gdyż 1 dolar = 80 centów kubańskich, tzw. peso). Nie wystarcza to nawet na kupno pary butów, które kosztują ok. 30 do 40 cuc, nie mówiąc już o wyżywieniu rodziny czy innych potrzebach. Większość tutaj kradnie, cokolwiek da się, i sprzedaje to. Żyje się tu z dnia na dzień, bez perspektywy na lepsze jutro.
Wiele młodych osób spożywa jeden posiłek dziennie i to bardzo skromny. Jest wiele sklepów, w których można zaopatrzyć się w różne produkty, ale tam przeważnie kupują turyści lub rodziny prominentów. Nie są to sklepy na kieszeń przeciętnego Kubańczyka.

Prośba o wsparcie
Nasze niedzielne ofiary to ok. 5 cuc. Niekiedy nie starcza to nawet na wyżywienie. Czasem pomaga nam ambasada hiszpańska, podsyłając żywność. Generalnie jednak solidaryzujemy się z mieszkańcami Kuby, jeśli chodzi o sposób życia.
Od stycznia przyszłego roku chciałbym rozpocząć wydawanie „Wiadomości Salezjańskich”, które przedstawiałyby kompendium naszej pracy i działalności na Kubie. Niestety, brakuje podstawowego sprzętu, takiego jak komputer, drukarka czy kserokopiarka.
W związku z tym przyszło mi prosić Was, kochani sympatycy księdza Bosko, o pomoc. Być może z Waszą pomocą uda się zgromadzić podstawowy sprzęt. Wiem, że i w Polsce wielu osobom nie żyje się łatwo, ale ten „wdowi grosz” może przyczynić się do radości innych, a w szczególności młodych osób żyjących tu, na Kubie. Polecam to dzieło i siebie samego Waszej modlitwie.
Wraz z modlitwą i błogosławieństwem Bożym