facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2005 - luty
ROZMOWA Z... - Spragnieni ojcostwa

Rozmowa z ks. Krzysztofem Grzendzińskim SDB

strona: 8



Rozmowa z ks. Krzysztofem Grzendzińskim SDB,
dyrektorem Salezjańskiego Ośrodka Wychowawczego w Różanymstoku



W Różanymstoku tuż przy sanktuarium Maryjnym znajduje się Ośrodek Wychowawczy i bursa. Jak chłopcy trafiają do was?

Do Ośrodka przez sąd, bo to Ośrodek typu resocjalizacyjnego, a do bursy przez rodziców. Chłopcy są podobni, z tym, że ci z bursy nie mają postanowień sądowych. W bursie jest pewne zróżnicowanie – część wychowanków pochodzi z bardzo trudnych środowisk, inni np. od samotnie wychowujących matek. Zdarzają i takie sytuacje, że bardzo bogaty ojciec, np. prezes firmy, nie radzi sobie i przywozi dzieciaka. Inni są z kolei z domów dziecka. Cała bursa liczy 66 osób, w Ośrodku jest około 30. Do Ośrodka można trafić za nierealizowanie obowiązku szkolnego, czasem za kradzieże – to są dwie najważniejsze przyczyny. Raz nawet mieliśmy chłopca, który uczestniczył w zabójstwie. Chłopcy z Ośrodka mają też mniej swobody, relacje między nimi są bardziej brutalne. Ale ci z bursy z tymi z Ośrodka nie mają kontaktu.


Czyli to trudni chłopcy...

Ja tego aż tak nie widzę. Zresztą z czasem coraz mniej trudni. Może dlatego, że i my mamy coraz większe doświadczenie. Pewnie, że to nie są chłopcy „grzeczni”. Można oczywiście kazać im być, ułożonymi, wymuszać to, ale wtedy nic by się nie udało. W tych młodych mężczyznach jest energia, chęć przygody, rywalizacji. To musi znaleźć jakieś ujście, np. siłownia, sport, zajęcia. Gdybyśmy chcieli ich teraz przesadnie poukładać, to nam się to wszystko rozwali.


Na czym polega wasza praca?

Podstawa – to być z nimi. Być i jeszcze raz być, choć to na pewno trudne – wytrzymać z nimi kilkanaście godzin. Np. u Piotrka (ks. Purola) pokój jest cały czas otwarty, drzwi się nie zamykają. Tak samo u Daniela (ks. Kwietniewskiego). Trudno rozgraniczyć i powiedzieć: to jest nasze, a to nie jest nasze, od tej do tej pracuję, a od tej do tej mam czas wolny. W Ośrodku jest o tyle lżej, że dużo funkcji przejęli świeccy wychowawcy. W bursie są na razie sami salezjanie: dwóch księży i dwóch kleryków – asystentów. Ale chłopcy z księżmi się liczą i to bardzo. Asystenci (klerycy – praktykanci) i świeccy wychowawcy mają trudniej.


Czują się kochani?

Myślę, że tak. Są bardzo spragnieni ojcostwa. Czasami trzeba ich „pogłaskać”, a czasami ,,zwrzeszczeć’’, ale i my, i oni dojrzewamy, żeby to miejsce traktować jak dom. Są spokojniejsi, więcej się uczą. Jeśli w ciągu dwóch, trzech godzin wiemy, że pojawił się narkotyk, to jest to wielki sukces. Trzeba pamiętać, że oni stracili zaufanie do dorosłych i odbudowanie go jest bardzo trudne, stąd najistotniejsza jest relacja młody człowiek – dorosły. Jeśli wychowawca przychodzi i siada w swojej kanciapie, to nie może być efektów. Tak mówił ksiądz Bosko – być ojcem, bratem i przyjacielem. Nie ma nic lepszego. Początki są trudne, wychowawca też czasem popłacze. Najpierw wydaje się, że wychowanek się nie poprawia, że jest wręcz regres, ale trzeba mieć cierpliwość, bo mimo wszystko zmienia swoje nastawienie.


Jak spowodować, żeby taki chłopak zaczął poważnie myśleć o swoim życiu? Czy to w ogóle możliwe?

Gdybyśmy w to nie wierzyli, to nie moglibyśmy tu pracować. W przypadku bursy to łatwiejsze. Część tych, którzy opuszczą Ośrodek, na pewno wejdzie w konflik z prawem, ale inni staną na nogi. Środowisko lokalne inaczej to wszystko odbiera. Z zewnątrz widzi się to, co chłopcy „zmalują”, my widzimy zmiany, które się w nich dokonują. Najbardziej podczas spowiedzi – ale tego nie da się pokazać.

rozmawiał
ks. Andrzej Godyń