facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2007 - listopad
OKIEM RODZICA. Część życia

Joanna Orda

strona: 7



Cierpienie i śmierć są nieodłączną częścią życia. Można próbować o tym zapomnieć i udawać, że tak nie jest. Można próbować „chronić” przed tym dzieci, ale tak naprawdę przygotowanie ich do trudnych i bolesnych doświadczeń, które są obecne w życiu każdego, jest jednym z najważniejszych sprawdzianów wychowawczych rodziny. To rodzina uświadamia osobisty wymiar choroby i cierpienia oraz nieuchronnej śmierci.

Niestety sposób życia, zwłaszcza w dużych miastach, nie ułatwia tego zadania. Naturalne stało się izolowanie bliskich chorych i cierpiących, którzy często umierają w szpitalach. Nie ułatwiają też zadania media, w których śmierci nie ma w ogóle, a jeśli już jest obecna, np. w filmach czy grach komputerowych, to jest zbanalizowana i nierzeczywista.

Oczywiście czymś zupełnie innym jest uświadamianie dzieciom, że cierpienie i śmierć dotyka każdego, a czymś innym osobiste przeżycia związane z cierpieniem czy odejściem kogoś bliskiego. Można wtedy próbować łagodzić ból naszych pociech, ale nie trzeba ich za wszelką cenę chronić przed przeżywaniem żałoby.

Dla mnie ważnym doświadczeniem w dzieciństwie, które pomogło mi pogodzić się z faktem istnienia śmierci, było odejście i pogrzeb cioci, która była zakonnicą. Jej pogrzeb miał szczególną oprawę i wymiar religijny. Był wyrazem radosnego odchodzenia do domu Pana. To przeżycie wpłynęło na całe moje późniejsze życie i mój stosunek do własnej śmiertelności. Dobrze, że nikomu nie przyszło do głowy, żeby mnie jako dziecko uchronić przed stresem związanym z wzięciem udziału w tym pogrzebie.

Gdy po ciężkiej chorobie umierał mój ojciec, śmierć zyskała dodatkowy wymiar – uwolnienia od cierpienia. Moje dzieci śmierć dziadka przeżywały bezpośrednio po śmierci naszego papieża, a szczególna powaga i duchowy charakter tamtych chwil pomogły im przejść przez to bolesne pożegnanie. Mieszkamy w dużym mieście, jednak mojego tatę pochowaliśmy w małej miejscowości, tam, gdzie jest nasza mała ojczyzna i groby rodzinne. Ważniejsze jest dla nas poczucie wspólnoty rodzinnej, związane z miejscem, niż trud dojazdów na oddalone cmentarze. Pamiętam jak po śmierci mojego taty powierzyłam wnuczkom zadanie napisania krótkiego wspomnienia o nim, wyrażenia słowami, jak go zapamiętały. Opisanie, co czują w tak trudnej i smutnej chwili, sprawiło im ulgę i zjednoczyło nas w cierpieniu.

W naszej rodzinie przodkowie są otaczani szczególnym szacunkiem i często wspominani podczas uroczystości rodzinnych, a zwłaszcza spotkań w Dniu Zadusznym. Po odwiedzeniu grobów przywołujemy ich pamięć, powtarzając o nich anegdoty i wspominając osiągnięcia ich życia. Są nadal częścią naszej rodziny i nie widzę powodu, żeby dzieci były przed nimi „chronione” w jakikolwiek sposób.